sobota, 22 czerwca 2013

glokalizacja

Zżymać się na to, co polscy tłumacze robią z tytułami zagranicznych filmów i seriali ma w sobie tyle samo oryginalności, co kierowanie pretensji do Karola Strasburgera, że opowiada na wizji czerstwe dowcipy. Znacznie bardziej odkrywcze jest doszukiwanie się w rezultatach mało twórczej pracy owych tłumaczy pewnych reguł. Jedną z nich jest powtarzanie się zwłaszcza w tytułach seriali dwóch niezniszczalnych słów.

Dążenia globalizacyjne, mocarstwowe wręcz, czy też może - jak powiedzieliby naukowcy - holistyczne, widać w nadużywaniu słowa "świat". "Świat według Kiepskich" jest tylko ironicznym (mam nadzieję) pastiszem tej tendencji. Bardziej irytuje ten "świat" tam, gdzie być go na pewno nie powinno. "Zwariowany świat Malcolma" (w oryginale: "Malcolm in the Middle"), "Świat według Ludwiczka" ("Life with Louie"), czy wreszcie "Świat według Bundych" (w oryginale - uwaga! - "Married with children"). Paradoksem absolutnym jest, że mało kto w ogóle ma pojęcie o dziele, w którym akurat ten "świat" jest jak najbardziej pożądany, czyli "Świecie według Garpa" ("World according to Garp"). Faktem jest, że pierwowzorem filmu była książka Irvinga (Johna, nie Washingtona), i to nie byle jaka, bo pod 500 stron, a dla zdecydowanej większości mieszkańców naszego kraju, to objętość przynajmniej o jedno zero za duża (są tacy, dla których i o dwa). A jeśli już coś ze "światem" jednak czytali, to prędzej "Świat według Clarksona", albo - ambitniejsi - "Świat według Mellera" (na szczęście Stefana, a nie Marcina, chociaż wszystko w rodzinie).

Z drugiej strony, dążenie do światowości równoważy tendencja w kierunku swojskości. Jej przejawem jest panoszące się wszędzie "miasteczko". Ponownie - panoszące się wszędzie tam, gdzie pojawiać się nie ma prawa. Kiedyś Magda Umer zaśpiewała "Miasteczko Bełz" do słów Agnieszki Osieckiej, ale nawet słynnej poetki nie podejrzewam o tak wielką siłę oddziaływania, więc pies jest zapewne pogrzebany gdzieś indziej. W każdym razie miasteczka się mnożą jak króliki po viagrze. "Miasteczko Salem" (w oryginale "Salem's Lot"), "Miasteczko Twin Peaks" (w oryginale po prostu "Twin Peaks" - nie można było tego tak zostawić, zamiast bezcześcić tytuł serialu wszech czasów?), "Miasteczko South Park" (jak wyżej, bez wzmianki o serialu wszech czasów, bo to jednak inny kaliber). Na fali tej miasteczkowości, TVN stworzył kiedyś nawet własny serial pt. "Miasteczko", co na marginesie wpisuje się w klimat niedawnej wypowiedzi bodaj Macieja Stuhra o tym, że był sobie serial "Dom", potem film "Dom zły", a teraz - jako zwieńczenie tej swoistej "trylogii" - zostanie zekranizowany Tyrmand i jego "Zły". Serial "Miasteczko" był jednak tak - nomen omen - zły, że nie pamiętają o nim już chyba nawet jego twórcy. Za to telewizji TVN podobnych eksperymentów się bynajmniej nie odechciało, ale to już zupełnie inna historia...

Procesy, które powstają na płaszczyźnie napięć pomiędzy tendencjami globalizacyjnymi a chęcią zachowania identyfikacji lokalnej, socjologowie nazwali "glokalizacją". Czasami jest to zjawisko dobre, czasami złe, słowem - jak zwykle w naukach społecznych - "to zależy". Trudno więc również powiedzieć, co z tego wyniknie w świecie szeroko rozumianej kultury popularnej. Ale w kraju, w którym tytuł filmu "The Burning Plain" ("Płonąca równina") tłumaczy się jako "Granice miłości", z pewnością nie będzie to nic dobrego...

22. czerwca 2013, 20:49 DST, 52.245 °N, 16.546 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego

wtorek, 11 czerwca 2013

wydanie drugie, poprawione

Pomimo braku widocznych efektów aktywności, żyję. Znacznie ciekawsze jednak jest to, czym żyje ostatnio Polska i świat.
  • Sieć drogeryjna Rossmann wystartowała z nową kampanią reklamową. Jest nawet hasło przewodnie: "Pragnienia i potrzeby". Gdy po raz pierwszy to usłyszałem, pomyślałem, że Danuta Wałęsa napisała nową książkę. Bo dlaczego nie? "Marzenia i tajemnice" sprzedały się na tak zwanym pniu, a materiału by się znalazło nie tylko na trylogię, ale nawet na dekalog. Gdy któryś tom będzie poświęcony stricte wyczynom męża pani Danuty, co to i Matkę Boską w klapie nosił i przez płot skakał, tytuł "Wierzenia i obyczaje" będzie jak znalazł.
  • Nową kampanię zainaugurował również Carlsberg Polska, producent znanego i cenionego piwa Harnaś. I tu zaskoczenie - reklama telewizyjna, w której harnaś ratuje bliżej nieokreślonego księcia, jest kapitalna. Zamiast prymitywnej balangi albo wyluzowanych piwoszy, mamy świetną animację, niesamowity klimat i muzykę jak spod ręki Hansa Zimmera. Polak filmów nie potrafi robić, dobrze więc, że chociaż klipy reklamowe. I to - o ironio - te, dotyczące naszego narodowego napoju. Gdyby każdy naród specjalizował się w reklamach dotyczących ich specjałów, nikt na świecie nie dowodziłby, że pizzę i hamburgery wymyślili Amerykanie.
  • Japońscy naukowcy (bo naukowcy to jest taki gatunek, który dzieli się na dwie grupy: japońskich i amerykańskich) podobno odnaleźli sposób na nagrywanie snów człowieka. Jeśli to prawda i wkrótce ten wynalazek znajdzie powszechne zastosowanie, wskaźnik rozwodów osiągnie 105%, a na więzienia trzeba będzie przerobić nie tylko szkoły i szpitale, ale także kościoły.
  • Amerykańscy naukowcy sklonowali natomiast ludzkie komórki macierzyste. Naukowcy z pozostałych państw natychmiast zaczęli snuć domysły, w jaki sposób wykorzystać to osiągnięcie dla dobra nauki. Coś mi mówi, że w następnym kroku rządy tych pozostałych państw wprowadzą rezolucję, zgodnie z którą - w celu przeciwdziałania dyskryminacji - nazwę "komórki macierzyste" zastąpi się nazwą "komórki tacierzyste". Dodatkowo, w Szwecji i Francji sprawdzi się, czy klonowanie tych komórek nie narusza praw gejów i lesbijek. A pani od ekologicznych jaj stwierdzi, że ona by tego kurkom nie dała. I słusznie - jaja mamy i bez niej.
  • Spółka PKP Intercity z dumą ogłosiła zakup we włoskiej firmie Alstom składów zespolonych EMU 250 znanych szerzej pod ksywą "Pendolino". Po włosku oznacza to "wahadło", co jest określeniem jak znalazł na polskie warunki kolejowe. Ruch wahadłowy jest ostatnio w modzie na wielu odcinkach remontowanych linii kolejowych. Strajk włoski (tylko że bez strajku) zresztą też. A nawet chowanie głowy w piasek.
  • Rod Stewart nagrał nową płytę. Od jego poprzedniego albumu minęło tyle czasu, że zdążyło już wymrzeć całe pokolenie, dlatego jest to wydarzenie niewątpliwe. Jeszcze większym wydarzeniem jest to, że płytę, która nosi tytuł "Time", reklamują sporej wielkości afisze na przystankach komunikacji miejskiej w Poznaniu. Przypominać pasażerom komunikacji miejskiej o czasie (zwłaszcza w Poznaniu, gdzie pół miasta jest rozkopane jak ruskie kartoflisko, a swoją stałą trasą nie kursuje nawet tramwaj turystyczny) jest zajęciem odważnym i ryzykownym (tym bardziej, że rzeczony artysta wkrótce zawita do Polski). No, chyba że wydawca płyty ma jakieś udziały w polisie na życie Stewarta.
  • W Gorzowie Wielkopolskim otwarto nowe pole golfowe. Ciekawostką jest, że wybudowało je nie miasto czy publiczne stowarzyszenie sportowe, ani prywatny inwestor, ani nawet Piotr Gąsowski. Pole golfowe zafundowało Gorzowianom ZUO (wbrew pozorom to nie szataniści, tylko Zakład Utylizacji Odpadów). Być może zatem o to chodzi w tej śmieciowej rewolucji, o której ostatnio jest tak głośno - zakłady utylizacji zamiast śmieciami zaczną zajmować się budową obiektów sportowo-rekreacyjnych albo na przykład gotowaniem makaronu. A śmieci utylizować będą - dajmy na to - piekarze. Albo listonosze. Oni nawet mają doświadczenie w noszeniu makulatury. W każdym razie, jeśli to pole w Gorzowie faktycznie ma być zgodne z zasadami recyklingu, to nawierzchnia powinna być wykonana z kompostu, tyczki z kartonu, a zamiast piłeczek do dziury celować będziemy ogryzkami.
  • Polscy piłkarze reprezentacyjni skompromitowali się w meczu z Mołdawią. Nie pierwszy raz zresztą, i nie trzydziesty również. Wierni kibice tej drużyny, jeśli jeszcze istnieją, powinni otrzymać rentę jakąś od państwa. I od sponsora reprezentacji również. "Adamiakowe" by to się nazywało (na zasadzie analogii z "becikowym"). Co tydzień torba wiktuałów z najnowszych promocji, za symboliczną złotówkę. W okresie wiosenno-letnim biedronki gratis.
  • Zalało Warszawę. Też nie pierwszy raz przecież. W zeszłym roku najpierw metro, a potem Stadion Narodowy, a teraz od razu całą trasę przelotową. Zastanawiające zresztą, że akurat toruńską, bo na wody geotermalne te powodzie nie wyglądały. Słusznie za to zauważyła Pani Prezydent, że przecież klimat się zmienia, więc to normalne, że po ulicach będzie się wkrótce poruszać wodolotem. Poza tym, drodzy Warszawiacy, jak się ma w mieście Łazienki, to jak to sobie wyobrażacie bez wody?
  • Justin Bieber poleci w kosmos. Zgoda, kosmici wiele zła nam wyrządzili - te wszystkie uprowadzenia, porwania, eksperymenty medyczne na ludziach i zwierzętach. Poza tym zboża wiele wydeptali, Predatora nam podesłali, a nawet zburzyli Empire State Building (co widział każdy, kto oglądał "Dzień Niepodległości", czyli każdy). Mimo to uważam, że zemsta ze strony Ziemian jest jednak zbyt okrutna.
11. czerwca 2013, 00:19 DST, 50.479 °N, 17.960 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego
EDIT: 21:47 DST