Jest
takie popularne powiedzenie: "Szanuj (i tu wstawia się dowolną osobę,
są znane na przykład wersje z sąsiadem i z nauczycielem) swego, bo
możesz mieć gorszego". Od pewnego czasu znacznie bardziej od sąsiada,
nauczyciela czy lekarza pasuje tam jednak, niestety, Prezydent RP.
Ostatnim
przyzwoitym "strażnikiem żyrandola" był Aleksander Kwaśniewski.
Pamiętam o jego alkoholowych problemach, ale w ogólnym rozrachunku
wszystko wychodziło na zdecydowany plus. A później, z każdym kolejnym
prezydentem, było gorzej. Wpadki i niechęć do pracy nad dykcją Lecha
Kaczyńskiego, Bronisław Komorowski z manierą jowialnego wujka, który
przy ognisku, racząc się dziczyzną, sypie rubasznymi żartami i opowiada
jak to - ho! ho! ho! - drzewiej bywało, gdy chodziło się do lasu z fuzją
na grubego zwierza. No i "plastelinowy" Andrzej Duda, którego
egzaltowane przemówienia bardziej pasowały do kościelnych kazań z czasów
Savonaroli niż do świeckich wystąpień publicznych. Ale przy tym panu,
który obecnie piastuje urząd Prezydenta RP, każdy z poprzedników - nawet
Andrzej Duda! - to nieomal mąż stanu!
Jak
ten pan coś powie, ze swoim sztucznie przyklejonym do oblicza uśmiechem
(wygląda to jakby specjaliści od wizerunku poświęcili tam mnóstwo pracy
i przerwali swoja robotę w pół drogi), to nie wiadomo gdzie chować oczy
ze wstydu. Oto chyba przedwczoraj w obecności prezydenta Ukrainy
oświadczył w te słowa: "Polacy odnoszą wrażenie, że nasz wysiłek, czy
wielowymiarowa pomoc Ukrainie po rozpoczęciu pełnoskalowej inwazji, nie
spotkały się z należytym zrozumieniem i docenieniem"... Naprawdę,
prywatnie niech sobie facet opowiada takie banialuki u cioci na
urodzinach i w swoim własnym imieniu, a nie wypowiada się za innych,
którzy mogą mieć odmienne zdanie (ja na ten przykład jestem Polakiem, a
nie odnoszę wcale takiego wrażenia, jakie odnosi pan Prezydent!).
Ta
wypowiedź wiele mówi zresztą o moralnej kondycji pana Prezydenta. Oto
obnosi się ze swoją wiarą i religijnością tak bardzo, że nie pozwala mu
to wziąć udziału w ceremonii zapalenia świec z okazji święta żydowskiego
("ja swoje poglądy i swoje przywiązanie do wartości chrześcijańskich
traktuję poważnie" - tłumaczy, a czy zapalenie świeczki by nimi
zachwiało, nie mnie oceniać). Swoją drogą, w Pałacu
pan Prezydent jednak stawia choinkę, a przecież choinka to zwyczaj zapożyczony z
tych paskudnych Niemiec (polską tradycją była podłaźniczka) i z religii
protestanckiej, a nie katolickiej, a korzenie zwyczaju strojenia choinki
są w ogóle pogańskie!
Wygląda jednak na to, że ta deklaratywna religijność głowy państwa jest przy tym bardzo powierzchowna. I nie zadała sobie trudu, aby sięgnąć choćby do
fragmentu Ewangelii świętego Mateusza, gdzie jest mowa o tym, aby dając
jałmużnę (i szerzej - pomagając innym) robić to bezinteresownie i po
cichu ("niech nie wie twoja lewa ręka co czyni prawa"), nie na pokaz i
nie po to, aby liczyć na jakieś pochwały, wdzięczności i poklask od
innych. Tak uczy sam Jezus Chrystus, którym pan Prezydent wyciera sobie
oblicze w politycznych przepychankach. I jest to, delikatnie mówiąc,
niesmaczne.
Podobnie jak
niesmaczna jest dekoracja szopki, która stanęła przed dawnym Pałacem
Namiestnikowskim w Warszawie. W której to (szopce, nie Warszawie) wisi
historyczny herb województwa krakowskiego, sięgający korzeniami XIV
wieku. Litanię na temat braku sensu takiego posunięcia można by napisać
dłuższą niż Loretańska. Już pomijając nawet fakt, że ten herb o
intensywnych kolorach wizualnie i stylistycznie pasuje tam jak świni
siodło. Oto Chrystus mówił, żeby nie łączyć polityki z religią
("oddajcie bogu co boskie, a cesarzowi co cesarskie") - dlatego nie
znoszę Grobów Pańskich i szopek z aluzjami do współczesnych wydarzeń.
Oto wiemy przecież, że Jezus przyszedł na świat na terenach Bliskiego
Wschodu, a nie Małopolski. I w czasach, gdy jakakolwiek państwowość ani
organizacja terytorialna na terenie obecnej Polski jeszcze nie istniała.
Najbardziej pasuje mi jednak przede wszystkim scena z serialu "Ranczo",
gdy pani Solejukowa (zanim jeszcze została doktorantką filozofii) w
odpowiedzi na pytanie księdza o to jakiej narodowości był Jezus odparła,
że przecież oczywiste iż Polakiem. "No bo Matka Boska Częstochowska. A
Częstochowa gdzie leży? W Polsce! No to jak matka Polka - to dziecko też
Polak".
Może pan Prezydent wierzy zatem, że Jezus Chrystus był Polakiem. Spod Krakowa.
(Bo przecież chyba nie Żydem, no jak to?!)
W sumie... nie zdziwiłbym się...
(zdjęcie ze strony: https://wiadomosci.gazeta.pl/.../7,198072,32481824,tak...)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz