niedziela, 6 stycznia 2013

trzech kruli

Dziś święto Objawienia Pańskiego, kończące de facto okres Bożego Narodzenia w liturgii katolickiej. A jak Boże Narodzenie to szereg symboli i tradycji, z których najważniejsze dla głęboko wierzącego są - jak wiemy od niedawna - wół i osiołek w szopce. Nieodłącznie związane z tym okresem są również kartki świąteczne - zwyczaj, któremu przeróżni znawcy już od przynajmniej dziesięciu lat wróżą rychłą śmierć, a on ani myśli dobrowolnie złożyć się do grobu. O czym zaświadczy pewnie każdy, kto pracuje na poczcie, zwłaszcza niezmotoryzowany listonosz.

Podziwianie otrzymanych kartek świątecznych, oprócz przeżyć estetycznych i sentymentalnych, dostarczyło mi w tym roku również szeregu obserwacji językowych. Ciekawych na szczęście także dla niespełnionego socjologa, bo gdybym był lingwistą, zapewne rozbolałyby mnie zęby. Nie mam na myśli treści życzeń (te ostatecznie i tak są najczęściej już fabrycznie wydrukowane na kartce), tylko te sygnaturki, które zwyczajowo umieszcza się na samym dole, na przykład: "Boże Narodzenie 2012", albo "Rzeszów, 24.12.2012". Kreatywność ludzi w tym zakresie jest naprawdę niesamowita. Wśród kilkunastu kartek zauważyłem m.in. takie kwiatki (nazwy miejscowości zmieniłem):
- "Boże Narodzenie '2012"
- "Kraków, 24.XII.2012"
- "24.12.2012 r"
Czy wreszcie hit roku:
- "Olsztyn, XII.12/13" (sic!)
Ten ostatni to jest naprawdę fenomen. Przez dłuższą chwilę zastanawiałem się w czym rzecz. Pachniało mi to wręcz jakimś szyfrem albo sygnaturą biblijną. Chodzi jednak raczej o grudzień i życzenia świąteczno-noworoczne na okres końca 2012 i początku 2013 roku. Aczkolwiek do końca nie mam pewności, czy nadawca nie miał na celu załatwienia za jednym zamachem życzeń na te właśnie minione i jednocześnie przyszłoroczne święta Bożego Narodzenia.

Zaraz będzie, że się czepiam drobiazgów. Oczywiście, to są interpunkcyjne szczegóły, na które zresztą mało kto zwraca uwagę. Po pierwsze jednak - diabeł tkwi w szczegółach, o czym nie powinni zapominać nie tylko szataniści. A po drugie - ktoś kiedyś wymyślił po coś tą interpunkcję i zasady poprawnego stosowania przeróżnych znaków. Zatem może chociaż od święta - bo przecież raz na ruski rok piszemy te kartki - warto byłoby się do nich zastosować. Wymądrzam się, bo te reguły znam, ale też nie zapominam o wdzięczności dla mojej polonistki z Liceum. Była to pani krótko przed emeryturą i na szczęście miała na względzie to, aby na lekcjach odpowiednio wyważyć proporcje pomiędzy analizą literatury a nauką zasad poprawnej pisowni. I konsekwentnie korygowała mi w pracach pisemnych każdą taką "duperelę". A mam wrażenie, że coraz częściej licea kończą uczniowie, którzy wprawdzie czytali na polskim Joyce'a, ale daty poprawnie napisać nie potrafią.

Zgoda, korona (jeśli już mówimy o królach) nikomu z głowy nie spadnie, gdy dostanie życzenia z błędnym zapisem daty, niemniej jednak zasady znać warto. Z kartki świątecznej wymiernych korzyści wprawdzie nie będzie, ale gdy już w podaniu o pracę zrobimy podobny błąd, a rekruter akurat będzie wyjątkowo uwrażliwiony na takie drobiazgi (skądinąd wiemy, że oni się nie o takie drobnostki czepiają), to z wymarzonego stanowiska nici z chrzanem. Krąży też taka miejska legenda, jak to europejski kidnaper pojechał do USA i porwał tam kogoś czy coś dla pieniędzy, mniej to w tej chwili istotne. W każdym razie w liście z żądaniem okupu w wysokości miliona dolarów napisał, że życzy sobie "1.000.000 USD". No to mu wypłacili jednego dolara, bo właśnie tyle w amerykańskim edytorstwie oznacza taki zapis. W Europie separatorów "tysięcznych" nie stosujemy albo używamy właśnie kropki, żeby zapisać tysiąc, milion i więcej. W USA natomiast w tym samym celu stosuje się przecinek, bo kropka jest u nich separatorem dziesiętnym (czyli tym, czym u nas przecinek - dlatego liczba Pi to w Europie 3,14, a w Ameryce 3.14). Bandyta o tym nie wiedział i stracił szansę na życiowe wzbogacenie się.

Dlatego, moi Drodzy, tak samo jak gdy piszecie list i pamiętacie, żeby zawsze wielką literą, nawet w środku zdania, napisać zwroty skierowane do adresata, na przykład: "Twoje", "Ciebie", "Ty", tak spróbujcie zapamiętać, jak się prawidłowo zapisuje datę.
- Zasada numer jeden: Kropek używamy tylko i wyłącznie, gdy całość daty piszemy cyframi arabskimi (24.12.2012). Jeśli miesiąc zapisujemy przy pomocy cyfr rzymskich, co ładnie zresztą wygląda, za chińskiego papieża nie wolno wstawić tam kropek - piszemy zatem 24 XII 2012, a nie 24.XII.2012 - bo to błąd karygodny.
- Zasada numer dwa: Apostrof przed liczbą oznaczającą rok stosujemy tylko wtedy, gdy ten rok zapisujemy w formie skróconej, czyli '96 zamiast 1996, albo '12 zamiast 2012. Taki zapis, jaki znalazłem na kartce ('2012) jest bzdurą. Być może nadawca chciał tym apostrofem oddzielić słowa "Boże Narodzenie" od liczby oznaczającej rok, ale wówczas znacznie lepiej nadawałby się do tego przecinek.
- Pomniejsze zasady: jeśli już piszemy literkę "r" po liczbie oznaczającej rok (2012 r.), to zawsze musi być po niej kropka (błędem jest: 24.12.2012 r). Moim zdaniem najlepiej tej literki w ogóle nie umieszczać (w końcu co innego niż rok mogłyby oznaczać cyfry "2012" w powyższym zapisie?). Ale to już kwestia stylu.

Chyba Adam Nowak z zespołu "Raz, Dwa, Trzy" powiedział kiedyś, że "życiorys jest jak ogon - nigdy nie wiadomo kto i kiedy nam go przytrzaśnie". Parafrazując te słowa, mógłbym skomentować, że podobnie nie wiadomo, kto i kiedy "przytrzaśnie" nas za zasady ortografii czy interpunkcji. W kultowym już zbiorze portalu JoeMonster pt. "Rodzynki studenckie" znalazła się kapitalna anegdotka (może zresztą prawdziwa) o tym, jak to był sobie student o nieortograficznym nazwisku Krulik. I pewnego dnia na zajęciach profesor oddaje grupie sprawdzone kolokwia, rozdał już wszystkie, a ów Krulik swojego testu nie otrzymał. Idzie więc wyjaśnić sprawę, podchodzi do biurka profesora, podaje swoje nazwisko i pyta, co się stało z jego kolokwium. Na to profesor oburzony:
- Pańskie kolokwium?! Pan nawet swojego nazwiska nie potrafi poprawnie napisać!

6. stycznia 2013, 21:52 CET, 52.245 °N, 16.546 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego

p.s. Przy okazji zwracam uwagę, że zapis, który stosuję w mojej "prywatnej" sygnaturce (werset wyżej), zasadniczo przez językoznawców nie jest uważany za dopuszczalny (powinno być: 6 stycznia). Niemniej jednak będę tak robić dalej. Moim zdaniem taka forma ma silne umocowanie w tradycji językowej (to skrótowe zapisanie formułki "szósty dzień stycznia", a po liczebnikach porządkowych zapisanych cyframi zawsze stosujemy kropkę. Nie mam pojęcia dlaczego dla zapisu daty językoznawcy uczynili wyjątek, ale nie podoba mi się to. I chociaż tutaj - na moim prywatnym poletku - mogę sobie pozwolić na niestosowanie się do tej reguły).

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Twój blog jest super ;)