czwartek, 22 października 2015

wróg u bram!

Dzień dobry Państwu! Witamy w kolejnym odcinku programu "Tomasz Lis zażywa". W dzisiejszym wydaniu Tomasz Lis będzie zażywał tabakę, a przy okazji porozmawia z zaproszonymi gośćmi na temat, który od wielu tygodni rozpala naszą wyobraźnię i budzi zrozumiałe emocje. Chodzi oczywiście o problem uchodźców z krajów muzułmańskich, którzy tłumnie szturmują Europę. Spróbujemy dziś wypracować jakieś rozwiązanie, a prowadzący już do państwa zmierza...

[Lis]: Dzień dobry, dzień dobry, witam wszystkich serdecznie! Nazywam się Tomasz Lis, a moimi dzisiejszymi gośćmi będą politycy, ludzie z pierwszych stron gazet, oraz prawdziwi eksperci w tematyce migracji oraz znawcy problematyki bliskowschodniej. W pierwszej części programu porozmawiam z przedstawicielami wszystkich najważniejszych opcji politycznych w naszym kraju. Partię rządzącą, Plandekę Obywatelską, reprezentuje Anna Owocówka, która jest także rzeczniczką sztabu wyborczego pani premier Ewy Piłkarz. Największą partię opozycyjną, Brawo Niesprawiedliwość, reprezentuje z kolei pan poseł Achim Czyściński. Jest wśród nas również pan poseł Eugeniusz Problemik, Polskie Szkodnictwo Ludowe. Dalej, pan Janusz Chłodzipies ze Zniewolonej Lewicy. I wreszcie, pan Przemysław Vip-Ler, kiedyś Brawo Niesprawiedliwość, a obecnie partia KOR-Zwyciężaj! Powitajmy wszystkich gorącymi brawami!

Szanowni Państwo, musicie przyznać, że problem ten przerósł nasze wyobrażenia. Uchodźcy, imigranci, maszerują tysiącami, kolejne kraje zamykają swoje granice, kolejne rządy stawiają mury, płoty; obserwujemy obrazki, które dotąd w Europie były niemal nieznane. Unia Europejska nakłada na nas obowiązek przyjęcia pewnej liczby uchodźców, nie wiemy jeszcze czy będzie to kilka tysięcy, czy może kilkanaście. Co z kolei spotyka się z oporem większości polskiego społeczeństwa. Polacy mówią dość wyraźnie: "Nie chcemy tu imigrantów". Pani poseł, tu zwracam się do pani Anny Owocówki, dla ekipy rządzącej jest to tym większe wyzwanie i tym trudniejszy problem do rozwiązania. Jak pani partia, jak premier Ewa Piłkarz, zamierza rozwiązać ten dylemat? Gdy z jednej strony mamy nasze zobowiązania wobec Unii Europejskiej, a z drugiej strony tak wyraźny sprzeciw opinii publicznej wobec imigrantów...

[Owocówka]: Szanowny panie redaktorze, szanowni państwo. Pragnę państwu z całą mocą zaznaczyć, że nie ma tutaj żadnego dylematu. To jest oczywiście poważny problem, dla całej Europy, ale w tej trudnej sytuacji okażemy solidarność z pozostałymi państwami Unii i przyjmiemy imigrantów...

[Lis]: A sprzeciw opinii publicznej? Także wielu waszych wyborców, co pokazują sondaże, jest przeciwnych przyjmowaniu uchodźców...

[Owocówka]: Panie redaktorze, nie bez powodu nasza partia ma w nazwie "obywatelska", ponieważ my doskonale potrafimy się obywać bez naszych wyborców. Czy to oni podejmują bowiem kluczowe decyzje? Czy to oni ponoszą za nie odpowiedzialność? Nie, to my ciężko pracujemy dniami i nocami, aby Polska wrosła w siłę, a ludzie żyli dostateczniej.

[Czyściński]: Otóż to! To jest właśnie cała buta obecnej władzy i lekceważenie wyborców. Widzicie to państwo jak na dłoni. Ci ludzie są kompletnie oderwani od rzeczywistości, od problemów zwykłych ludzi. Jeżdżą po Polsce pociągami InterSyty, zza okien których nie widać biedy i ubóstwa, nie widać ruiny, w którą wpędziliście ten kraj. Zajadacie sobie kotlety z Sowy i Przyjaciół, jakieś tam kałamarniczki...

[Problemik]: Ja nigdy nie jadłem kotletów z sowy. Jak to smakuje? Jak dziczyzna czy bardziej jak kurczak?

[Chłodzipies]: To taka restauracja, Boże drogi...

[Problemik]: No wiem, że restauracja. Ale gdzie ona jest, gdzie te kotlety z sowy podają?

[Lis]: Proszę państwa, nie spotkaliśmy się, aby rozmawiać na tematy kulinarne. Pani Anno, pozwolę sobie kontynuować pytanie - większość Polaków jest przeciw przyjmowaniu uchodźców, przedstawicieli obcej nam kultury. Co by pani im powiedziała, aby ich przekonać?

[Owocówka]: Proszę państwa, to naprawdę szalenie proste. Przecież ci imigranci właśnie ubogacą naszą kulturę...

[Vip-Ler]: Ubogacą?! Pani żartuje? Będziemy mieć z nimi urwanie głowy... Dosłownie!

[Owocówka]: ....wprowadzą nowy koloryt, swoje zwyczaje...

[Vip-Ler]: Tak, nowe zwyczaje - na przykład bombki nie tylko na choinkę...

[Owocówka]: Proszę mi nie przerywać! Ja panu nie przerywałam...

[Vip-Ler]: Bo ja jeszcze nic nie mówiłem...

[Problemik]: A ja, powiem państwu, jechałem ostatnio taksówką, i taksówkarz był właśnie z tych rejonów, z których przybywają uchodźcy, i on mi się pyta, gdzie mnie ma wysadzić. Myślicie państwo, że on miał coś innego na myśli niż to, dokąd ma mnie zawieźć?

[Chłodzipies]: Ten taksówkarz był z Syrii?

[Problemik]: No nie, nie z Syrii. Powiedział mi, taką łamaną polszczyzną, że jest z Liberii. A to przecież właściwie obok Syrii, bo z Liberii, stamtąd też przecież tysiące ludzi ucieka...

[Chłodzipies]: Pan myli chyba Liberię z Libanem...

[Problemik]: Co też pan mi imputuje?! Jak mógłbym pomylić te dwa państwa? Przecież każde dziecko wie, że w Libanie rządził okrutny dyktator Kadafi. A ja mówię o Liberii!

[Lis]: Przepraszam, ale czy możemy wrócić do sedna sprawy? Pani poseł - jak rozumiem, rząd Ewy Piłkarz przyjmie każdą ilość uchodźców?

[Owocówka]: Jak właśnie zamierzałam powiedzieć, ale mi przerwano...

[Vip-ler]: Dlaczego tak bezosobowo?

[Owocówka]: Bo pan nie zasługuje na poważne traktowanie. Otóż zanim mi przerwano, zamierzałam powiedzieć, że nasz rząd przyjmie nie każdą ilość uchodźców, ale taką ilość na jaką nasze państwo będzie stać, aby ich wyżywić, wyposażyć w ubrania i artykuły pierwszej potrzeby, przy czym nie mniej niż czterdzieści tysięcy...

[Czyściński]: Czterdzieści tysięcy złotych? Na jednego uchodźcę?! Chcecie zrujnować budżet państwa!

[Owocówka]: Nie. Czterdzieści tysięcy to my uchodźców przyjmiemy. Minimum. To zamierzałam powiedzieć, zanim pan mi perfidnie przerwał. A jak pan powinien wiedzieć, za utrzymanie uchodźców zapłaci Unia Europejska i ani złotówka nie pójdzie na to z budżetu państwa.

[Czyściński]: To bujdy, nie wierzę w to zupełnie...

[Lis]: Właśnie, a'propos wiary. A ściślej rzecz biorąc - religii. Pomimo różnic religijnych, nie tylko Papież, ale nawet Epidiaskop Polski zaapelował o przyjmowanie uchodźców i otaczanie ich opieką. Brawo Niesprawiedliwość zawsze bardzo liczyło się ze zdaniem biskupów. A w tej konkretnej sprawie, jesteście im przeciwni. Jak pan to wytłumaczy?

[Czyściński]: Nasza partia, w tym zarówno pan Prezes, jak i nasza kandydatka na premiera - pani Beata Ptaszydło, potrafią krytycznie spoglądać na różne postawy i nie są od nikogo zależni, nawet od biskupów. Zresztą, gdyby pan słuchał radia "MaTwarz" albo chociaż czytał gazetę "Nasz Siennik", wiedziałby pan, że ojciec Tadeusz Podgrzybek, którego osoba jest nam bardzo bliska, pozostaje w sporze z Epidiaskopem Polski i...

[Lis]: Nie interesują nas w tej chwili spory ojca Podgrzybka z biskupami. Chciałbym natomiast dowiedzieć się, ilu ostatecznie Polska przyjmie uchodźców i jakie rząd podejmie kroki, aby mieć pewność, że nie będzie wśród nich terrorystów ani ludzi skłonnych do przemocy, zachowań agresywnych i tak dalej...

[Owocówka]: Przemocy? To są przecież miłujący pokój ludzie, uciekający przed wojną. Młodzi, starzy, całe rodziny, kobiety z dziećmi w jednej reklamówce...

[Vip-Ler]: Pani nie ma pojęcia, o czym pani mówi! Miłujący pokój? Całe rodziny? Może i są tam rodziny z dziećmi, ale to są nieliczni. Większość to młodzi mężczyźni, zdrowi, bez żon, bez dzieci. A wśród nich są ukryci islamscy fanatycy, a może i terroryści. Czy pani ma w ogóle pojęcie o islamie?! Przecież ta religia nie szanuje praw człowieka, nie szanuje innych religii, nie szanuje kobiet. Czy pani sobie zdaje sprawę, że w islamie kobieta jest traktowana niemal jak niewolnik? Że jest nic niewarta? Bo status mężczyzny jest dwukrotnie wyższy niż kobiety. Tak, tak, komentarze ajatollahów do Koranu mówią jasno, że jeśli mężczyzna wart jest bodajże 40 wielbłądów, to kobieta jest warta jedynie 20...

[Owocówka]: Nie wiem skąd pan to wytrzasnął, ale to żaden dowód na to, że kobieta jest nic niewarta. Przecież każdy wielbłąd to jest jakaś wartość, zwłaszcza w tamtych rejonach. A już 20 wielbłądów na pewno piechotą nie chodzi...

[Problemik]: A co, może jeżdżą na hulajnodze? He he!

[Chłodzipies]: Panie redaktorze, ten program to jest jakaś kompletna parodia. Przecież ci ludzie - posłowie, przedstawiciele narodu - rozmawiają o rzeczach, na których się kompletnie nie znają. I oni mają podjąć właściwą decyzję w imieniu obywateli?

[Czyściński]: Na czym się nie znamy, pana zdaniem?

[Chłodzipies]: Na niczym właściwie. Wy nie macie zielonego pojęcia o stosunkach międzynarodowych, o islamie, a pan poseł Problemik to nawet i o geografii, bo myli pan Liban z Liberią i Libią...

[Problemik]: Czepia się pan jednego przejęzyczenia... A na islamie to ja się znam bardzo dobrze, niech pana o to głowa nie boli.

[Chłodzipies]: Tak? To niech nam pan powie na przykład, dokąd uciekł z Mekki prorok Mahomet?

[Problemik]: Ależ to jest banalne pytanie! ......... Każdy głupi to wie......... No, wyleciało mi z głowy, ale to przecież taka oczywista rzecz...

[Lis]: Me... Me....

[Problemik]: No przecież wiem, że muzułmanie lubią kozy, niech pan nie robi z siebie pośmiewiska.

[Chłodzipies]: Pan redaktor stara się panu podpowiedzieć...

[Problemik]: Aha... Dziękuję, ale nie trzeba, bo przecież to jest oczywiste. Mahomet uciekł do... no, do tego... me... me... do Medyki!

[Chłodzipies]: (z ironią) Brawo! Dlaczego pan nie pisze podręczników szkolnych, tylko marnuje się w Sejmie? Niech mi pan jeszcze powie, jak się poprawnie mówi: Irak czy Iran? Ha ha ha!

[Owocówka]: Proszę nie kpić z naszego koalicjanta!

[Chłodzipies]: A co, pani jest większą znawczynią problematyki bliskowschodniej? To proszę powiedzieć, coś łatwego, na przykład jak nazywa się święty miesiąc wyznawców islamu, gdy stosują oni ścisły post od świtu do zmierzchu?

[Owocówka]: A co to, teleturniej? Ale mogę panu odpowiedzieć, proszę bardzo!... Mam to na końcu języka... To jest ten... no... kardamon!

[Chłodzipies]: To bardzo dobrze, że ma pani to na końcu języka, bo to smaczna przyprawa. A ja pytałem o ramadan. RAMADAN. Widzi pan, panie redaktorze, ci ludzie dyskutują o sprawach, o których nic nie wiedzą, oto mieliśmy dowód. Plandeka Obywatelska, Brawo Niesprawiedliwość - oni są siebie warci, biją tylko pianę, a nie mają nic merytorycznego do powiedzenia. Nie to, co my, Zniewolona Lewica, która...

[Lis]: Proszę nie robić tu teraz kampanii wyborczej. Zresztą, za chwilę będziemy mieli drugą część programu, w której spotkają się eksperci od tej tematyki. Pamiętajmy jednak, że to nie eksperci, a politycy podejmują kluczowe dla narodu i państwa decyzje. Dlatego zaprosiłem państwa właśnie, aby posłuchać, jakie wasze ugrupowania mają pomysły na rozwiązanie kwestii setek tysięcy imigrantów z krajów muzułmańskich. Ponieważ zostało nam tylko 30 sekund tej części, proszę po jednym zdaniu. Co robić z uchodźcami?

[Owocówka]: Wpuścić ile wlezie.

[Czyściński]: Nie wpuszczać, niech idą aż do Brukseli.

[Chłodzipies]: Pomagać na miarę możliwości, integrować ze społeczeństwem.

[Vip-Ler]: Gnać, gdzie pieprz rośnie!

[Problemik]: Podłożyć im świnię!

(spontaniczny aplauz widowni)

[Lis]: Dziękujemy pani posłance i panom posłom. To była pierwsza część programu "Tomasz Lis zażywa". Za chwilę przerwa, podczas której zażyję tabakę, a po przerwie na tych fotelach zasiądą eksperci od tematyki geopolitycznej, problematyki bliskowschodniej, bezpieczeństwa i obronności, oraz religii islamu. Moimi i państwa gośćmi będą:
- Sylwester Stalowy - antyterrorysta, były dowódca polskiej elitarnej jednostki GRZMOT;
- David Igrecke - dziennikarz, pisarz, twórca alternatywnych teorii dziejów świata, autor bestsellerowej książki "Przeciążenie Lwa";
- profesor Hero d'Ot - nasz stały ekspert, religioznawca i specjalista zwłaszcza od tematyki krajów basenu Morza Śródziemnego;
- Anna Appletree - ceniona w świecie politolog, autorka wielu książek i artykułów, laureatka Nagrody Policera;
- mufti Muhammad Alfa bin Alfalfa - przełożony społeczności muzułmańskiej w Polsce;
- Jurek Jęczmieniak - znawca tematyki pomocy humanitarnej, organizator Wielkiej Filharmonii Świątecznej Pomocy;
- oraz nasz gość specjalny z zagranicy: pan Halli Burton - wybitny specjalista od zamków i zabezpieczeń

Zostańcie państwo z nami!

22. października 2015, 23:57 DST,  52.245 °N, 16.546 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego  

piątek, 21 sierpnia 2015

pytania do referendum

Czy ja też mogę zgłosić swoje propozycje pytań do referendum narodowego? Mogę? Naprawdę?! Świetnie! W takim razie uważam rze należy zorganizować referendum 31.listopada br. i zapytać Polaków o następujące kwestie:
  • Gdzie raki zimują?
  • Gdzie pieprz rośnie?
  • Co w trawie piszczy?
  • Gdzie diabeł mówi dobranoc?
  • Komu bije dzwon?
  • Gdzie ta keja?
  • Co jest grane?
  • Gdzie jest Nemo?
  • Co gryzie Gilberta Grape'a?
  • Gdzie się podziały tamte prywatki?
  • Kto zabił Laurę Palmer?
  • Gdzie ci mężczyźni?
  • Kto doił krowy, kiedy nie było ludzi?
  • Jak się nazywali Mama Muminka i Tato Muminka zanim mieli Muminka?
A na moim Fejsbuku i w prywatnej korespondencji, dobrzy ludzie dorzucili jeszcze własne propozycje. Ich zdaniem należałoby również zapytać Rodaków:
  • Jak się masz, kochanie, jak się masz?
  • Kiedy znów zakwitną białe bzy?
  • Czy leci z nami pilot?
  • Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz? 
21. sierpnia 2015, 22:19 DST,  52.245 °N, 16.546 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego  

piątek, 7 sierpnia 2015

AD 2015

I stało się. W kilka minut świat, jaki znaliśmy, przestał istnieć. Dobrze oswojona rzeczywistość za oknami runęła w gruzach, obróciła się w proch. Teraz pozostało już tylko jedno: ucieczka. Wielkie korporacje wypuściły swoich pracowników o godzinie 11:00, aby mogli spakować w pośpiechu najpotrzebniejsze rzeczy. TVN24, w swojej ostatniej wiadomości zanim nie wyłączono jej sygnału, donosiła o ogromnych korkach tworzących się na ulicy Domaniewskiej w Warszawie. Podobno sam Donald Tusk wystosował z Brukseli nakaz, aby otwarto wszystkie bramki na wszystkich autostradach, nie tylko tych wiodących w kierunku granicy z Niemcami, ale nawet tych prowadzących do Rumunii. Niestety, polecenie zostało przechwycone przez nowe służby specjalne. Przejścia graniczne zostały zamknięte, na wszystkich posterunkach pojawili się faceci w czerni. Wszystkie samoloty tanich linii Ryanair i WizzAir będące w powietrzu, zostały skierowane na najbliższe lotniska, a ich pasażerowie - internowani. Flotę autokarową Polskiego Busa jednym dekretem znacjonalizowano, a same autobusy natychmiast przemalowano w barwy PiS. Składy Pendolino są aktualnie w drodze do baz na terenie całego kraju, gdzie zostaną rozebrane na części pierwsze, drugie i sześćdziesiąte ósme, a surowiec zostanie przekazany na budowę Świątyni Opatrzności Bożej. Warszawskie metro wyjechało na powierzchnię, bliżej nieba.

Ustępujący Prezydent został pojmany i wzorem Napoleona, zesłany na wyspę. Na Komory. Janusz Palikot w ostatniej chwili wzbił się w powietrze prywatnym helikopterem. Wysłano za nim myśliwce F16, ale polityk zgubił je gdzieś nad Zalewem Zegrzyńskim. Jego aktualne miejsce pobytu pozostaje nieznane. Stefan Niesiołowski zaszył się w motylarni, a Radek Sikorski kontaktuje się ze światem wyłącznie za pośrednictwem Twittera. Tymczasem w studiu Telewizji Polskiej pojawił się ubrany w sutannę osobnik w czarnych okularach, który grobowym głosem oświadczył: "Drodzy Rodacy. Ojczyzna nasza znalazła się nad przepaścią. Dlatego należy wykonać krok w przód. W związku z tym ogłaszam, że w dniu dzisiejszym ukonstytuowała się Kościelna Rada Uratowania Kraju (KRUK). Rada Państwa, w zgodzie z postanowieniami Konstytucji, wprowadziła dziś o 14:00 stan wyjątkowy na obszarze całego kraju".

W tej chwili nadaje zresztą tylko TVP 1. Na pozostałych antenach widnieje obraz kontrolny. Pracownicy innych mediów zostali przeznaczeni do natychmiastowej weryfikacji. Tomasz Lis został osadzony w kazamatach na Jasnej Górze, a Tomasz Karolak skierowany przymusowo do pracy przy wodewilu na umowę o dzieło. Kuba Wojewódzki zniknął bez śladu. Podobno ktoś widział go na terenach wschodniej Ukrainy. Na ulicy Czerskiej, w miejscu, gdzie mieściła się siedziba redakcji "Gazety Wyborczej", straszy teraz potężny lej o średnicy kilkudziesięciu metrów i głębokości trzynastu pięter. Tęcza na placu Zbawiciela została potraktowana napalmem, Syrenka Warszawska została przyodziana w tymczasowy stanik z dzianiny, który zostanie wkrótce wymieniony na trwalszy - z bakelitu, a wodę w Wiśle poświęcono na całej długości rzeki, od źródeł aż do Morza Bałtyckiego, które jutro, specjalną uchwałą, zmienia nazwę na Morze Kaczyńskie. Każde państwo bałtyckie, które się temu sprzeciwi, otrzyma wypowiedzenie wojny i zostanie najechane bez ostrzeżenia, przy użyciu korwety "Gawron" i okrętu wojennego "Zakamuflowany Niemiec" (dawniej: "Ślązak").

Rozpoczęły się przygotowania do zastąpienia Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie gigantycznym pomnikiem Lecha Kaczyńskiego, wykonanym ze stali damasceńskiej i widocznym z każdego miejsca w kraju. Aby wejść na Krakowskie Przedmieście należy okazać świadectwo katechezy ze szkoły średniej oraz zaświadczenie od Proboszcza. W trybie pilnym wydano też zarządzenie, że każdy Polak będzie miał obowiązek przynajmniej raz w życiu odbyć pielgrzymkę na Giewont i do specjalnej skrzynki przy powiększonym trzykrotnie krzyżu złożyć kopertę z odpowiednią zawartością w złotych polskich, spisem członków rodziny do trzeciego pokolenia wstecz oraz udokumentowaniem udziału w jednym z Marszów Niepodległości w ostatnim pięcioleciu (z tego ostatniego obowiązku zwolnione są wyłącznie rodziny posiadające minimum sześcioro dzieci).

Z bibliotek i księgarń w całym kraju wywlekane są egzemplarze książek o Harrym Potterze i Greyu, po czym palone są publicznie na stosach, w temperaturze 451 stopni Celsjusza. Ochotnicze bojówki wrzucają do niszczarek wszystko, co ma na sobie wizerunek Hello Kitty. Nieznani sprawcy plądrują lokale Starbucksa. Uciekają z nich w popłochu przerażeni bariści, których chciano przykładnie ogolić. Po ulicach krążą Lotne Patrole Katechetyczne do walki z Ateizmem i Zgorszeniem. Przypadkowi ludzie są na ulicach odpytywani z prawd wiary. Każdy, kto przyzna się do znajomości nazwiska "Paulo Coelho", zostaje skierowany na terapię do zamkniętego ośrodka w Ciechocinku. Egzemplarz "Frondy" bezpłatnie dodawany jest do każdego bochenka chleba.

W całym kraju rodzi się konspiracja, tworzą się oddolnie lokalne ośrodki ruchu oporu. Podobno jeszcze broni się Gdańsk Orunia. Podziemne radio, nieustannie zagłuszane przez potężne urządzenia zlokalizowane w Grzechyni, na okrągło nadaje jedną piosenkę: "Go West" zespołu Pet Shop Boys. Morale jednak jest coraz słabsze. Wśród powstańców krąży plotka, że rozbito zmasowaną grupę partyzantów, którzy w tunelach Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego przygotowywali się do kontrofensywy. Fama głosi także, iż więziony i torturowany jest Nergal (ponoć są mu naprzemiennie puszczane piosenki Arki Noego oraz Dody). Gospodarze na wsiach zakopują głęboko wszelkie sierpy i młoty. Szklanka wódki jest na wagę złota. Coraz trudniej o bezpieczne schronienie. Jezus Maria Peszek, co teraz z nami będzie...

7. sierpnia 2015, 23:00 DST,  52.245 °N, 16.546 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego 

środa, 3 czerwca 2015

matura 2020

Coś poszło nie tak. Wybory wygrał nie ten kandydat, który miał wygrać, i nagle wszystkie misternie knute plany wzięły w łeb. Gdy opadł kurz bitewny, a urny (wyborcze) schowano do magazynów, podczas najtajniejszej z tajnych narad zebrano się w Ministerstwie Edukacji. Pod osłoną nocy i płaszczy BOR-owców, schowani za największymi spośród znalezionych parasoli, zaproszeni, ściśle wyselekcjonowani goście chyłkiem przemykali do wnętrza gmachu. Jako ostatnia do pokoju, który okazał się wyłączoną z użytku kaplicą, wślizgnęła się Szefowa Rządu we własnej osobie.
- Zamknijcie drzwi od kaplicy i stańcie dokoła trumny! - rozkazała wielkim głosem
- Mój Boże! - jęknęła pani Minister Edukacji - Prezydent umarł...
- Ciii, to Sienkiewicz - syknął któryś z doradców, nieudolnie rozpoznając autora cytatu
- Sienkiewicz? - zdziwiła się pani Minister - Przecież to już od dawna polityczny trup... I dlaczego właściwie spotykamy się w tej kaplicy? Zimno tu jest...
- Nikt nie umarł! Zamiast "dookoła trumny" miałam powiedzieć "dookoła stołu". Właśnie wracam z sekcji i stąd to przejęzyczenie - ucięła dyskusje Szefowa Rządu - A spotykamy się tu, ponieważ to jedyne pomieszczenie w tym budynku, gdzie nie ma okien. Nie chcecie chyba, żeby nas ktoś podsłuchał albo podejrzał, prawda? - dodała z naciskiem, po czym przyciszonym głosem wyjawiła wszystkim zebranym cel tej nocnej narady.

Rządowe limuzyny rozjeżdżały się po spływających deszczem willowych dzielnicach stolicy. Ale... nie, nie wszystkie. Trzy czarne BMW wciąż stały zaparkowane pod rozłożystym platanem, w głębi parkingu przed gmachem Ministerstwa Edukacji. Oznaczało to bez najmniejszych wątpliwości, że ktoś z tajemniczych gości pozostał jeszcze w budynku... Tak. Cztery cienie, cztery ludzkie sylwetki schodziły po krętych schodach do kazamatów gmachu Ministerstwa, korzystając jedynie z wątłego światła kieszonkowych latarek. Trzy kondygnacje pod poziomem gruntu zagadkowa ekspedycja przystanęła na końcu długiego korytarza. Szefowa Rządu bez słowa podała wysokiemu mężczyźnie pęk kluczy. Szczęknął zamek, a ciężkie żeliwne drzwi ustąpiły i z upiornym skrzypnięciem otworzyły przejście do sąsiedniego pomieszczenia. Kolejne schody w dół. Coraz niżej zawieszony strop. Funkcjonariusz BOR-u musi pochylać się, aby nie uderzyć w sufit, ale i tak strąca głową rozłożyste pajęczyny, wiszące tu zapewne od dziesięcioleci. Skręt w lewo. Potem dwa razy w prawo. Kolejne pancerne drzwi. I... tak, to chyba tu. Ekspedycja przystanęła, nerwowo rozglądając się po sali, oświetlonej tylko przez mdłe płomyki dwóch lamp naftowych.
- Może zapalić pochodnię? - zasugerowała pani Minister
- Zwariowałaś?! Chcesz to wszystko spalić, jak w "Imieniu Róży"? - zgromiła ją Szefowa Rządu
- Nie wiem, nie czytałam Pratchetta... - zawstydziła się pani Minister
- To nie Pratchett, to Paulo Coelho - szepnął młody człowiek, który obok dwóch kobiet i BOR-owca był czwartym uczestnikiem wyprawy
- Zamknijcie się w końcu i szukajcie! To musi być gdzieś tu, w tej sali - warknęła Szefowa Rządu

Pomieszczenie wprost zasypane było gratami. Na podłodze walały się połamane krzesła, stare dywany, jakieś metalowe pręty i mnóstwo innych śmieci. Spod podnoszonych, dziurawych kartonów czmychały z piskiem szczury, powykręcane żyrandole z trzaskiem łamały się w rękach. Pani Minister omal nie przewróciła się o zestaw przyborów szkolnych z epoki kredy. W kącie spoczywał kaganek oświaty, a na PRL-owskim kredensie, obok rozbitej fajansowej zastawy, leżał oryginał Karty Nauczyciela, wyryty na kamiennych tablicach. Nie te eksponaty były jednak celem eskapady. Cztery ważne osoby nie przestawały bowiem intensywnie szukać sobie tylko znanej rzeczy.

W końcu krzyk młodego człowieka rozdarł upiorną ciszę kazamatów Ministerstwa Edukacji. Krzyk tak rozdzierający, że pani Minister przestraszyła się wręcz, iż stażysta nadział się delikatną częścią ciała na drewniany wskaźnik do tablic, w rozmiarze XXL, który przed chwilą w ostatniej chwili ominęła. Na szczęście nie potwierdziło się najgorsze. Mężczyzna wymachiwał plikiem jakichś lekko pożółkłych papierów. Szefowa Rządu podeszła bliżej i w świetle latarki przyjrzała się znalezisku.
- Tak, proszę państwa, mamy to! - zawyrokowała - Projekt Nowej Matury 2020 i przykładowe pytania ze wszystkich przedmiotów. Opracowany w tajemnicy kilka lat temu, na polecenie mojego Wielkiego Poprzednika. Sądziliśmy, że nasz kandydat w cuglach wygra tegoroczne wybory i za pięć lat, tuż przed kolejną elekcją, ogłosimy ten projekt publicznie. Wówczas społeczeństwo przez aklamację wybrałoby Pana Prezydenta na trzecią kadencję, co byłoby początkiem nowej, wspaniałej dynastii. Niestety, to już nieaktualny plan. Przez te nieszczęsne wybory wszystko się posypało. Będziemy więc musieli wykorzystać to w inny sposób...

------------------------------------------------------------------------------

Zapewne ciekawi Was, jakie rewolucyjne zmiany zakładał ów projekt Nowej Matury. Całe szczęście, już kilka dni potem, dzięki niezmordowanym dziennikarzom śledczym tygodnika "Prosto!" (stażysta biorący udział w ekspedycji do piwnic Ministerstwa był tak naprawdę wtyką redakcji tygodnika), światło dzienne ujrzały niektóre przykładowe pytania z projektu Nowej Wspaniałej Matury. Publikujemy je poniżej w oryginale, wraz ze wskazówkami dla egzaminatorów.

JĘZYK POLSKI
Polecenie:
Przeformułuj poniższe zdania (relacje z wydarzeń kulturalnych) tak, aby brzmiały bardziej zrozumiale dla przeciętnego odbiorcy tekstu czytanego.
[zdanie nr 1] "Wizyta w teatrze dłużyła się niemiłosiernie. Podczas antraktu można było wyjść do przestronnego foyer. Niektórzy z nas poszli załatwić potrzebę fizjologiczną, inni oddać się zgubnym nałogom, a kilka osób przekomarzało się z przemiłą panią inspicjent".
Wskazówki dla egzaminatora:
Oceniamy stopień zbliżenia się odpowiedzi zdającego do zdania wzorcowego (im bardziej zbliżone, tym więcej punktów). Zdanie wzorcowe brzmi:
"Wyjście do teatru ciągnęło się w ch*j. Na przerwie dało się wreszcie wyleźć na korytarz. Jedni poszli się odlać, inni jarali szlugi, a reszta ekipy miała bekę z jakiejś starej kretynki szczerzącej się jak ślepy do kanapki"

MATEMATYKA
Polecenie:
Mamy rok 2020. Dodaj wszystkie cyfry w tej dacie i podaj wynik.
Wskazówki dla egzaminatora:
Uznajemy następujące odpowiedzi: 2, 4, 20, 22, 2020. Za odpowiedź "4" dodajemy jeden punkt bonusowy.

BIOLOGIA
Polecenie:
Scharakteryzuj destrukcyjny wpływ jednego z poniższych zjawisk na organizm człowieka:
szczepienia, żywność GMO, antybiotyki, gluten, plastik, mięso, benzoesan sodu, mleko od krowy
Wskazówki dla egzaminatora:
Dowody naukowe i odniesienia do prac specjalistów nie są niezbędne (i nie przysługują za nie dodatkowe punkty). Premiowane powinno być za to użycie w eseju fraz takich jak: "plaga", "współczesny Holokaust", "celowe działanie", "zniszczenie ludzkości", "koncerny farmaceutyczne", "światowy spisek", "New World Order"

GEOGRAFIA
Polecenie:
Na załączonej, schematycznej mapie świata zaznacz Afrykę oraz Azję i pomaluj je dwoma różnymi kolorami (zestaw kolorowych kredek znajduje się na każdym stanowisku egzaminacyjnym).
Wskazówki dla egzaminatora:
Jeśli zdający pomalował Afrykę na czarno a Azję na żółto, należy unieważnić egzamin i natychmiast powiadomić Pełnomocnika d/s Przeciwdziałania Dyskryminacji Ze Względu Na Rasę.

HISTORIA
Polecenie:
Udziel krótkich odpowiedzi na następujące pytania:
1) Kto był przywódcą Insurekcji Kościuszkowskiej?
2) Gdzie miała miejsce bitwa pod Beresteczkiem?
3) Kto był ofiarą zamachu na Arcyksięcia Ferdynanda?
4) W którym miesiącu wybuchło Powstanie Listopadowe?
5) Ile lat trwała Wojna Trzynastoletnia?
6) W jakim mieście doszło do Zjazdu Gnieźnieńskiego?
Wskazówki dla egzaminatora:
Prawidłowe odpowiedzi zasadniczo brzmią:
1) Kościuszko
2) Pod Beresteczkiem
3) Arcyksiążę Ferdynand
4) W listopadzie
5) Trzynaście lat
6) W Gnieźnie
Niemniej jednak, dopuszcza się uznanie innych odpowiedzi, o ile będą wystarczająco dobrze uzasadnione oraz politycznie poprawne.

CHEMIA
Polecenie:
Spójrz na załączony układ okresowy pierwiastków (tak nazywa się ta duża, kolorowa tabela, którą masz przed sobą).
1. Wypisz wszystkie pierwiastki na literę "B".
2. Wypisz wszystkie pierwiastki, które kojarzą Ci się z czymś, co można spotkać w mieszkaniu.
Wskazówki dla egzaminatora:
Jeśli chodzi o pytanie 2., zasadniczo uznajemy proste skojarzenia (np. "węgiel - węgiel", "żelazo - żelazko"). Skojarzenia bardziej skomplikowane (np. "sód - sól", "wodór - woda") uznajemy pod pewnymi warunkami, określonymi w Załączniku do niniejszego druku. Skojarzenia odległe (np. "potas - ziemniaki") dyskwalifikujemy jako nie spełniające wymogów Klucza.

FIZYKA
Polecenie:
Z punktu A do odległego o 100 kilometrów punktu B wyrusza pociąg, poruszający się z prędkością 80 km/h. Z punktu C do punktu D w tym samym momencie wyrusza pociąg poruszający się z prędkością 60 km/h. Pół godziny później, z punktu E do punktu F wyrusza pociąg "pędolino", poruszający się z prędkością 50 km/h.
1. Który pociąg porusza się z największą prędkością ?
2. Który pociąg pierwszy dotrze do punktu G ?
Wskazówki dla egzaminatora:
Dwuznaczne aluzje w odpowiedzi na pytanie 2. nie dyskwalifikują pracy. W takich przypadkach, po zakończeniu sprawdzania należy sporządzić odpowiedni protokół i zawnioskować do właściwego nauczyciela wychowania seksualnego o podwyższenie oceny z tego przedmiotu i włączenie danej pracy do akt.

WIEDZA O SPOŁECZEŃSTWIE
Polecenie:
Wypisz trzy pierwsze ministerstwa jakie przyjdą Ci do głowy.
Wskazówki dla egzaminatora:
Zasadniczo, uznajemy każdą odpowiedź. Nawet jeśli jakieś ministerstwo nie istnieje w naszym kraju lub w naszym kręgu cywilizacyjnym, nie oznacza, że nie istnieje gdziekolwiek na świecie. A nawet jeśli definitywnie nie istnieje, nie pozwólmy faktom ograniczać kreatywności zdających.

WIEDZA O TAŃCU
Polecenie:
Dokonaj analizy porównawczej sukni Małgorzaty Foremniak podczas paso-doble i Kasi Cichopek podczas fokstrota, z drugiego sezonu "Tańca z Gwiazdami".
Wskazówki dla egzaminatora:
Nie przewidziano.

HISTORIA SZTUKI
Polecenie:
Przyjrzyj się poniższym dziełom malarskim. Które z tych dzieł najlepiej wpisuje się Twoim zdaniem w praktyczną realizację nurtu gender mainstreaming? Odpowiedź uzasadnij.
Przedstawione obrazy:
- "Krzyk" Edwarda Muncha
- "Lekcja anatomii doktora Tulpa" Rembrandta
- "Bociany" Józefa Chełmońskiego
- "Ogród rozkoszy ziemskich" Hieronima Boscha
- dowolne dzieło LeRoya Neimana
- malowidło naskalne z jaskini Lascaux

3. czerwca 2015, 23:49 DST,  52.245 °N, 16.546 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego

sobota, 25 kwietnia 2015

coming soon

Wiosenne przedpołudnie. Brzęcząca w uszach cisza. Tylko wiatr przewiewa pyłki kurzu i foliowe worki przez opustoszałe ulice spokojnego, niczym nie wyróżniającego się miasteczka. Jak okiem sięgnąć, w wąskich uliczkach i ciasnych zaułkach panuje kompletna pustka. Znikąd nie widać żadnego ruchu. Zwykle gwarne i tętniące życiem serce tej lokalnej społeczności, nie wydaje teraz najlżejszego odgłosu. Jak gdyby zamarło w oczekiwaniu na niewypowiedzianą katastrofę. Czy jakaś potworna, niezbadana siła unicestwiła wszystkich mieszkańców tej osady? Nie, oni tu są. Skrywają się w pozornie bezpiecznych czterech ścianach swoich mieszkań. Za plastikowymi oknami stuletnich czynszówek. Za podwójną gardą peerelowskich firanek. Są wszyscy, nie brakuje nikogo. Trzęsące się ze strachu dzieci, przytulone do żeliwnych żeberek kaloryferów. Perfekcyjne panie domu zastygłe w niemym przerażeniu, w oczekiwaniu na nieuchronne. Nieustraszeni na co dzień ojcowie rodzin, teraz obawiający się podejść do okna na bliżej niż trzy kroki, a ich nieprzeniknione twarze, ozdobione wypalonym pół godziny temu niedopałkiem wciąż trzymanym w ustach, nie wyrażają żadnej refleksji. Ciocie-dobra-rada, dygoczące pod łóżkami w paroksyzmie spazmów i dreszczy. Wreszcie seniorzy rodu, kulący się w najdalszym kącie przedpokoju, kurczowo ściskający w dłoniach wyciągnięte przed chwilą z pawlacza zardzewiałe pozostałości jakiegoś straszliwego, przedwojennego samopału. Jaka to siła cisnęła tych prawych obywateli w czeluście ich domowych twierdzy? Jaka niezbadana moc kazała im poszukiwać ostatecznego schronienia w ciasnych ścianach ich domostw?

Słońce coraz wyżej nad horyzontem, dziś ogrzewa tylko wyślizgany bruk miejskich traktów. Wiatr nadal przewiewa pyłki kurzu i foliowe worki przez opustoszałe ulice spokojnego, niczym nie wyróżniającego się miasteczka. Jak okiem sięgnąć cisza i pustka. Gdzieś w oddali niewyraźna sylwetka przemyka z bramy do bramy, spotykając się z niewypowiedzianym potępieniem setek nieodgadnionych spojrzeń skrytych, pozbawionych tchu postaci. Jakby na potwierdzenie tego, w górze trzaska okno jakiejś mansardy. A po chwili daje się słyszeć szum. Szum narastający, jednostajnie i metodycznie. Z każdą sekundą zwiększający na sile. Przebijający się przez złowrogi świst wiatru, który pędzi pyłki kurzu po wyludnionych przestrzeniach. Jest coraz bliżej. Bliżej i bliżej. Gdzieś z podwórza, z głębi oficyny daje się słyszeć głuchy jęk, wyrażający bezbrzeżną trwogę. Bo czymkolwiek jest ten szum, cokolwiek jest jego źródłem, zbliża się nieuchronnie. Zmieniając się w warkot, w nabierający na mocy hałas. Złowieszczy cień przesuwa się po oświetlonych kwietniowym słońcem fasadach. Jest coraz większy i większy. Majestatycznie wypełza zza zakrętu, wjeżdżając na główną arterię miasta, pomiędzy sparaliżowane strachem i grozą ogniska domowe. Powoli sunie przed siebie, wbija się klinem w strwożoną tkankę lokalnej społeczności, nie pozostawiając wątpliwości co do tego, czym jest i co ze sobą przynosi.

BRONKOBUS. Już wkrótce w Twoim mieście. Zawsze w 3D.


24. kwietnia 2015, 22:53 DST,  52.245 °N, 16.546 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

cisza nad wysypiskiem

O sensowności utrzymywania przy życiu sztywnego trupa, jakim jest tzw. cisza wyborcza, napisano już tomiszcza opasłe. Dodawanie kolejnych wątpliwej jakości przemyśleń we wzmiankowanym temacie ma zatem tyle samo sensu, co dosypywanie piasku do Sahary, tudzież złożenie sutego datku finansowego na rzecz sułtana Brunei.

Truizmem nie mniejszym byłoby też sporządzanie listy sposobów i metod obchodzenia ciszy wyborczej. Obchodzenia w sensie omijania jej, a nie w sensie czczenia i świętowania, aczkolwiek Stowarzyszenie Wyznawców Ciszy Wyborczej mogłoby być ciekawą nowinką na odcinku alternatywnych religii. Świętowaliby przeważnie raz do roku, czasem częściej, jak w bieżącym (wówczas jest to tzw. rok przestępczy), przez dwa dni i dwie noce. Funkcję guru, tudzież Najwyższego Kapłana, sprawowałby (nieświadomie) Przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej. Obowiązującą wykładnią - każde słowo, które w okresie trwania ciszy padnie z ust jego, na równi z art. 104 Kodeksu Wyborczego (Dz.U. z 2011 r., nr 21, poz. 112 z późniejszymi zmianami). I jak w każdej szanującej się religii, byłby również Dekalog:
1. Nie będziesz wymawiał imienia kandydata twego nadaremno;  
2. Nie będziesz domalowywał na plakatach wyborczych wąsów, ani innych ciała członków;
3. Nie będziesz agitował: matki, ojca, żony, męża, ptactwa powietrznego i teściowej sąsiada;
4. Nie będziesz manifestował w środkach masowego przekazu;  
5. Nie będziesz przyrządzał kiełbasy wyborczej;
6. Nie będziesz wieszał kandydata twego na żadnym płocie, słupie ani latarni;  
7. Nie będziesz sondaży publikował na zmącenie jasnego osądu bliźniego twego;  
8. Nie będziesz składał fałszywego świadectwa szkolnego przeciw kandydatowi konkurencyjnemu (zaprawdę bowiem, i tak maturę kupił on na bazarze);  
9. Nie będziesz w zamian za głos oddany wręczał bliźniemu twemu alkoholu;  
10. Ani żadnej rzeczy która twoja jest (a jemu byłaby miła).

Zanim jednak wyznanie takie ktoś zarejestruje, uwaga społeczna skupiać się będzie raczej na bardziej przyziemnych kwestiach, związanych z robieniem organów wyborczych w tak zwanego konia. Frajdy jest z tym zresztą co niemiara! Ile tajnych szyfrów powstaje, ile inwencji domorosłych kryptologów paruje w internetowe przestworza z uporem godnym znacznie lepszej sprawy! Były już fikcyjne wyścigi żużlowe, pojedynki tenisowe i mecze koszykarskie - wszystko z ukrytym, rzecz jasna, drugim denkiem. Podczas ostatnich wyborów parlamentarnych, przecieki z sondażowni i z obwodowych komisji publikowano w sieci jako cennik potraw z sejmowej restauracji. "Podaję ceny na godzinę 18:00" - pisał zorientowany w temacie - "Pory 32 zł., Kaczka na kwaśno 26 zł., Papryczki chilli 9 zł., Chłopskie jadło 8,50 zł., Kocia karma 6 zł., ale zyskuje na wartości". Bywalców restauracji było zresztą tamtego wieczora wielu i dochodziło do nieporozumień. Gdy zatem ktoś miał inne preferencje kulinarne i zamiast papryczek wolał buraczki, a zamiast kociej karmy - marihuanę, natychmiast przywoływano go do porządku, w czym prym wiodła słynna Kataryna pisząc: "Panie, pan się kodu nie trzymasz i ludziom się myli!". Istotnie, o ile w przypadku kaczki nie było szczególnych obiekcji, tak buraczki mogły być już dwuznaczne i przywodziły na myśl również inne danie, które zniknęło z sejmowej restauracji odkąd właściciel przetwórni popełnił samobójstwo (albo ktoś mu w tym pomógł - buraczki zaszkodziły bowiem wielu bywalcom jadłodajni i nijak nie przystawały do menu rodem z Wersalu).

Zainspirowany kodem kulinarnym zaproponowałem wówczas, aby szyfrować wyniki w postaci nakładu istniejących tygodników opinii, których preferencje polityczne są raczej oczywiste. "Newsweek" 32 tysiące, "W Sieci" 26 tysięcy, "Polityka" 9 tysięcy... i tak dalej, aż do "NIE!". Przy czym zauważyć należy, że układanie tak wyrafinowanych aluzji ma sens jedynie w przypadku wyborów parlamentarnych czy samorządowych. Gdy bowiem w grę wchodzą wybory prezydenckie, gdzie zmierzy się ze sobą ledwie kilka osób, nie powinno być problemu ze znacznie mniej piętrowymi szyframi.

Ba, są już pierwsze tego przejawy. Zwolennicy jednego z kandydatów w nadchodzących wyborach - Pawła Kukiza (który przy okazji jest również popularnym wokalistą) - zapowiedzieli, że w trakcie ciszy wyborczej będą puszczać przez głośniki największe hity artysty. Jakież to paradne! Proste i oczywiste, a przyczepić się nie ma do czego. Tylko żeby wyrównać szanse, należałoby zaprząc do dzieła również zwolenników pozostałych kandydatów na urząd Strażnika Żyr..., znaczy Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej.

I tak, sympatycy jedynej kobiety w tym gronie, będą się w okresie ciszy wyborczej publicznie zajadać korniszonkami. Pomiędzy nimi, sympatycy innego kandydata będą grać na dudach (zagłuszając przy okazji songi Kukiza). Jeszcze inni będą próbować palić koty, ale sukcesu im trudno wróżyć (kot swój rozum ma i zwieje gdzie konopia rośnie). Są też tacy, który będą tam i z powrotem nosić wilka (razy kilka). Inni z kolei będą się publicznie golić - a kobiety depilować - maszynką "Braun". Wreszcie zwolennicy kandydata, który najbardziej dba o tężyznę fizyczną, nie bez kozery zabiorą się za rzemiosło kowalskie. I gawiedź się czegoś przy okazji nauczy.

Nazwiska pozostałych kandydatów nie kojarzą się już tak jednoznacznie, ale happeningom to niestraszne, wszak happening nie zna granic ni kondomów. Fani kandydata broniącego tytułu będą strzelać z fuzji i donośnie krzyczeć do przechodniów "Ho Ho Ho!" po każdej salwie. Sympatycy najstarszego kandydata będą nosić muszki, a jak ktoś akurat nie ma, bo krawaciarz, to i owocówka nie zaszkodzi. Najtrudniej będą mieć z pewnością zwolennicy kandydata spod znaku zielonej koniczynki, ale powinni coś wymyślić. Koniczynka w klapie może być niewystarczająca, bo łatwo wziąć wówczas delikwenta za Irlandczyka, tudzież posłańca z drugiego końca tęczy (a tęcza jest obecnie w naszej rzeczywistości wysoce dwuznaczna i doszłoby jeszcze do tego, że Najważniejszego Żyrandola pilnowałby od czerwca prezydent Słupska). Ale można na przykład zafarbować włos, albo zagrać coś na gitarze fałszując, a zwłaszcza na basie.

I tylko kandydat Paweł Tanajno nie może nic zasugerować ani swoim nazwiskiem, ani nazwą komitetu. Co i tak pewnie by mu nie pomogło, bo od dawna jest czerwoną latarnią wszelkich sondaży. Ba, nawet z takim symbolem - i to już pech do sześcianu - nie powinien się przesadnie obnosić. Chyba, że zapragnie kiedyś zostać burmistrzem Amsterdamu.

20. kwietnia 2015, 21:41 DST,  52.245 °N, 16.546 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego 

niedziela, 29 marca 2015

zakazana socjologia

Żyjemy w rzeczywistości sondażowej. Bez sondażu nie może obyć się żadne wydanie jakiegokolwiek programu informacyjnego. Sonda z nieśmiertelną kafeterią "TAK / NIE / TRUDNO POWIEDZIEĆ" zapuszcza się korzeniami obok niemal każdego artykułu w internetowych portalach. Współczesny człowiek obowiązany jest nie tylko posiadać pogląd na każdą sprawę, która jest aktualnie ważka, ale też wyrażać go na tak zwanym forum (jeśli to katastrofa lotnicza - wtedy jesteśmy ekspertami od awiacji, jeśli grasujący gdzieś morderca - wówczas każdy z nas jest psychologiem diagnozującym u złoczyńcy zaburzenia psychopatyczne). A że obecnie forum w postaci internetu, dziennikarza, tudzież pracownika sondażowni samo do nas przychodzi, pogląd trzeba sobie wypracować możliwie szybko. Bo co będzie jeśli zaraz zapytają? Może za rogiem czyha właśnie ankieter? A przecież odpowiedzieć: "nie mam zdania, nie znam się na tym" jest tak samo głupio, jak przechodzić przez ulicę po pasach.

Zresztą, zżymanie się na to wszystko trąci truizmem brodatym. Znacznie bardziej interesujący jest fakt, że wszystkie sondaże, sondy i pozostałe badania opinii publicznej, które dostajemy w gotowej postaci dzięki TV, internetowi i prasie, to produkt wysoce przetworzony, niczym olej z McDonalda. Jest to głęboko skrywana tajemnica, ale nad zebranym w tych sondażach wszelkiego autoramentu materiałem, siedzą rzesze speców od opracowania danych i w pocie czoła oskrobują ów materiał z takich odpowiedzi, po których włosy stanęłyby odbiorcom na głowie i zatańczyły paso doble. Oskrobują i oskrobują, aż wreszcie pozostanie jakieś 5% materiału, który można pokazać publicznie bez ryzyka narażenia społeczeństwa na urazy psychiczne. I te 5% przedstawia się jako reprezentatywną próbę opinii publicznej.

A jak wygląda pozostałe 95% materiału? To tajemnica pilniej strzeżona niż życie i twórczość rdzennych mieszkańców Strefy 51. Te oskrobane fragmenty nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego - tak głosi pierwszy paragraf tajnego okólnika krążącego po wszystkich polskich sondażowniach. W każdy piątek około trzeciej nad ranem, przez bramę każdego ośrodka badania opinii publicznej, przejeżdża opancerzona ciężarówka na tablicach rejestracyjnych, których próżno szukać w jakimkolwiek wykazie czy rejestrze. Pasażerowie tego pojazdu są ubrani od stóp do głów na czarno, skrywają oczy za ciemnymi ray-banami, wyposażeni są w broń automatyczną, która w Stanach Zjednoczonych jest dopiero w fazie testów, a próba zapytania ich o cokolwiek spotka się z reakcją, przy której namiętny pocałunek Dementora lub kopnięcie w piszczel Czarnoksiężnika z Angmaru są przednią rozrywką na niedzielne popołudnie. Osobnicy ci wynoszą z budynku firmy badawczej zabezpieczone czarną taśmą izolacyjną lodówki turystyczne, zawierające ów "oskrobany" materiał, który nie ma prawa trafić do mediów. Każda lodówka jest też oklejona ostrzegawczymi znakami z napisem "SOCIOHAZARD". Pojemniki te trafiają do ciężarówki, która z wyłączonymi światłami mijania bezszelestnie wyjeżdża przez bramę sondażowni i oddala się w nieznanym kierunku. Co potem dzieje się z tym niebezpiecznym materiałem badawczym, możemy się tylko domyślać...

Na szczęście, w ubiegłym tygodniu jedna z takich lodówek niezwykłym wręcz trafem (ciężarówka podskoczyła na "leżącym policjancie", pojemnik wyleciał z jej wnętrza i potoczył się do rowu) trafiła do nas, w związku z czym możemy teraz publicznie ujawnić jej zawartość. Mając przy tym nadzieję, że nie dojdzie do ogólnospołecznych rozruchów, przewrotów w Parlamencie i krachu na owocowej giełdzie warszawskiej. Zapnijcie pasy i nie dzwońcie do Prezydenta Federacji Rosyjskiej. Oto, jakie odpowiedzi ankieterzy zebrali na ulicach naszych miast i wsi w okresie ostatnich dwóch miesięcy.


Pytanie: Co pan/i sądzi o rosyjskim embargo?
Odpowiedzi:
 - Jestem za
 - Jestem przeciw
 - Nie wiem co to jest, ale chyba jeszcze tego nie jadłem
 - Powiem panu, że borygo lepiej działa i jest wydajniejsze
 - Mienia zawut Władimir. Szto ty gawarisz?

Pytanie: Kto pana/pani zdaniem wygra tegoroczne wybory prezydenckie w Polsce?
Odpowiedzi:
 - Andrzej Duda
 - Piotr Duda
 - Fabian Duda
 - Ondrej Duda
 - Jerzy Duda-Gracz

Pytanie: Czy "Ida" dostanie Oscara?
Odpowiedzi:
 - Jeśli się postara
 - Jak się nie zabezpieczy
 - Jak się nie będzie ciepło ubierała
 - Jak nie będzie grała niedostępnej
 - Jak nie będzie żydzić
 - O ile ten Oscar będzie ją chciał

Pytanie: Jak pan/i ocenia film "50 twarzy Greya"?
Odpowiedzi:
 - Boleśnie rozczarowujący
 - Dogłębnie nurtujący
 - Stosunkowo niezły
 - Tortura dla oczu
 - Panie, te geje już się wszędzie panoszą

Pytanie: Jakie jest pana/pani zdaniem najlepsze lekarstwo na górnicze bolączki?
Odpowiedzi:
 - Sadło świstaka
 - Węgiel leczniczy
 - Terpichol
 - Semtex
 - Polopiryna C. Ale koniecznie musi być C

Pytanie: Kto pana/pani zdaniem powinien pojechać na Eurowizję?
Odpowiedzi:
 - Tomasz Terlikowski
 - Magdalena Ogórek
 - Piotr Kraśko
 - Władimir Putin
 - Mysłowianie
 - Eurodeputowani

Pytanie: Co pan/i sądzi o dronach roznoszących paczki?
Odpowiedzi:
 - Jaja se pan robisz? Przecież drony wymarły dawno temu!
 - Co chwilę jakąś zarazę tu roznoszą, burżuje cholerne!
 - A był u mnie wczoraj taki jeden, ale nieuprzejmy jakiś, i alkoholem od niego waliło
 - Panie, te geje już się wszędzie panoszą

Pytanie: Co się panu/pani ostatnio spodobało w telewizji?
Odpowiedzi:
 - Beata Tadla
 - Reklama "Włączamy niskie ceny"
 - Jak ten Palikot interes rozkręcał przed kamerami. No sztuczny, a jaki?!
 - Festiwal Opolski w osiemdziesiątym drugim
 - Jak Lenin śpiewał mi się podobało. Jak to on nie śpiewał? No, Lenon, mówię przecież...
 - Transmisja na żywo z lądowania człowieka na Marsie
 - Taki program jak gwiazdy skaczą z trampoliny do basenu. I słuchaj pan, jeden wziął, skoczył i nie trafił. No do basenu nie trafił. Jak to się nazywało? Aaa... czekaj pan... już wiem! "Twoja twarz brzmi poziomo" czy jakoś tak.
 - Mi się spodobało, jak w Modzie na Sukces córka siostry szwagra kucharki teściowej przyjaciela Ridge'a wyszła za tego krawca, który szył suknię Brooke, jak wychodziła za brata synowej matki ginekologa Stephanie. Tylko, że ona zaraz potem umarła, po tym ślubie. Kto? No przecież tłumaczę jak komu dobremu. Córka siostry szwagierki... znaczy szwagra...
 - Panie, te geje już się wszędzie panoszą

Pytanie: Jaką zasadą się pan/i w życiu kieruje?
Odpowiedzi:
  - Wodorotlenkiem sodu
  - Żel uświęca środki
  - Karpie dżem
  - Wszystko albo nic
  - Trzecią zasadą termodynamiki

Pytanie: Co pan/i sądzi o aferze w SKOK-ach?
Odpowiedzi:
 - Za Małysza tego nie było
 - Reklamy, gwiazdorstwo, woda sodowa - to i nic dziwnego, że już nie skaczą tak dobrze
 - Eee tam, taka afera... Jak mój dziadek w trzydziestym czwartym zrobił skok, na bank, to poleciało dwóch dyrektorów i jeden wiceminister!
 - Panie, tego Tajnera to już dawno powinni wyp... eee... wywalić

Pytanie: Jaka jest pana/pani ulubiona potrawa?
Odpowiedzi:
 - Serce i mózg
 - Barszcz z krykietem posypany estrogenem
 - Ryba z tuńczykiem
 - Risotto z kaszy i makaronu
 - Różnie, ale najbardziej lubię sobie wypić ekspresso
 - Gołąbki, ale nie znoszę tych piór w talerzu
 - Krem z rodzynek, najlepiej takich świeżo zerwanych z krzaka
 - Potrawa? Po trawie to ja mam odlot, a potem śpię

Pytanie: Jaką książkę pan/i ostatnio przeczytał/a?
Odpowiedzi:
 - Tygodniowe inspiracje Biedronki
 - Apokalipsę świętego Jana
 - Kapitał Karola Maya
 - Trylogię Sienkiewicza, ale nie wiem kto to napisał
 - Koran - mówię panu, wystrzałowa lektura!
 - 50 twarzy goja - no, wie pan, takie cuś o antysemityźmie
 - Rozkład jazdy Polskiego Busa
 - Necronomicon
 - Księgę przewodów i rozwodów
 - Instrukcję składania szafki z IKEI, ale przestałem czytać na bułgarskim
 - Władcę Pierścieni - to na podstawie filmu, ale mówię panu, ten pisarz dużo pozmieniał

29. marca 2015, 01:31 CET,  52.245 °N, 16.546 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego 

sobota, 7 marca 2015

aviator

Przed godziną 11:00 do Sali Kongresowej w Warszawie wjechał wóz strażacki i chwilę potem mogła już rozpocząć się z wielką pompą uroczystość inauguracji kampanii prezydenckiej Bronisława Komorowskiego.

"Bronek, Bronek, Bronek!!!" - ochrypłym głosem skandowała cała sala już drugą godzinę, aż wreszcie główny bohater uroczystości wkroczył na scenę dziarskim krokiem, ubrany w koszulkę z napisem "Let Me Entertain Yoó!". Niezbyt czytelny przekaz hasła wyjaśnił się chwilę potem, gdy Prezydent zapewnił, że potrafi wyciągać wnioski z popełnionych gaf i odtąd już żadne krzyki i płacze nie przekonają go, że tam gdzie jest "ó" powinno być "u".

Bronisław Komorowski w krótkich żołnierskich słowach podziękował przybyłym gościom, po czym zapewnił, że motywem przewodnim jego kampanii będą zgoda i bezpieczeństwo, a następnie zaintonował oficjalną pieśń swojej kampanii. Song zaczyna się od słów: "Pojedziemy na łów, na łów, towarzyszu mój; Dorżniemy watahy, dorżniemy też sfory i dorżniemy rój".

Po tym jakże podniosłym i majestatycznym wykonaniu kampanijnego hymnu, na mównicę zaproszono znane osoby ze świata mediów, sportu i kultury, które oficjalnie udzieliły swego poparcia Bronisławowi Komorowskiemu. Wśród owych cenionych postaci znaleźli się między innymi: bokser Przemysław Saletra, żużlowiec Tomasz Gołąb, satyryk Maciej Szczur, reżyser Agnieszka Niderland, kuchenny autorytet Magda Gęśler, piosenkarz spod samiuśkich Tater - Sebastian Kurpiel-Bagietka, aktorka światowego formatu - Alicja Gąsienica-Dżdżownica, dziennikarka znana z programu "Rozmowy w mroku" - Ewa Strzyga, oraz wreszcie muzykalni bliźniacy - bracia Stolec, znani z przebojowej kapeli "Stolec Orkiestra".

Każda z tych osób krótko opowiedziała, dlaczego popiera Bronisława Komorowskiego w jego staraniach o Mały Biały Domek. Jednak dopiero chwilę potem miała miejsce prawdziwa niespodzianka tej konwencji. Zza kulis, przy aplauzie publiczności, wybiegł sam Gaweł Gawlikowski - reżyser, twórca najgłośniejszego polskiego filmu ostatnich miesięcy, dzieła pod tytułem "Id", opowiadającego o odradzaniu się polskiego nurtu psychoanalizy w trudnych latach powojennych. Prowadzący uroczystość przez dobre pięć minut wymieniał wszystkie nagrody, którymi wyróżniono film Gawlikowskiego na najważniejszych światowych festiwalach. Od najbardziej prestiżowej, czyli Oskarda, po nie mniej znaczące Złote Groby, Złote Lwice, Złote Kaczki oraz nagrodę NAFTA.

Prezydent podziwiał statuetki przyniesione przez reżysera, po czym w swoim stylu skomentował wielkość figurki Złotej Kaczki:
"Niezbyt duża jest ta kaczka, jakoś taka niedożywiona chyba... A za moich czasów to były kaczki! Jak się szło na polowanie, to jak one się wzbijały w powietrze, to słońce potrafiły zasłonić na długie godziny. Olbrzymie okazy, dorodne, tak tak, tak to drzewiej bywało... A u każdej szpony jak u orła, zęby wielkie i ostre jak u wilka. Jak raz jednego uczestnika nagonki trzepnęła skrzydłem, to chłopak był jedną nogą u Abrahama. A innym razem, posłuchajcie Państwo, bo to jest ciekawa historia, doniesiono mi, że podziemia Warszawy terroryzuje pewna wyjątkowo złośliwa złota kaczka. Mieszkańcom stolicy, porządnym obywatelom, nakradła mnóstwo złota i kosztowności, śmiercią groziła, niewiasty i dziatwę więziła, no straszne historie, dajcie państwo wiarę. A ja wtedy akurat na polowaniu w Budzie Ruskiej przebywałem, mamuta tropiliśmy z kolegą z bractwa kurkowego już trzeci tydzień, wyjątkowo przebiegłe stworzenie... Ten mamut znaczy się, nie kolega. Bo kolega wyjątkowo porządny człowiek, Dimitrij, Rosjanin spod Ufy. Ale o czym to ja...? Aha, i wtedy przybiega ten posłaniec z Warszawy, że ta kaczka tam... No to ja na koń wsiadłem i do stolicy co koń wyskoczy. I schodzę w podziemia. Pięć dni proszę państwa, pięć dni bez jedzenia i kropli wody tą bestię tropiłem po warszawskich kazamatach. Szczury z piskiem uciekały mi spod stóp, bezdomni ostatnią kromką chleba się dzielili. I raz, jak byłem gdzieś pod Starym Rynkiem, to wyłazi nagle takie paskudztwo, zielone całe, oczy wilcze, ruchy kocie, ogon długi jak dług publiczny. No mówię państwu, do kaczki niepodobne, więc się go pytam: "Ktoś ty?". A to mi mówi, że on jest Bazyl i coś tam dalej, nazwisko już zapomniałem, Liszek czy Lisiak, i mi mówi jeszcze - posłuchajcie państwo - że on mnie w kamień zamieni. A ja mu na to, że w kamień to mnie dopiero po moim trupie zamienią i na Krakowskim Przedmieściu przed Pałacem ustawią na wiekuistą dla narodu pamiątkę. Wtedy jak on się - uwierzcie państwo - przeraził, jak ogon podwinął, jak czmychnął w te czeluście na oślep, to mówię państwu - takie korytarze wydrążył, że pani Hania nasza kochana, jak metro budowała, to już miała ułatwione zadanie. Tak tak, to - nie chwaląc się - również dzięki mnie nasze metro warszawskie w tak błyskawicznym tempie mogło powstać... Ale ta kaczka, no właśnie... No więc idę ja dalej, u kresu sił i wytrzymałości, i nagle światło takie złote w oddali. Widzę ją. Siedzi sobie na górze złotych dukatów, puszy się jak oligarcha jakaś, jak nabab turecki, wyobraźcie sobie państwo. I mi jeszcze grozić zaczyna, że ona mnie przed Trybunał Stanu postawi, że mnie zamknie w więzieniu, od zdrajców i agentów wyzywa. A kły u niej jak szable, mówię państwu! I skrzydłami jeszcze bije. Ale ja wtedy jak fuzję z pleców zdjąłem, jak wypaliłem jej w te złowieszcze ślepia! Tak - za przeproszeniem - pieprznęło, proszę państwa, tak ziemia zadrżała, tak zatrzęsło, tak wielkie nastąpiły ruchy podłoża, że od tej chwili ulica Tamka w Warszawie jest cała pochyła! Ho ho!"

Zakończenie przemówienia niespodziewanym okrzykiem sprawiło, że cztery osoby na widowni aż podskoczyły na swoich krzesłach. Wszyscy pozostali natomiast mniej lub bardziej gwałtownie wybudzili się tymczasem z drzemki i aplauzem nagrodzili opowieść Pana Prezydenta.

Nie był to jednak koniec emocji. Prowadzący konwencję przedstawił bowiem trzy najważniejsze osoby w sztabie wyborczym Bronisława Komorowskiego. Towarzystwo niezwykle międzynarodowe. Szefem sztabu został Raymond Tusk, lobbysta i człek obyty w polityce, który musiał w trybie pilnym emigrować ze Stanów Zjednoczonych do kraju swoich przodków, ponieważ popadł w jakieś zatargi z wiceprezydentem USA Frankiem Underwoodem. Głównym strategiem kampanii został natomiast pochodzący z Rosji radzieckiej zakonnik, brat Anastazy Słupkow-Sondażow z bractwa Pijarów, jak wieść niesie - podobno potomek samego Raz Putina. Wreszcie, rzecznikiem prasowym sztabu Bronisława Komorowskiego ogłoszono panią Małgorzatę Pomidor. Jej znakiem rozpoznawczym ma być fakt, że na każde pytanie dziennikarzy będzie odpowiadać: "pomidor!".

A potem nastąpiło najbardziej wyczekiwane wydarzenie dnia. Ogłoszenie hasła kampanii wyborczej Bronisława Komorowskiego. Tekst odsłonił uroczyście Pan Prezydent wraz z Małżonką. Pociągnęli za sznurki i oczom widzów ukazało się wypisane olbrzymią czcionką hasło: "HO HO HO".

- Oto jest hasło na trudne i niebezpieczne czasy! - z dumą stwierdziła Agnieszka Niderland

- Proste, a ileż treści niesie w sobie! - wtórował jej Maciej Szczur

O komentarz specjalnie dla nas pokusił się też sam Raymond Tusk, który - jak się okazało - doskonale pamięta ojczystą mowę. Nowy szef sztabu zauważył, że hasło to doskonale łączy wszystkie grupy społeczne, a właśnie jedność oraz integracja narodu są myślą przewodnią tej kampanii. Tusk dodał również, że hasło to stanowi uniwersalną odpowiedź na wiele trudnych pytań, które mogą się pojawić w trakcie kampanii wyborczej:

- Co Pan Prezydent zamierza zrobić dla kraju w kolejnej kadencji? - HO HO HO!
- Jak żyć, Panie Prezydencie? - HO HO HO!
- Ile pieniędzy wydał Pan na kampanię wyborczą? - HO HO HO!
- Jak długo jeszcze dług publiczny będzie rosnąć? - HO HO HO!
- Jak bardzo zadłużony jest ZUS? - HO HO HO!
- Co będzie jeśli Rosja na nas napadnie? - HO HO HO!
- Podoba się Panu pani kanclerz Niemiec? - HO HO HO!

I wydawałoby się, że w tym momencie uroczystość można by już zakończyć. Przemówili najważniejsi goście. Znamy hymn, hasło oraz skład sztabu wyborczego. W niebo wzbiły się setki balonów, chińskie lampiony oraz białe gołębie (w ostatniej chwili ktoś powstrzymał Prezydenta, który na ten widok odruchowo zaczął szukać swojej dubeltówki). Na gości runęły kilogramy konfetti, wyprodukowanego z list podpisów pod obywatelskimi projektami ustaw o jednomandatowych okręgach wyborczych i o przywróceniu wieku szkolnego od siódmego roku życia.

Ale nie! To jeszcze nie koniec! Zadymiło, zakopciło i na salę wtoczył się olbrzymi autobus. "Oto jest BRONCHOBUS!!!" - prowadzący uroczystość ledwo przekrzyczał rozentuzjazmowany tłum. Jak się po chwili dowiedzieliśmy, w Polskę ruszy 314 takich pojazdów, po jednym na każdy powiat. Wszystkie będą wieźć na pokładzie działaczy partyjnych, członków sztabu i wolontariuszy, którzy mają za zadanie agitować i nakłaniać do głosowania na Bronisława Komorowskiego wszędzie tam, gdzie Bronchobus zajedzie. A nazwa pojazdu bierze się stąd, że nie spełnia on europejskiej normy emisji spalin EURO3, w związku z czym zatruwa powietrze tak bardzo, że każdy kto spotka ten autobus na szosie, będzie się musiał natychmiast poddać zabiegowi bronchoskopii...

... a wtedy - zgodnie z dewizą "Smog w każdym powiecie" - spłoszony swego czasu przez Prezydenta Bazyliszek nie będzie już jedynym smokiem w kraju (jedynym, bo ten wawelski to jednak dinozaur, co udowodnił swego czasu profesor dendrologii stosowanej - pan Giertych senior).

Oczywiście, Bronchobusy nie będą jedynie wozić działaczy i zmieniać składu chemicznego polskiego powietrza. Zaplanowano szereg atrakcji dla ludu wszędzie tam, gdzie się pojawią. Będzie rzecz jasna poczęstunek, z tym że nie będzie to - jak nas solennie zapewniono w sztabie - żadna kiełbasa wyborcza. Będzie za to rosół z dziada-pradziada oraz dziczyzna upolowana osobiście przez Bronisława Komorowskiego, a dla ochłody piwo "Cień kniei". Przygrywać będzie muzyka zespołu "Łowiecka Dawać". Dzieci będą mogły napisać dyktando, a dorośli wziąć udział w teście o Radzie Bezpieczeństwa Narodowego lub postrzelać z fuzji. Każdy kto trafi "dziesiątkę" trzy razy z rzędu otrzyma zdjęcie Prezydenta z autografem, a jeśli dodatkowo uczyni to z zawiązanymi oczami, będzie mógł zadać osobiste pytanie Małgorzacie Pomidor. Wreszcie, w Bronchobusach będzie można nabyć polecaną osobiście przez Bronisława Komorowskiego bestsellerową pozycję książkową pt. "Jak złowić jelenia - myślistwo i polityka dla średniozaawansowanych".

Po tych zapowiedziach, pojazdy oklejone podobiznami Prezydenta oraz reklamami sponsorów kampanii ("OSIKAM - lampy i żyrandole, profesjonalne oświetlenie pałaców i zabytkowych wnętrz"; "GRUBY ZWIERZ - sklep internetowy, wszystko dla myśliwych", "WĄS-KILLER - trymery do zarostu tak ostre, że ścinają z nóg!"), ruszyły w Polskę.

A gdy kurz opadł, na osypanym konfetti podeście zobaczyliśmy sylwetkę Bronisława Komorowskiego.
- Jak to, Panie Prezydencie, to pan nie pojechał Bronchobusem? - pytamy
- Bynajmniej! Słyszeliście, że jeden z moich konkurentów będzie prowadził kampanię z samolotu?
- Tak, to Janusz Korwin-Mikke - odpowiadamy
- No właśnie! Więc ja nie mogę być gorszy! Za chwilę zakładam gogle, pilotkę i ruszam w Polskę drogą powietrzną. Na drzwiach od stodoły!
- Ach tak... A daleko pan na tych drzwiach od stodoły zaleci?
- Ho ho ho!

7. marca 2015, 23:05 CET,  52.245 °N, 16.546 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego

poniedziałek, 23 lutego 2015

łże-warzywa


"Polskie warzywa", a kraj pochodzenia... Hiszpania!

Skandal!!! To jawnie antypolskie i cyniczne działanie polskojęzycznych supermarketów, reklamowanych przez kulinarnych celebrytów o niejasnej i podejrzanej proweniencji! (są powody by sądzić, że siostra sąsiadki stryja jednego z nich obsługiwała w knajpie, naprzeciw której mieściła się pralnia odwiedzana przez stalinowskich prokuratorów). To szkodliwa kampania bez precedensu, to opluwanie polskiej tradycji rolniczej, szyderczy zamach na korzenie ojców mowy i królewski szczep piastowy!

Zatem, niniejszym żądamy w Polsce POLSKICH sklepów ze świeżymi POLSKIMI warzywami z gruntu, również w styczniu i lutym! Żądamy nowalijek przez okrągły rok! Nie będzie Hiszpan pluł nam w twarz i dzieci nam warzywił!

23. lutego 2015, 13:51 CET,  52.245 °N, 16.546 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego


czwartek, 29 stycznia 2015

nowy kanon lektur (część 2.)

Nadszedł czas, aby ujawnić drugą część wciąż skrywanego przed opinią społeczną projektu nowego kanonu lektur szkolnych. Ministerstwo zdecydowało się na tak dalekosiężne kroki, aby uwspółcześnić treści przekazywane przez obowiązkowo czytane w szkole książki, że może się to okazać zbyt wielkim szokiem dla wielu osób korzystających z publicznej oświaty. A najazdu na stolicę połączonych sił uczniów i nauczycieli, mogą nie wytrzymać co bardziej wątłe gmachy i organizmy.

Przypomnijmy - wiekopomna zmiana ma kryptonim "666" i opiera się na założeniu, że trzon literatury obowiązkowej na każdym poziomie edukacji (szkoła podstawowa, gimnazjum, liceum) stanowić będzie 6 tytułów. W sumie daje to 18 książek, które każdy uczeń w ciągu swojej szkolnej przygody poznać będzie musiał piekielnie dobrze. W poprzednim odcinku znalazło się pierwsze dziewięć tytułów, teraz pora na kolejne.

GIMNAZJUM (c.d.)
  • Mniej więcej w połowie gimnazjalnej edukacji, uczniowie zetkną się z książką traktującą o sprawach bardzo aktualnych. "Rajd utracony" to wywiad-rzeka, który przeprowadził brytyjski dziennikarz motoryzacyjny John Milton (gwiazda programu "Top Zbir") z polskim kierowcą wyścigowym Rupertem Haubicą. Sportowiec przybliża czytelnikom, jak rozpoczęła się jego wielka kariera, a stało się to w chwili, gdy jako 5-latek w garażu zawrócił "na trzy" "Maluchem" swojego ojca. Później zmagał się z wieloma przeszkodami, trenował w szopach, poskramiał rosnące ceny paliwa, driftował po szosach gminnych i powiatowych, omijając zające, dziki, łosie i jelenie, które wypadały na jezdnię i zastygały w niezrozumiałym bezruchu. Rupert wyjechał na Zachód jednak dopiero wtedy, gdy w Polsce zaczęto budować zbyt mało dziurawe drogi, aby dało się na nich doskonalić rajdowe manewry.
  • Kolejną lekturą będzie pozycja, która wzmocnić ma w nastolatkach wrażliwość na kwestie społeczne. Książkę pod tytułem "Menel gdański" Maryśka Konopicka wydała w drugim obiegu, ponieważ zarówno jej imię jak i nazwisko za bardzo kojarzą się z niedozwolonymi substancjami, a pod pseudonimem pisać nie chciała. Zakazaną początkowo księgę, niedawno przywrócono do łask, w czym ogromną zasługę miał ekscentryczny polityk i poseł na Sejm - Janusz Gasikot. Fabuła powieści koncentruje się wokół monotonnej codzienności trójmiejskich zbieraczy złomu i bezdomnych. Oprócz przeczesywania miejskiej dżungli pod kątem metali szlachetnych, bohaterowie książki pełnią wolontariat na parkingach przy centrach handlowych (gdzie bezinteresownie pomagają kierowcom znaleźć wolne miejsce do parkowania oraz odstawić wózek zakupowy), a w wolnych chwilach piją wino owocowe "Grom", które za 2,99 zł. kupują w sieci dyskontów "Boża Krówka". Leniwie toczące się życie przerywa rozporządzenie miejskich radnych, zakazujące przyjmowania do skupu puszek po piwie oraz złomu w ilościach detalicznych. Bohaterowie zakładają wówczas ZBoWiD - Zrzeszenie Bojowników o Wino i Denaturat (imienia "Króla Złotego"). I wystosowują 21 postulatów, domagając się między innymi gwarancji stałych cen skupu aluminium do 2163 roku.
  • Jeszcze przed ukończeniem gimnazjum, uczniowie sięgną do klasyki literatury brytyjskiej, poznając twórczość jednego z jej najwybitniejszych przedstawicieli, jakim z całą pewnością był William Szejk-spij. Ministerstwo zaleca, aby gimnazjaliści w całości przeczytali jedno z jego najsłynniejszych dzieł: "Rodeo i Julia". Tym bardziej, że fabuła nie jest szczególnie skomplikowana. Jak pamiętamy, akcja dzieje się na początku XX wieku. 15-letnia Julia wyrusza wraz z rodzicami, na statku "Santa Mierda", do Stanów Zjednoczonych, za chlebem. Rodzina osiedla się przy granicy z Meksykiem, w strefie którą zarządza polski emigrant Aria Jontek (stąd nazwa strefy: Arii Zona). Dziewczyna poznaje tam między innymi młodego, bogatego ranczera, który nazywa się McBet, uwielbia hazard i zakłady, a podobno jest również potomkiem króla Ekwadoru. Kolejnym z pierwszoplanowych bohaterów jest nieokrzesany cham o imieniu Let, którego ojciec posiada ranczo rywalizujące z ranczem McBeta na rodeo i wyścigach konnych. Rywalizacja zwaśnionych rodów schodzi jednak na plan dalszy, gdy pewnego dnia Indianie ze szczepu Siksów, pod dowództwem legendarnego buntownika Piwetou, porywają Julię. Wówczas McBet, cham Let, oraz lokalny lekarz i przedsiębiorca zajmujący się przetwórstwem rtęci - doktor Queen, wyruszają Julii na odsiecz.

LICEUM
  • Na początek licealnej przygody z literaturą, Ministerstwo proponuje wyjątkowo przystępną pozycję. "Gra o trąd" Martina R.R. George'a - bestseller, który doczekał się już za oceanem ekranizacji w postaci hitowego serialu - wzbudza zresztą wiele kontrowersji ze względu na śmiałe sceny seksu i dekadenckie przesłanie. Fabuła ma jednak charakter przygodowo-sensacyjny. Gdy z tajnego laboratorium w paryskim Instytucie Pasteura znikają fiolki zawierające śmiertelnie niebezpieczną, eksperymentalnie zmodyfikowaną bakterię wywołującą trąd, los ludzkości leży w rękach specjalnie powołanego zespołu naukowców. Wraz z towarzyszącymi im agentami służb specjalnych i najemnikami Legii Cudzoziemskiej, badacze pod dowództwem doktora Stromsanda, muszą odnaleźć złodziei, zanim będzie za późno.
  • W tej samej klasie, uczniów czeka również jednak nieco poważniejsze wyzwanie, w postaci spotkania z klasyką polskiej literatury - "Trylogią" Henryka Serkiewicza. Monumentalne dzieło opowiada o perypetiach "Zielonego Piekła" - zespołu radykalnych, wegepozytywnych ekologów, którym przewodzi niejaki Adam Ratrak. Licealiści będą zobowiązani zapoznać się z wybranymi fragmentami wszystkich trzech tomów "Trylogii", w skład której - jak pewnie doskonale pamiętamy - wchodzą:

    • "Ogniem i Kwieciem" - Ekolodzy rozpoczynają batalię z rolnikami, regularnie wypalającymi trawy na polach, co niekorzystnie wpływa na środowisko naturalne. Ich lokalne, jednorazowe akcje protestacyjne przestają jednak odnosić skutek, gdyż rolnicy łączą się w kółka rolnicze pod wodzą niezmordowanego Andrzeja Peppera, pseudonim "Pieprz". Do walki z ekologami ściągają też posiłki ze sprzymierzonej Ukrainy, na czele z potomkiem Hunów - groźnym, nieokiełznanym kołchoźnikiem imieniem Bo. Rolnicy korzystają z wiedzy taktycznej Bo Huna i spędzają ekologów do głębokiej defensywy. Wówczas zastępca Adama Ratraka - Jan Skrzeloziele - wzywa na pomoc hippisów. Ten manewr przesądza sprawę - hippisi w mgnieniu oka wypalają tyle trawy, że rolnikom nic już nie pozostaje.

    • "Biotop" - Najbardziej rozbudowana i wielowątkowa część "Trylogii", której streścić w kilku zdaniach nie sposób. Główny nurt akcji jest zbudowany wokół gospodarczej ekspansji Szwedów, którzy w różnych miejscach Polski planują zbudować potężne fabryki - mebli "IKRA", samochodów "WOLNO" i samolotów "SCHAB ANGINEN". Ekolodzy z "Zielonego Piekła" nie nadążają z protestami i happeningami. Co w jednym miejscu znajdą biologiczną przeszkodę dla szwedzkiej inwestycji, wróg natychmiast znajduje sobie nową lokalizację. Ekologom sprawę utrudnia dodatkowo przekupiony przez Szwedów wiceminister środowiska Radzimir Wiłł, który rzuca Ratrakowi formalne kłody pod nogi, a w finale doprowadza nawet do jego aresztowania. Epickie zakończenie powieści ma miejsce pod Częstochową. Sprawę na korzyść ekologów przesądza wtedy obecność w wodach gruntowych bakterii o nazwie Kmicic (po łacinie: traitoris babinich), która ostatecznie przekonuje Szwedów do rezygnacji z gospodarczego podboju Polski.
    • "Pan Wołobykowski" - Tym razem ekolodzy z "Zielonego Piekła" pomagają tytułowemu panu Wołobykowskiemu, który dysponuje ogromnym stadem krów. Wpada jednak w kłopoty finansowe, w efekcie których grozi mu utrata całego stada (a samemu stadu - bilet w jedną stronę do ubojni). Perspektywa hekatomby setek krów i byków wzrusza bogatego biznesmena ze Szkocji - Ketlinga, który - ze znaną dla Szkotów hojnością - bez mrugnięcia okiem wspomaga ekologów finansowo. Tym sposobem do skutku mogą dojść plany nie widzianej dotąd na taką skalę operacji - przepędzenia całego stada przez setki kilometrów, aż w okolice Podola Kamieńskiego, gdzie ów biznesmen dysponuje odpowiednią ilością gruntu. Podczas ryzykownej wyprawy, wszystkim ekologom z "Zielonego Piekła" grozić będzie śmiertelne niebezpieczeństwo, a ich więzy przyjaźni zostaną wystawione na próbę.
  • Druga klasa liceum to dwie kolejne, niezwykle ważne pozycje książkowe. Na początek "Bacówka" Bolesława Niemca, czyli chwytająca za serce, naturalistyczno-realistyczna opowieść z historycznym tłem, o przygodach podhalańskiego bacy z Poronina - Józefa Ślimaka i jego żony - Jagny z domu Gąsienica. Utrzymujący się z turystów górale zmagają się z malejącą liczbą gości w swoim pensjonacie. I chociaż próbują niemal wszystkiego, aby przyciągnąć turystów - organizują pokazy strzyżenia baranów, parzenia parzenic czy lepienia bałwana z igelitu - niewiele to pomaga. Dochodzi wręcz do tego, że pazerny bankier - niejaki Żyd Nietoperz - chce za długi zlicytować domek Ślimaka. Wtedy jednak, niczym deus ex machina, pewnej nocy bacę odwiedza tajemniczy wróż Maciej Owczarz. Ma on dla górala niezwykłą propozycję, która pomoże mu odbudować się finansowo. Chodzi o ugoszczenie przez kilka tygodni pewnego uciekiniera z Rosji, który musi się ukrywać przed pościgiem. Gość ten dysponuje ponoć ogromną sumą pieniędzy, a jego nazwisko - Włodzimierz Ilicz - niewiele Ślimakowi mówi, dlatego baca zgadza się bez wahania. Nie podejrzewając nawet, jak bardzo ta decyzja zmieni wkrótce jego życie.
  • W drugiej klasie licealiści zetkną się również z polską fantastyką. Spośród wielu dzieł w tym nurcie, Ministerstwo zaproponowało twórczość najsłynniejszego autora polskiej fantastyki - Andrzeja Dyszkowskiego, a konkretnie powieść pt. "Niedźwiedźmin". Książka opowiada o skrytym w ostępach Bieszczad posterunku Straży Granicznej, którym dowodzi sierżant Robert Hutnicki. Funkcjonariusz skrywa ponurą tajemnicę - w dzieciństwie został ugryziony przez niedźwiedzia. I od tego momentu, podczas każdej bezgwiezdnej nocy przeobraża się w pół-człowieka Niedźwiedźmina, znanego też jako Robin Hut - bezwzględny mściciel tańczący z wilkami i walczący z przemytnikami w bieszczadzkich lasach. Niestrudzenie tropi kontrabandy oraz handlarzy żywym towarem, którzy przerzucają ludzi z Ukrainy do Polski za horrendalne stawki. Do utraty tchu toczy boje z każdym przejawem kłusownictwa i niszczenia dzikiej przyrody Bieszczad. A pomaga mu w tym krąg "Sprzysiężonych" - grupa banitów i społecznych wyrzutków, do której należą między innymi: Szkarłatny Wilk (opiekun wilków w ogrodzie zoologicznym, wyrzucony z roboty za nadmierną słabość do wina owocowego - stąd ksywka), Mały Czerwony John (niewielki wzrostem, ale wielki sercem były działacz Partii Komunistycznej, który po upadku socjalizmu zaszył się najpierw esperalem, a zaraz potem zaszył się w bieszczadzkich lasach), oraz Braciszek Tak i Siostrzyczka Nie (dwoje zakonników z nieodległych klasztorów, wydalonych ze stanu duchownego za romans ze sobą). Książka jest perłą polskiej literatury współczesnej, także dzięki opisaniu całego spektrum polskiej demonologii rustykalnej - przez fabułę przewijają się najprzeróżniejsze upiory: strzygi, rusałki, leśne nimfy, kleklemanki, południce, utopce, płanetnicy, wiły, skrzaty i żywiołaki.
  • Tuż przed egzaminem dojrzałości, uczniów czekają najtrudniejsze wyzwania. Bo właśnie w trzeciej klasie zetkną się z najcięższymi gatunkowo pozycjami literackimi. Na początek będą to "Cierpienia młodego teriera" autorstwa Johanna von Wolfganga - wybitnego przedstawiciela niemieckiego romantyzmu. Bodaj najwybitniejsze filozoficzno-literackie dzieło epoki, obok książki "Kubuś Puchatek fatalista i jego fan" Dennisa D. Derota. Narratorem w "Cierpieniach..." jest młody terier szkocki, zabierany przez swoją panią (piosenkarka o pseudonimie "Karma") na bankiety, rauty i inne wystawne przyjęcia, a nawet do telewizji, do programu muzycznego "Mouse, Bee and Music", w którym Karma jest jurorką. Wszędzie tam nasz terier gromadzi obserwacje, którymi potem dzieli się z czytelnikiem w formie filozoficznych refleksji. Krytykuje społeczeństwo konsumpcyjne, próżność ludzi, a także nietolerancję rasową, z którą styka się na co dzień, w postaci dyskryminacji ze strony pudli, które trzymają się we własnym gronie, czytają kolorową prasę i palą marihuanę, a teriera obdarzają jedynie drwiącym uśmieszkiem.
  • Wreszcie na koniec dzieło najbardziej kontrowersyjne, by nie rzec - obrazoburcze. Jedna z najsłynniejszych książek w dziejach ludzkości. Czytana z wypiekami na twarzy pod każdą szerokością geograficzną. W wielu krajach wciągnięta na indeks ksiąg zakazanych. I już choćby z tego powodu warta, aby poznali ją także wszyscy licealiści, chociaż nie każdemu środowisku w tym kraju pomysł ten przypadł do gustu. Mimo, że fabuła - na pierwszy rzut oka - wygląda niewinnie. Oto bowiem Joanna Dark - fanka gotyckich klimatów, ubierająca się na czarno studentka technologii żywności, przypadkowo poznaje obrzydliwie bogatego biznesmena, producenta herbaty Krystiana Szarego. W miarę wzajemnego poznawania się, bohaterowie odkrywają, że Joanna nie tylko lubi wyłącznie czarną herbatę, ale też z pieprzykiem, na ostro i bez długiego parzenia. Z kolei Krystian wolałby bardziej waniliowo i łagodnie, z delikatną nutą Orientu. Nieszczęśliwie zakochana Joanna zaczyna wtedy pisać pamiętnik. I formę pamiętnika właśnie ma omawiana książka, ostatnia pozycja w nowym kanonie lektur szkolnych, światowy bestseller wszech czasów. "50 twarzy Earl Greya".
29. stycznia 2015, 22:41 CET,  52.245 °N, 16.546 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego