To,
co dzieje się na niemieckiej trawie niespecjalnie interesuje mnie,
zwłaszcza, że dzieje się z grubsza to, co zwykle. Czyli wygrywają ci, co
zawsze (Niemcy, Hiszpania, Włochy et consortes), a Polska realizuje
utarty scenariusz (mecz otwarcia, mecz o wszystko itd.). Ale też
znacznie ciekawsze rzeczy dzieją się poza trawą.
- Selekcjoner reprezentacji Polski Michał Probierz na konferencjach
prasowych cytuje Anthony'ego de Mello (sic!). To trochę tak, jakby
Schopenhauer powoływał się na Beatę Pawlikowską. Albo - dajmy na to -
Nietzsche na Zaratustrę.
A nie, zaraz...
- Oficjalna maskotka turnieju, niejaki Albärt (z wyglądu - ale tylko po
pięciu piwach i przy oceanie dobrej woli - niedźwiedź) w wersji
prototypowej prezentował się jeszcze nie najgorzej. W praktyce poszło
jednak jak z grą polskiej reprezentacji, czyli miało być jak nigdy, a
wyszło jak zawsze. I oto efekt finalny (na zdjęciu to ten po prawej)
przypomina coś, co mogliby stworzyć wspólnie Salvador Dali i Joan Miró,
gdyby wyżłopali garnek metanolu i zagryźli fentanylem...
- Wśród sponsorów turnieju nie znalazł się żaden niemiecki koncern
motoryzacyjny, a przecież znajdujemy się w kraju kojarzonym z
niezawodnymi samochodami. Jednym z oficjalnych partnerów mistrzostw jest
za to chiński potentat motoryzacyjny BYD. Tym razem to trochę tak,
jakby na przyjęciu z okazji włoskiego święta narodowego podano pizzę z
ananasem.
- A'propos ananasa.
Ananas rośnie w ziemi, a Ziemia stoi na głowie. W niemieckim Hamburgu
odprawiono mszę świętą w intencji powodzenia polskiej reprezentacji w
starciu z Holandią. Mniej więcej w tym samym czasie w Poznaniu
przemaszerował Pochód Kultu Ananasa, co należałoby odczytać jako
wsparcie dla reprezentacji Niemiec, której selekcjoner z pewnością
nieprzypadkowo nosi imię Julian.
- Sensacyjnie rozpoczął się mecz Włochy - Albania, bo faworyci z Italii
na dzień dobry stracili bramkę. Nie ma
się jednak czemu dziwić, skoro na środku obrony gra u nich Alessandro
Buongiorno. W warzywniaku mówili, że w kolejnych meczach zastąpi go
Riccardo Calafiori. A jeśli on nie pomoże, to pozostanie już tylko siła
wyższa, czyli Federico Chiesa.
- Wracając jeszcze do sponsorów turnieju. Jednym z nich jest rdzennie
teutoński dyskont LIDL. Tymczasem polską reprezentację sponsoruje
rdzennie portugalska BIEDRONKA. Czy to się nie gryzie...? A nawet jeśli
nie, to szkoda - takie starcie na murawie, LIDL kontra BIEDRONKA, byłoby
ciekawsze niż większość potyczek zawodowych piłkarzy. Niemcy ruszyliby
do ofensywy z billboardami, ale Portugalczycy zamurowaliby pole karne euro-paletami.
- Z pozytywnych
kwestii, warto podkreślić pewien signum temporis. Wyników spotkań nie
typują już zwierzęta na czele z ośmiornicą Paul (o ile ona jeszcze żyje i
nie skończyła w jakiejś drogiej knajpie, w otoczeniu małży świętego
Jakuba), tylko sztuczna inteligencja. Trafniej nie będzie, ale może
chociaż trochę mniej żenująco.
- I na koniec sensacja taka, że aż strach mówić o tym głośno, bo jeszcze usłyszą w Centrum Sterowania Wszechświatem, cofną wajchę i całą radość diabli wezmą. Oto jest tzw. Skarb Kibica Przeglądu Sportowego. I tam, w rubrykach z liczbami, statystykami i ciekawostkami, podają medianę wieku. MEDIANĘ, A NIE ŚREDNIĄ. Odzyskanie pieniędzy unijnych, odsunięcie PiS od władzy, pigułka "dzień po" bez recepty, "babciowe" - wszystko fajnie, ale już mediana wypierająca w przestrzeni publicznej średnią arytmetyczną to może być zbyt wielki szok termiczny...
16. czerwca 2024, 18:48 CEST, 52.245 °N, 16.546 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz