sobota, 30 grudnia 2023

Tomasz Różycki - "Złodzieje żarówek"

Nigdy pewnie nie będę potrafił rozstrzygnąć, na ile mój ekstremalny zachwyt nad tą książką wynika z tego, że jest ona obiektywnie tak znakomita, a na ile z faktu, że w dużej mierze wychowałem się na tym właśnie osiedlu, na którym Tomasz Różycki umieścił akcję "Złodziei żarówek". Że zjeżdżałem z tych samych co Autor górek do zjeżdżania, za trupem rampy od czegoś, co kiedyś miało być kręgielnią "pod chmurką". Że przechodziłem przez te same dziury w płocie nad stromą skarpę kamieniołomu, który - wbity w serce osiedla - był niemal jak krater kosmiczny w oczach 10-latka. Że robiłem zakupy w tym samym "megasamie", do którego Autor stał w kolejkach ciągnących się aż do przystanku MPK, aby mieć szansę kupić kawę w formie niezmielonych ziaren (z tą różnicą, że ja robiłem zakupy wiele lat później, gdy tak długie kolejki były już tylko tchnącym PRL-owską naftaliną wspomnieniem).

Każda tajemnicza dla postronnych nazwa, którą przywołuje Autor, dla mnie ma setki sentymentalnych asocjacji. Każdy obraz, który kreśli przy pomocy zestawu liter, ja mam przed oczami tak wyraźnie, jakbym go widział ostatnio zaledwie wczoraj.

Umysł ludzki nigdy nie jest doskonale obiektywny, a zwłaszcza wtedy, gdy w grę wchodzą emocje i wspomnienia. To, co dla krytyków jest tylko i aż "doskonałą prozą", dla mnie jest biopsją jednego z najważniejszych kawałków życiorysu. Mam jednak sporo argumentów na potwierdzenie tezy, że "Złodzieje żarówek" nawet po odwirowaniu z sentymentu to piekielnie dobra książka, być może najlepsza jaką czytałem od wielu lat. Z tą niezwykłą konstrukcją (jak wygląda aspekt niedokonany do potęgi absolutnej przekonacie się czytając). Z tą fantazją, z jaką Tomasz Różycki przydzielił sąsiadom i mieszkańcom osiedla nazwiska (nie zdradzę tu ani jednego). Z obrazem PRL-u równie atrakcyjnym jak u Barei, ale skrzętnie odsączonym z tych najbardziej absurdalnych "bareizmów". Z osiedlowymi opowieściami, blokowymi legendami, mieszkaniowymi miniaturami. Które nawet odfiltrowane z sentymentalnych przeżyć, wciąż ociekają wspomnieniami. Pachnącymi nadal tak intensywnie jak ta kawa, którą Tadeusz niósł do zmielenia u sąsiada i gęstymi jak ten zacier, który "wyglądał przerażająco, jak wszystko co już żyje, lecz wciąż stara się uzyskać swą dojrzałą formę".

Tomasz Różycki "Złodzieje żarówek"
Wołowiec, 2023
wydawnictwo Czarne
stron: 256
moja ocena: 9/10

28. grudnia 2023, 18:46 CET,  52.245 °N, 16.546 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego

niedziela, 24 grudnia 2023

Jarmark Świętego Bakutila

Są miejsca, których stanowczo wystrzegać się należy (publiczne toalety, nielicencjonowane taksówki, koncerty zespołu Enej), ale wśród nich najszerszym łukiem omijać trzeba placówki Narodowego Sklepu "Mysz, Mydło i Powidło" lepiej znane jako placówki pocztowe Poczty Polskiej.

W 1996 roku udało mi się odwiedzić sławetny Jarmark Europa na legendarnym Stadionie Dziesięciolecia w Warszawie (a nawet nabyć tam piłkę do koszykówki za złotych dziesięć oraz podróbę elektronicznej gry "Tetris" za taką samą kwotę). I chociaż można tam było podobno kupić wszystko (wódkę bez akcyzy, broń dowolnego kalibru, a nawet kasety wideo z filmem jeszcze przed jego kinową premierą), jednak to, co obecnie dzieje się na Poczcie zawstydziłoby najbardziej wytrawnych handlarzy ze Stadionu.
 
Raz na serowo-ziemniaczany rok zdarza mi się jeszcze wysłać tradycyjny list i tym sposobem mogłem dzisiaj przyjrzeć się ogromowi tego chłamu, dziadostwa i - jak to trafnie ujął Michał Zaczyński - "bakutilu" zgromadzonego w szeregowym urzędzie pocztowym...
 
Chiński Boże, czegoż tam nie ma! Vege wazelina, mydło z oliwy z oliwek ze srebrem, słodycze Pszczółka, pasta do butów, "Znachor" w twardej i miękkiej oprawie, odświeżacze do kibla, czerwone czapki tego krasnala z Atlanty nie wiedzieć czemu zwanego "świętym Mikołajem", Zioła Mnicha na oczyszczenie (może duchowe?), na trawienie i na cholesterol, Ekologiczny Poradnik Księżycowy 2024, żel pod prysznic dla dzieci ze Świnką Peppa i z Pingwinami z Madagaskaru, najnowszy numer periodyka "Cukrzyca i Życie" (kiedyś wychodziła "Kobieta i Życie", ot, signum temporis...), lampa-sztormówka z którą Tatuś Muminka zdobywał samotną wyspę z opuszczoną latarnią morską, galanteria męska marki Always Wild (to chyba taki skórzany odpowiednik wody po goleniu Bond). I wreszcie torebki damskie różnego autoramentu. Nie mam pewności czy to te od Gucciego, ale miały metkę z ceną 131,50 PLN, więc bardzo prawdopodobne, że to te.
 
Właściwie brakowało tylko haczyków na ryby, szynki "od Szwagra" i piwa Kulfon...
 
Aha, a po coś takiego jak Cennik Usług Pocztowych odsyłają do internetu. Ale na tablicy ogłoszeń zwisa obwieszczenie formatu A4, że dzięki Rządowej Tarczy Antyinflacyjnej do końca 2023 roku obowiązuje zerowy VAT na żywność. Ogłoszenie ze wszech miar potrzebne - ostatecznie znajdujemy się przecież w wielobranżowym spożywczaku...

19. grudnia 2023, 18:21 CET,  52.245 °N, 16.546 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego