niedziela, 7 grudnia 2025

Santa Klaus i jego pretorianie

Oto nadszedł. Od północy, od bramy Powroźniczej jak u Sapkowskiego. I równie jak u Sapkowskiego złowrogi. Równie bezlitosny. 

 
Nadszedł grudzień. Miesiąc ponury. Zły czas, gdy strach włączyć jakiekolwiek urządzenie emitujące obraz lub dźwięk.
 
Przez wiele lat najstraszniejszym grudniowym omenem były osławione christmasy - produkty piosenkopodobne wylewające się z każdej stacji radiowej. Nieistotne czy wyśpiewane przez rodzimych szansonistów, czy piały je zagraniczne "gwiazdy" sceny muzycznej, przebrzmiałe lub obecne - wszystkie przyprawiały o torsje uszu skuteczniej niż disco-polo. Wszystkie wykuwane na jedno mizerne kopyto, wszystkie podobne do siebie jakby tłuczone od najmizerniejszej i najtańszej sztancy, tekstowo i muzycznie po linii najmniejszego oporu. We wszystkich prószy śnieg, wszyscy są dla siebie mili, składają sobie życzenia, wybaczają sobie nawzajem winy doczesne i śmiertelne potwarze, a drzewa iglaste tryskają "świątecznym nastrojem". I wygładzone to wszystko do bezpłciowości absolutnej. Tak pozbawione jakiejkolwiek duszy, jakiegokolwiek charakteru. I tak wymuskane, tak delikatne, że Bellonowska "Kraina Łagodności" jawi się przy "christmasach" niemal jak death-metalowa czarna msza, odegrana zardzewiałym gwoździem na przesterowanych siarką gitarach, które zamiast strun mają druty kolczaste. Właściwie jedyną piosenką mordowaną nieustannie w grudniu, którą da się słuchać bez bólu brzucha, jest sławetne "Last Christmas" grupy Wham. Może dlatego, że ona akurat... nie jest o Świętach.
 
Od pewnego czasu "christmasy" mają jednak poważną konkurencję w przerabianiu mózgu odbiorcy na ciekły azot. Oto są bowiem pewne makabrycznie złe świąteczne reklamy. I nie chodzi akurat o te, które po prostu zachęcają do kupowania u ich zleceniodawców różnego niepotrzebnego chłamu, bo one były, są i będą, a że w grudniu dostaną tło w postaci choinek, sztucznego śniegu i tego nalanego, czerwonego grubasa, nazywanego z niewiadomego powodu "świętym Mikołajem" - z tym się trzeba pogodzić. 
 
Jest jednak zjawisko, w którym celują zwłaszcza sieci komórkowe (oraz rodzimy potentat na niwie handlu internetowego). A w przypadku telefonii ten kontrast jest właśnie wyjątkowo ostry. Ponieważ przez jedenaście miesięcy w roku kompanie te tłuką widzów po głowach topornymi scenkami, gdzie celebrities przychodzą do salonu sprzedaży, a tam para sprzedawców (sorry... "doradców klienta") płci obojga emituje werbalną łopatą "NIEPRAWDOPODOBNIE KORZYSTNĄ ofertę!!!". Czyli, że: "dajemy ci w pakiecie gorylion gigabajtów, smartfon za 99 groszy z aparatem o rozdzielczości tafli hokejowej i do tego jeszcze FLIXNET na siedemnaście lat, tylko podpisz z nami cyrograf". A u konkurencji identyczna scenka, z tym, że w innych kolorkach, inni celebrities i tam dają dwa goryliony gigabajtów, Myszę Miki vel Topolino na czterdzieści lat i jeszcze aparat w smartfonie taki, że jak wejdziesz na trzydzieste piętro Pałacu Kultury w Warszawie i skierujesz obiektyw na wschód, to przeczytasz gazetę, którą trzyma gość siedzący na kiblu w Mińsku (Mazowieckim).
 
Ale w grudniu wszystkim sieciom telefonicznym odbija choinka i nagle zamiast tych przyciężkich wytworów ułomnej kreatywności chcą zabłysnąć egzaltowaną reklamą, która przy dźwiękach nastrojowej muzyki przekazuje jakieś uniwersalne życiowe prawdy ze zręcznością licealisty z kółka literackiego i na poziomie Paulo Coelho w wersji superturbo. Wszystko to wygląda jak losowo powybierane przez nierozgarniętego szympansa wyimki z ckliwego melodramatu klasy D. Synowie marnotrawni powracają do domów wyczekiwani tam, jak się okazuje, we łzach i trwodze. Córki skłócone ze swoimi rodzicielami nagle odnajdują z nimi wspólny język. Dziewczynki z zapałkami doświadczają ludzkich odruchów, pan Scrooge otwiera swe zmrożone serce, samotni staruszkowie prowadzą wideokonferencję w jakości Ultra HD ze swoimi wnukami, które to wnuki Święta spędzają akurat na Zanzibarze, a wszystko to przy akompaniamencie świeckich kolęd i w stonowanych kadrach pełnych prószącego śniegu. 
 
Sorry, ale "zadzwoń do Mamy" mogło zadziałać tylko raz. A jeśli coś jest kopiowane po raz kolejny, powtarza się jako farsa. I hipokryzja. Bo może nawet nie byłoby w tym nawet nic nagannego, każdy ma przecież prawo kręcić tandetne, landszaftowe reklamówki i nikomu nic do tego, gdyby nie fakt, że pod tą chwytającą za serce opowiastką kryje się czysto merkantylne podłoże. Ale przecież gdzieś tam na końcu tej świątecznej tęczy niespecjalnie skrywa się nawet bożek handlu - jest i logo firmy, i przekaz, żeby wykorzystać dodatkowe gigabajty z naszej oferty, by ponownie zbliżyć się do swoich bliskich.
 
Podobno za socjalizmu, by zniechęcić do religijnego komponentu Bożego Narodzenia, partyjniacy promowali przekaz o "Świętach Bombki i Choinki". W istocie jednak to już nie są ani święta Bożego Narodzenia, ani Przesilenia Zimowego, ani Bombki, Choinki czy Bałwanka. To jedno wielkie Święto Konsumpcji rozbuchanej do gargantuicznych rozmiarów. I hipokryzji takoż. Na upiornej, wewnętrznie sprzecznej wadze, z jednej strony szali szczerzy się odmieniana przez wszystkie przypadki Tradycja, na którą powołuje się w tym paskudnym grudniu niemal każdy, uzasadniając nią nawet najgłupszy krok, choćby jedzenie tej ohydnej ryby pod tytułem karp, którą mało kto lubi, bo jest zwyczajnie niesmaczna, ale jeść trzeba, bo przecież Tradycja... I tylko na drugiej szali tradycja przez małe "t" nieśmiało przypomina, chociaż nikt jej nie słucha, że kolędy gra się i śpiewa dopiero od mszy Pasterki, a nie od początku grudnia, a choinkę stawia i odziewa ją w bombki w dniu Wigilii Bożego Narodzenia rankiem, a nie w ostatni piątek listopada. Niby to wszystko żadne odkrycie, niby truizm, ale powoduje torsje większe niż te wszystkie christmasy w radiu, idiotyczne czerwone czapki, szczucie "świąteczną magią" na każdym kroku i przekonywanie, że w tych Świętach chodzi przede wszystkim (jeśli nie wyłącznie) o Prezenty. 
 
Chrześcijaństwo ukradło grudniowe święta poganom (Jezus Chrystus urodził się wiosną, a nie 25. grudnia), postkapitalistyczny handel ukradł święta chrześcijanom. Obłuda wyrywa je handlowi niczym kucharz w podrzędnej knajpie szczurowi z paszczy nieświeżą rybę. 
 
Niech się święci wielkie złodziejstwo. Niech wygra bardziej cyniczny.
 
1. grudnia 2025, 15:36 CET,  52.245 °N, 16.546 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego

Brak komentarzy: