wtorek, 7 stycznia 2025

6/6/6, czyli piekielnie dobra kultura w 2024 roku

KSIĄŻKI

1. MACIEJ SIEMBIEDA - "KAIROS"
Z mniejszym rozmachem i mniej zaskakującym twistem niż w "Katharsis" i "Nemezis", ale za to bohaterów finału greckiej trylogii wielka historia przeczołgała chyba jeszcze bardziej niż poprzedników. Warto było czekać dłużej także ze względu na wątek tajemniczego notesu, jakby żywcem wyjęty z cyklu o Jakubie Kani.
 
2. ADAM ZADWORNY - "HEWELIUSZ. TAJEMNICA KATASTROFY NA BAŁTYKU"
Kompleksowy do bólu reportaż o największej polskie katastrofie morskiej po 1945 roku. W trakcie czytania relacji z zatonięcia promu wydawało mi się, że mój tapczan kołysze się jak okręt podczas sztormu.
 
3. PAWEŁ BROL - "ZNAK Z GÓRY"
Nieoczywista, antyhollywoodzka i antybestsellerowa powieść apokaliptyczna z introspekcyjną narracją i niespieszną akcją w klasztorze i na zboczach Góry Świętej Anny. Jeśli przyszłość ma przynieść coś niefajnego, to prawdopodobnie będzie to wyglądać właśnie w ten sposób.
 
4. KATARZYNA KAZIMIEROWSKA - "WIELKIE ZMĘCZENIE. OSOBISTA HISTORIA CUKRZYCY"
Brakowało książki, która pokazywałaby jak ta choroba jest trudna w codziennym okiełznywaniu, a jednocześnie łączyłaby naukowe fakty z relacjami ze zwykłego życia.
 
5. ZBIGNIEW PARAFIANOWICZ - "POLSKA NA WOJNIE"
Zgrabnie skomponowany kociołek reakcji najważniejszych osób w polskim państwie na wybuch wojny na Ukrainie. Autor jest specjalistą od wschodniej tematyki i dlatego książka jest czymś znacznie więcej niż tanią, tabloidową sensacją.
 
6. MARTA MATYSZCZAK - "ZAKOŃCZENIEM JEST ZAKOPANE"
Trochę na wyrost, bo daleko tu do pierwszych tomów serii "Kryminałów pod psem", które co najmniej dorównywały twórczości Joanny Chmielewskiej, ale jeśli kończyć cykl z klasą mimo "zmęczenia materiału", to właśnie w tym stylu.
 
PŁYTY
 
1. CEMETERY SKYLINE - "NORDIC GOTHIC"
Santeri Kallio i Markus Vanhala napisali materiał nie na płytę roku, a przynajmniej dekady. Amen.
 
2. THE CURE - "SONGS OF A LOST WORLD"
Podobno w egipskiej Dolinie Królów odkopano ostatnio mumię faraona, a ta ożyła i zapytała archeologów, czy The Cure jeszcze grają. Otóż grają, i to jak! Chociaż Robert Smith faktycznie wygląda, jakby po kilku wiekach wstał z grobu.
 
3. WINTERSUN - "TIME II"
Wielką krzywdę temu albumowi robi jego pierwsza, znakomita odsłona sprzed dwunastu lat. Szmat czasu, jaki kazano czekać na kontynuację, akcje crowdfundingowe na studio na miarę XXII wieku i podsycane co chwilę przez Jariego Mäenpää zapowiedzi z jakim to niebotycznym rozmachem będzie drugi "Time", przegrzały licznik. Bez tego tła odbiór "Time II" byłby znacznie przychylniejszy.
 
4. NIGHTWISH - "YESTERWYNDE"
Po katastrofalnie złej poprzedniej płycie (ze śpiewającymi szympansami i ze sknoceniem wszystkiego, co można było) Tuomas Holopainen nie tylko pokazał w tym roku, że jeszcze nie trzeba zawijać go w bandaże i chować pod warstwą piasku, ale że wciąż jest - mimo swojego wybujałego ego - wybitnym kompozytorem. Outro Troya Donockleya w "An Ocean Of Strange Islands" to czysta magia, większa niż wszystko, czym zajmowano się w Hogwarcie.
 
5. SÓLSTAFIR - "HIN HELGA KVÖL"
Na Islandii bez zmian. Od pięciu płyt panowie z pozytywnym skutkiem wskrzeszają ducha Fields Of The Nephilim w post-rockowym anturażu i z metalowym instrumentarium. I to wciąż działa.
 
6. SONATA ARCTICA - "CLEAR COLD BEYOND"
Kolejny team, który odradza się po koszmarnych dokonaniach. Szacunek tym większy, że od czasów, gdy Sonata była najlepszym zespołem na świecie minęły już dobre dwie dekady. Aż ciężko uwierzyć, że da się wrócić do formy po takim okresie złego grania, ale ta płyta to całkiem spore światełko w tunelu.
 
FILMY
 
1. "OPADAJĄCE LIŚCIE" (reż. A.Kaurismäki)
Fin od dwudziestu lat kręci podobno jeden i ten sam film pod różnymi tytułami, ale w tej ostatniej odsłonie jest zdecydowanie najlepszy od czasu "Człowieka bez przeszłości". Czarno-fiński humor wylewa się jak z wulkanu. A wiśnią na torcie jest występ w kluczowym momencie duetu Maustetytöt z piosenką jakby specjalnie napisaną pod tę fabułę (choć w rzeczywistości wcale nie).
 
2. "KONKLAWE" (reż. E.Berger)
Wierna do bólu adaptacja powieści Roberta Harrisa, ale również wysmakowane wizualnie kino, trochę kryminału, trochę refleksji nad kondycją Kościoła, trochę tajemnicy. Z tych wszystkich "trochę" ulepiło się bardzo pyszne ciasto.
 
3. "PADDINGTON W PERU" (reż. D.Wilson)
Jeśli animacje (też ale nie tylko dla dzieci), to biorę wyłącznie takie. Trzeci Paddington nie tylko nie stracił nic ze swojego angielskiego charakteru, ale dzięki przeniesieniu akcji do Amazonii zyskał też większą przestrzeń.
 
4. "PRZESILENIE ZIMOWE" (reż. A.Payne)
Kiedyś mawiało się o Garym Oldmanie, że potrafiłby zagrać nawet zupę pomidorową. Trzymając się tego porównania, Paul Giamatti mógłby zagrać nawet tę niedogotowaną.
 
5. "BIEDNE ISTOTY" (reż. Y.Lanthimos)
Lanthimos konsekwentnie dokręca śruby dziwactwa, ekscentryczności i groteski, ale u mnie jeszcze nie wywala bezpieczników (z naciskiem na "jeszcze"). I Emma Stone superstar! 
 
6. "PRAWDZIWY BÓL" (reż. J.Eisenberg)
A ten film obronił się dlatego, że twórca nic nie dokręcał i nawet nie próbował przeszarżować. Właśnie dlatego nie powstał "Eurotrip" à rebours, tylko dość kameralny "film drogi" z tyle ściskającym serce, co nieoczekiwanym finałem.
 

 6. stycznia 2025, 13:49 CET,  52.245 °N, 16.546 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego