niedziela, 29 marca 2015

zakazana socjologia

Żyjemy w rzeczywistości sondażowej. Bez sondażu nie może obyć się żadne wydanie jakiegokolwiek programu informacyjnego. Sonda z nieśmiertelną kafeterią "TAK / NIE / TRUDNO POWIEDZIEĆ" zapuszcza się korzeniami obok niemal każdego artykułu w internetowych portalach. Współczesny człowiek obowiązany jest nie tylko posiadać pogląd na każdą sprawę, która jest aktualnie ważka, ale też wyrażać go na tak zwanym forum (jeśli to katastrofa lotnicza - wtedy jesteśmy ekspertami od awiacji, jeśli grasujący gdzieś morderca - wówczas każdy z nas jest psychologiem diagnozującym u złoczyńcy zaburzenia psychopatyczne). A że obecnie forum w postaci internetu, dziennikarza, tudzież pracownika sondażowni samo do nas przychodzi, pogląd trzeba sobie wypracować możliwie szybko. Bo co będzie jeśli zaraz zapytają? Może za rogiem czyha właśnie ankieter? A przecież odpowiedzieć: "nie mam zdania, nie znam się na tym" jest tak samo głupio, jak przechodzić przez ulicę po pasach.

Zresztą, zżymanie się na to wszystko trąci truizmem brodatym. Znacznie bardziej interesujący jest fakt, że wszystkie sondaże, sondy i pozostałe badania opinii publicznej, które dostajemy w gotowej postaci dzięki TV, internetowi i prasie, to produkt wysoce przetworzony, niczym olej z McDonalda. Jest to głęboko skrywana tajemnica, ale nad zebranym w tych sondażach wszelkiego autoramentu materiałem, siedzą rzesze speców od opracowania danych i w pocie czoła oskrobują ów materiał z takich odpowiedzi, po których włosy stanęłyby odbiorcom na głowie i zatańczyły paso doble. Oskrobują i oskrobują, aż wreszcie pozostanie jakieś 5% materiału, który można pokazać publicznie bez ryzyka narażenia społeczeństwa na urazy psychiczne. I te 5% przedstawia się jako reprezentatywną próbę opinii publicznej.

A jak wygląda pozostałe 95% materiału? To tajemnica pilniej strzeżona niż życie i twórczość rdzennych mieszkańców Strefy 51. Te oskrobane fragmenty nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego - tak głosi pierwszy paragraf tajnego okólnika krążącego po wszystkich polskich sondażowniach. W każdy piątek około trzeciej nad ranem, przez bramę każdego ośrodka badania opinii publicznej, przejeżdża opancerzona ciężarówka na tablicach rejestracyjnych, których próżno szukać w jakimkolwiek wykazie czy rejestrze. Pasażerowie tego pojazdu są ubrani od stóp do głów na czarno, skrywają oczy za ciemnymi ray-banami, wyposażeni są w broń automatyczną, która w Stanach Zjednoczonych jest dopiero w fazie testów, a próba zapytania ich o cokolwiek spotka się z reakcją, przy której namiętny pocałunek Dementora lub kopnięcie w piszczel Czarnoksiężnika z Angmaru są przednią rozrywką na niedzielne popołudnie. Osobnicy ci wynoszą z budynku firmy badawczej zabezpieczone czarną taśmą izolacyjną lodówki turystyczne, zawierające ów "oskrobany" materiał, który nie ma prawa trafić do mediów. Każda lodówka jest też oklejona ostrzegawczymi znakami z napisem "SOCIOHAZARD". Pojemniki te trafiają do ciężarówki, która z wyłączonymi światłami mijania bezszelestnie wyjeżdża przez bramę sondażowni i oddala się w nieznanym kierunku. Co potem dzieje się z tym niebezpiecznym materiałem badawczym, możemy się tylko domyślać...

Na szczęście, w ubiegłym tygodniu jedna z takich lodówek niezwykłym wręcz trafem (ciężarówka podskoczyła na "leżącym policjancie", pojemnik wyleciał z jej wnętrza i potoczył się do rowu) trafiła do nas, w związku z czym możemy teraz publicznie ujawnić jej zawartość. Mając przy tym nadzieję, że nie dojdzie do ogólnospołecznych rozruchów, przewrotów w Parlamencie i krachu na owocowej giełdzie warszawskiej. Zapnijcie pasy i nie dzwońcie do Prezydenta Federacji Rosyjskiej. Oto, jakie odpowiedzi ankieterzy zebrali na ulicach naszych miast i wsi w okresie ostatnich dwóch miesięcy.


Pytanie: Co pan/i sądzi o rosyjskim embargo?
Odpowiedzi:
 - Jestem za
 - Jestem przeciw
 - Nie wiem co to jest, ale chyba jeszcze tego nie jadłem
 - Powiem panu, że borygo lepiej działa i jest wydajniejsze
 - Mienia zawut Władimir. Szto ty gawarisz?

Pytanie: Kto pana/pani zdaniem wygra tegoroczne wybory prezydenckie w Polsce?
Odpowiedzi:
 - Andrzej Duda
 - Piotr Duda
 - Fabian Duda
 - Ondrej Duda
 - Jerzy Duda-Gracz

Pytanie: Czy "Ida" dostanie Oscara?
Odpowiedzi:
 - Jeśli się postara
 - Jak się nie zabezpieczy
 - Jak się nie będzie ciepło ubierała
 - Jak nie będzie grała niedostępnej
 - Jak nie będzie żydzić
 - O ile ten Oscar będzie ją chciał

Pytanie: Jak pan/i ocenia film "50 twarzy Greya"?
Odpowiedzi:
 - Boleśnie rozczarowujący
 - Dogłębnie nurtujący
 - Stosunkowo niezły
 - Tortura dla oczu
 - Panie, te geje już się wszędzie panoszą

Pytanie: Jakie jest pana/pani zdaniem najlepsze lekarstwo na górnicze bolączki?
Odpowiedzi:
 - Sadło świstaka
 - Węgiel leczniczy
 - Terpichol
 - Semtex
 - Polopiryna C. Ale koniecznie musi być C

Pytanie: Kto pana/pani zdaniem powinien pojechać na Eurowizję?
Odpowiedzi:
 - Tomasz Terlikowski
 - Magdalena Ogórek
 - Piotr Kraśko
 - Władimir Putin
 - Mysłowianie
 - Eurodeputowani

Pytanie: Co pan/i sądzi o dronach roznoszących paczki?
Odpowiedzi:
 - Jaja se pan robisz? Przecież drony wymarły dawno temu!
 - Co chwilę jakąś zarazę tu roznoszą, burżuje cholerne!
 - A był u mnie wczoraj taki jeden, ale nieuprzejmy jakiś, i alkoholem od niego waliło
 - Panie, te geje już się wszędzie panoszą

Pytanie: Co się panu/pani ostatnio spodobało w telewizji?
Odpowiedzi:
 - Beata Tadla
 - Reklama "Włączamy niskie ceny"
 - Jak ten Palikot interes rozkręcał przed kamerami. No sztuczny, a jaki?!
 - Festiwal Opolski w osiemdziesiątym drugim
 - Jak Lenin śpiewał mi się podobało. Jak to on nie śpiewał? No, Lenon, mówię przecież...
 - Transmisja na żywo z lądowania człowieka na Marsie
 - Taki program jak gwiazdy skaczą z trampoliny do basenu. I słuchaj pan, jeden wziął, skoczył i nie trafił. No do basenu nie trafił. Jak to się nazywało? Aaa... czekaj pan... już wiem! "Twoja twarz brzmi poziomo" czy jakoś tak.
 - Mi się spodobało, jak w Modzie na Sukces córka siostry szwagra kucharki teściowej przyjaciela Ridge'a wyszła za tego krawca, który szył suknię Brooke, jak wychodziła za brata synowej matki ginekologa Stephanie. Tylko, że ona zaraz potem umarła, po tym ślubie. Kto? No przecież tłumaczę jak komu dobremu. Córka siostry szwagierki... znaczy szwagra...
 - Panie, te geje już się wszędzie panoszą

Pytanie: Jaką zasadą się pan/i w życiu kieruje?
Odpowiedzi:
  - Wodorotlenkiem sodu
  - Żel uświęca środki
  - Karpie dżem
  - Wszystko albo nic
  - Trzecią zasadą termodynamiki

Pytanie: Co pan/i sądzi o aferze w SKOK-ach?
Odpowiedzi:
 - Za Małysza tego nie było
 - Reklamy, gwiazdorstwo, woda sodowa - to i nic dziwnego, że już nie skaczą tak dobrze
 - Eee tam, taka afera... Jak mój dziadek w trzydziestym czwartym zrobił skok, na bank, to poleciało dwóch dyrektorów i jeden wiceminister!
 - Panie, tego Tajnera to już dawno powinni wyp... eee... wywalić

Pytanie: Jaka jest pana/pani ulubiona potrawa?
Odpowiedzi:
 - Serce i mózg
 - Barszcz z krykietem posypany estrogenem
 - Ryba z tuńczykiem
 - Risotto z kaszy i makaronu
 - Różnie, ale najbardziej lubię sobie wypić ekspresso
 - Gołąbki, ale nie znoszę tych piór w talerzu
 - Krem z rodzynek, najlepiej takich świeżo zerwanych z krzaka
 - Potrawa? Po trawie to ja mam odlot, a potem śpię

Pytanie: Jaką książkę pan/i ostatnio przeczytał/a?
Odpowiedzi:
 - Tygodniowe inspiracje Biedronki
 - Apokalipsę świętego Jana
 - Kapitał Karola Maya
 - Trylogię Sienkiewicza, ale nie wiem kto to napisał
 - Koran - mówię panu, wystrzałowa lektura!
 - 50 twarzy goja - no, wie pan, takie cuś o antysemityźmie
 - Rozkład jazdy Polskiego Busa
 - Necronomicon
 - Księgę przewodów i rozwodów
 - Instrukcję składania szafki z IKEI, ale przestałem czytać na bułgarskim
 - Władcę Pierścieni - to na podstawie filmu, ale mówię panu, ten pisarz dużo pozmieniał

29. marca 2015, 01:31 CET,  52.245 °N, 16.546 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego 

sobota, 7 marca 2015

aviator

Przed godziną 11:00 do Sali Kongresowej w Warszawie wjechał wóz strażacki i chwilę potem mogła już rozpocząć się z wielką pompą uroczystość inauguracji kampanii prezydenckiej Bronisława Komorowskiego.

"Bronek, Bronek, Bronek!!!" - ochrypłym głosem skandowała cała sala już drugą godzinę, aż wreszcie główny bohater uroczystości wkroczył na scenę dziarskim krokiem, ubrany w koszulkę z napisem "Let Me Entertain Yoó!". Niezbyt czytelny przekaz hasła wyjaśnił się chwilę potem, gdy Prezydent zapewnił, że potrafi wyciągać wnioski z popełnionych gaf i odtąd już żadne krzyki i płacze nie przekonają go, że tam gdzie jest "ó" powinno być "u".

Bronisław Komorowski w krótkich żołnierskich słowach podziękował przybyłym gościom, po czym zapewnił, że motywem przewodnim jego kampanii będą zgoda i bezpieczeństwo, a następnie zaintonował oficjalną pieśń swojej kampanii. Song zaczyna się od słów: "Pojedziemy na łów, na łów, towarzyszu mój; Dorżniemy watahy, dorżniemy też sfory i dorżniemy rój".

Po tym jakże podniosłym i majestatycznym wykonaniu kampanijnego hymnu, na mównicę zaproszono znane osoby ze świata mediów, sportu i kultury, które oficjalnie udzieliły swego poparcia Bronisławowi Komorowskiemu. Wśród owych cenionych postaci znaleźli się między innymi: bokser Przemysław Saletra, żużlowiec Tomasz Gołąb, satyryk Maciej Szczur, reżyser Agnieszka Niderland, kuchenny autorytet Magda Gęśler, piosenkarz spod samiuśkich Tater - Sebastian Kurpiel-Bagietka, aktorka światowego formatu - Alicja Gąsienica-Dżdżownica, dziennikarka znana z programu "Rozmowy w mroku" - Ewa Strzyga, oraz wreszcie muzykalni bliźniacy - bracia Stolec, znani z przebojowej kapeli "Stolec Orkiestra".

Każda z tych osób krótko opowiedziała, dlaczego popiera Bronisława Komorowskiego w jego staraniach o Mały Biały Domek. Jednak dopiero chwilę potem miała miejsce prawdziwa niespodzianka tej konwencji. Zza kulis, przy aplauzie publiczności, wybiegł sam Gaweł Gawlikowski - reżyser, twórca najgłośniejszego polskiego filmu ostatnich miesięcy, dzieła pod tytułem "Id", opowiadającego o odradzaniu się polskiego nurtu psychoanalizy w trudnych latach powojennych. Prowadzący uroczystość przez dobre pięć minut wymieniał wszystkie nagrody, którymi wyróżniono film Gawlikowskiego na najważniejszych światowych festiwalach. Od najbardziej prestiżowej, czyli Oskarda, po nie mniej znaczące Złote Groby, Złote Lwice, Złote Kaczki oraz nagrodę NAFTA.

Prezydent podziwiał statuetki przyniesione przez reżysera, po czym w swoim stylu skomentował wielkość figurki Złotej Kaczki:
"Niezbyt duża jest ta kaczka, jakoś taka niedożywiona chyba... A za moich czasów to były kaczki! Jak się szło na polowanie, to jak one się wzbijały w powietrze, to słońce potrafiły zasłonić na długie godziny. Olbrzymie okazy, dorodne, tak tak, tak to drzewiej bywało... A u każdej szpony jak u orła, zęby wielkie i ostre jak u wilka. Jak raz jednego uczestnika nagonki trzepnęła skrzydłem, to chłopak był jedną nogą u Abrahama. A innym razem, posłuchajcie Państwo, bo to jest ciekawa historia, doniesiono mi, że podziemia Warszawy terroryzuje pewna wyjątkowo złośliwa złota kaczka. Mieszkańcom stolicy, porządnym obywatelom, nakradła mnóstwo złota i kosztowności, śmiercią groziła, niewiasty i dziatwę więziła, no straszne historie, dajcie państwo wiarę. A ja wtedy akurat na polowaniu w Budzie Ruskiej przebywałem, mamuta tropiliśmy z kolegą z bractwa kurkowego już trzeci tydzień, wyjątkowo przebiegłe stworzenie... Ten mamut znaczy się, nie kolega. Bo kolega wyjątkowo porządny człowiek, Dimitrij, Rosjanin spod Ufy. Ale o czym to ja...? Aha, i wtedy przybiega ten posłaniec z Warszawy, że ta kaczka tam... No to ja na koń wsiadłem i do stolicy co koń wyskoczy. I schodzę w podziemia. Pięć dni proszę państwa, pięć dni bez jedzenia i kropli wody tą bestię tropiłem po warszawskich kazamatach. Szczury z piskiem uciekały mi spod stóp, bezdomni ostatnią kromką chleba się dzielili. I raz, jak byłem gdzieś pod Starym Rynkiem, to wyłazi nagle takie paskudztwo, zielone całe, oczy wilcze, ruchy kocie, ogon długi jak dług publiczny. No mówię państwu, do kaczki niepodobne, więc się go pytam: "Ktoś ty?". A to mi mówi, że on jest Bazyl i coś tam dalej, nazwisko już zapomniałem, Liszek czy Lisiak, i mi mówi jeszcze - posłuchajcie państwo - że on mnie w kamień zamieni. A ja mu na to, że w kamień to mnie dopiero po moim trupie zamienią i na Krakowskim Przedmieściu przed Pałacem ustawią na wiekuistą dla narodu pamiątkę. Wtedy jak on się - uwierzcie państwo - przeraził, jak ogon podwinął, jak czmychnął w te czeluście na oślep, to mówię państwu - takie korytarze wydrążył, że pani Hania nasza kochana, jak metro budowała, to już miała ułatwione zadanie. Tak tak, to - nie chwaląc się - również dzięki mnie nasze metro warszawskie w tak błyskawicznym tempie mogło powstać... Ale ta kaczka, no właśnie... No więc idę ja dalej, u kresu sił i wytrzymałości, i nagle światło takie złote w oddali. Widzę ją. Siedzi sobie na górze złotych dukatów, puszy się jak oligarcha jakaś, jak nabab turecki, wyobraźcie sobie państwo. I mi jeszcze grozić zaczyna, że ona mnie przed Trybunał Stanu postawi, że mnie zamknie w więzieniu, od zdrajców i agentów wyzywa. A kły u niej jak szable, mówię państwu! I skrzydłami jeszcze bije. Ale ja wtedy jak fuzję z pleców zdjąłem, jak wypaliłem jej w te złowieszcze ślepia! Tak - za przeproszeniem - pieprznęło, proszę państwa, tak ziemia zadrżała, tak zatrzęsło, tak wielkie nastąpiły ruchy podłoża, że od tej chwili ulica Tamka w Warszawie jest cała pochyła! Ho ho!"

Zakończenie przemówienia niespodziewanym okrzykiem sprawiło, że cztery osoby na widowni aż podskoczyły na swoich krzesłach. Wszyscy pozostali natomiast mniej lub bardziej gwałtownie wybudzili się tymczasem z drzemki i aplauzem nagrodzili opowieść Pana Prezydenta.

Nie był to jednak koniec emocji. Prowadzący konwencję przedstawił bowiem trzy najważniejsze osoby w sztabie wyborczym Bronisława Komorowskiego. Towarzystwo niezwykle międzynarodowe. Szefem sztabu został Raymond Tusk, lobbysta i człek obyty w polityce, który musiał w trybie pilnym emigrować ze Stanów Zjednoczonych do kraju swoich przodków, ponieważ popadł w jakieś zatargi z wiceprezydentem USA Frankiem Underwoodem. Głównym strategiem kampanii został natomiast pochodzący z Rosji radzieckiej zakonnik, brat Anastazy Słupkow-Sondażow z bractwa Pijarów, jak wieść niesie - podobno potomek samego Raz Putina. Wreszcie, rzecznikiem prasowym sztabu Bronisława Komorowskiego ogłoszono panią Małgorzatę Pomidor. Jej znakiem rozpoznawczym ma być fakt, że na każde pytanie dziennikarzy będzie odpowiadać: "pomidor!".

A potem nastąpiło najbardziej wyczekiwane wydarzenie dnia. Ogłoszenie hasła kampanii wyborczej Bronisława Komorowskiego. Tekst odsłonił uroczyście Pan Prezydent wraz z Małżonką. Pociągnęli za sznurki i oczom widzów ukazało się wypisane olbrzymią czcionką hasło: "HO HO HO".

- Oto jest hasło na trudne i niebezpieczne czasy! - z dumą stwierdziła Agnieszka Niderland

- Proste, a ileż treści niesie w sobie! - wtórował jej Maciej Szczur

O komentarz specjalnie dla nas pokusił się też sam Raymond Tusk, który - jak się okazało - doskonale pamięta ojczystą mowę. Nowy szef sztabu zauważył, że hasło to doskonale łączy wszystkie grupy społeczne, a właśnie jedność oraz integracja narodu są myślą przewodnią tej kampanii. Tusk dodał również, że hasło to stanowi uniwersalną odpowiedź na wiele trudnych pytań, które mogą się pojawić w trakcie kampanii wyborczej:

- Co Pan Prezydent zamierza zrobić dla kraju w kolejnej kadencji? - HO HO HO!
- Jak żyć, Panie Prezydencie? - HO HO HO!
- Ile pieniędzy wydał Pan na kampanię wyborczą? - HO HO HO!
- Jak długo jeszcze dług publiczny będzie rosnąć? - HO HO HO!
- Jak bardzo zadłużony jest ZUS? - HO HO HO!
- Co będzie jeśli Rosja na nas napadnie? - HO HO HO!
- Podoba się Panu pani kanclerz Niemiec? - HO HO HO!

I wydawałoby się, że w tym momencie uroczystość można by już zakończyć. Przemówili najważniejsi goście. Znamy hymn, hasło oraz skład sztabu wyborczego. W niebo wzbiły się setki balonów, chińskie lampiony oraz białe gołębie (w ostatniej chwili ktoś powstrzymał Prezydenta, który na ten widok odruchowo zaczął szukać swojej dubeltówki). Na gości runęły kilogramy konfetti, wyprodukowanego z list podpisów pod obywatelskimi projektami ustaw o jednomandatowych okręgach wyborczych i o przywróceniu wieku szkolnego od siódmego roku życia.

Ale nie! To jeszcze nie koniec! Zadymiło, zakopciło i na salę wtoczył się olbrzymi autobus. "Oto jest BRONCHOBUS!!!" - prowadzący uroczystość ledwo przekrzyczał rozentuzjazmowany tłum. Jak się po chwili dowiedzieliśmy, w Polskę ruszy 314 takich pojazdów, po jednym na każdy powiat. Wszystkie będą wieźć na pokładzie działaczy partyjnych, członków sztabu i wolontariuszy, którzy mają za zadanie agitować i nakłaniać do głosowania na Bronisława Komorowskiego wszędzie tam, gdzie Bronchobus zajedzie. A nazwa pojazdu bierze się stąd, że nie spełnia on europejskiej normy emisji spalin EURO3, w związku z czym zatruwa powietrze tak bardzo, że każdy kto spotka ten autobus na szosie, będzie się musiał natychmiast poddać zabiegowi bronchoskopii...

... a wtedy - zgodnie z dewizą "Smog w każdym powiecie" - spłoszony swego czasu przez Prezydenta Bazyliszek nie będzie już jedynym smokiem w kraju (jedynym, bo ten wawelski to jednak dinozaur, co udowodnił swego czasu profesor dendrologii stosowanej - pan Giertych senior).

Oczywiście, Bronchobusy nie będą jedynie wozić działaczy i zmieniać składu chemicznego polskiego powietrza. Zaplanowano szereg atrakcji dla ludu wszędzie tam, gdzie się pojawią. Będzie rzecz jasna poczęstunek, z tym że nie będzie to - jak nas solennie zapewniono w sztabie - żadna kiełbasa wyborcza. Będzie za to rosół z dziada-pradziada oraz dziczyzna upolowana osobiście przez Bronisława Komorowskiego, a dla ochłody piwo "Cień kniei". Przygrywać będzie muzyka zespołu "Łowiecka Dawać". Dzieci będą mogły napisać dyktando, a dorośli wziąć udział w teście o Radzie Bezpieczeństwa Narodowego lub postrzelać z fuzji. Każdy kto trafi "dziesiątkę" trzy razy z rzędu otrzyma zdjęcie Prezydenta z autografem, a jeśli dodatkowo uczyni to z zawiązanymi oczami, będzie mógł zadać osobiste pytanie Małgorzacie Pomidor. Wreszcie, w Bronchobusach będzie można nabyć polecaną osobiście przez Bronisława Komorowskiego bestsellerową pozycję książkową pt. "Jak złowić jelenia - myślistwo i polityka dla średniozaawansowanych".

Po tych zapowiedziach, pojazdy oklejone podobiznami Prezydenta oraz reklamami sponsorów kampanii ("OSIKAM - lampy i żyrandole, profesjonalne oświetlenie pałaców i zabytkowych wnętrz"; "GRUBY ZWIERZ - sklep internetowy, wszystko dla myśliwych", "WĄS-KILLER - trymery do zarostu tak ostre, że ścinają z nóg!"), ruszyły w Polskę.

A gdy kurz opadł, na osypanym konfetti podeście zobaczyliśmy sylwetkę Bronisława Komorowskiego.
- Jak to, Panie Prezydencie, to pan nie pojechał Bronchobusem? - pytamy
- Bynajmniej! Słyszeliście, że jeden z moich konkurentów będzie prowadził kampanię z samolotu?
- Tak, to Janusz Korwin-Mikke - odpowiadamy
- No właśnie! Więc ja nie mogę być gorszy! Za chwilę zakładam gogle, pilotkę i ruszam w Polskę drogą powietrzną. Na drzwiach od stodoły!
- Ach tak... A daleko pan na tych drzwiach od stodoły zaleci?
- Ho ho ho!

7. marca 2015, 23:05 CET,  52.245 °N, 16.546 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego