Miarą upadku i jednocześnie największą tragedią współczesnej polityki nie jest ani demagogia i radosny populizm, ani hołdowanie najniższym instynktom, szukanie haków i podkładanie konkurentom najbardziej cuchnących świń, ani nawet "sondażoza", która zamordowała tę dziedzinę nauki jaką była statystyka, która kreuje liczących się uczestników politycznej gry za pomocą robionych na zamówienie sfabrykowanych badań i która sprawiła, że bardziej wiarygodne od pomiarów opinii społecznej są obecnie zakłady bukmacherskie. (Galton w swym grobie wiruje...)
planet of the sun
piątek, 16 maja 2025
wojna światów
czwartek, 15 maja 2025
debata totalna
W kończącej się już - o, dzięki niebiosom! - kampanii wyborczej przeróżnych debat było o jakieś trzydzieści za dużo, ale tego
jeszcze w politycznej historii świata nie grali! W poprzedni poniedziałek Polsat zorganizował naprawdę wiekopomną debatę
przedwyborczą. Tym razem bowiem werbalnym gnojem obrzucali się nie
kandydaci na Prezydenta RP, ale... ich sztaby. Naprawdę! A głód
pseudo-politycznego widowiska dla gawiedzi jest w epoce Tik-Toka tak
bardzo niezaspokojony, że na tym się pewnie nie skończy. Wspomnicie moje słowa, gdy przed następnymi wyborami będą
kolejne debaty z udziałem:
ŻON KANDYDATÓW
- "Pani mąż kupuje pani arabskie perfumy w Action"
- "A pani mąż kupuje sobie garnitury w Pepco! I co, łyso?"
- "Phi, pani to nawet nie umie jeść bezy!"
- "A pani zakłada stringi do kościoła. I to tyłem do przodu!"
DZIECI KANDYDATÓW (kategoria wiekowa: 6-11 lat)
- "Twój tato myśli, że Tokio Hotel to jest hotel w Japonii!"
- "A twój myśli, że Linkin Park to jest park w Bydgoszczy!"
DZIECI KANDYDATÓW (kategoria wiekowa: 12-16 lat)
- "Ja z moim starym to jestem po imieniu, a ty musisz mówić do swojego: Panie Doktorze Habilitowany!"
- "A twój stary to miesza bigos pachami i pije burbon ze słoika po ogórkach!"
TRENERÓW PERSONALNYCH KANDYDATÓW
-
"Twój podopieczny jest tak skąpy, że zamiast sobie kupić bieżnię do
domowej siłowni, to poranny jogging robi na taśmie bagażowej na
lotnisku"
- "A twój uczy się międzynarodowych stosunków politycznych z książek Paulo Coelho!"
POMOCY DOMOWYCH KANDYDATÓW
-
"Ja nie panimaju, jak można podawać swojemu państwu płatki śniadaniowe
wieczorem?! I jeszcze serek wiejski, skoro mieszkają w mieście?!"
-
"Bladź! A ja sama widziała, jak ty użyła ręcznika kuchennego w salonie!
A potem podała pani domu Apap Noc, chociaż był środek dnia!"
SĄSIADÓW KANDYDATÓW
-
"Ten kandydat od nich to w ogóle nie segreguje śmieci, a ostatnio
wyrzucił nawet kolorową butelkę po piwie do pojemnika na szkło białe!"
- "A ten od nich to pali w piecu prętami paliwowymi do reaktora atomowego!"
NAUCZYCIELI KANDYDATÓW Z CZASÓW LICEUM
- "Mój uczeń był tak zdolny, że umiał nawet dzielić przez zero!"
- "A mój potrafił odpowiedzieć na pytanie retoryczne, o!"
ZWIERZĄT DOMOWYCH KANDYDATÓW
-
"Miau! Ja to śpię w legowisku z gęsiego puchu i codziennie jem kabanosy
z renifera, a ten twój pan to karmi cię kiełbasą z Biedronki po trzy
dziewięćdziesiąt za kilo"
- "Hau! Za to twój podkrada
ci kocimiętkę i parzy sobie z niej herbatę, bo myśli że wtedy zlecą się
do niego wszystkie kociaki z okolicy. A jak ostatnio wieczorem wrócił
naprany z posiedzenia klubu parlamentarnego, to nasikał ci do kuwety,
ha!"
6. maja 2025, 18:37 CEST, 52.245 °N, 16.546 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego
czwartek, 1 maja 2025
Annie Jacobsen - "Wojna nuklearna"
Kraków, 2024
wydawnictwo Insignis
stron: 500
moja ocena: 8/10
1. maja 2025, 18:23 CEST, 52.245 °N, 16.546 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego
niedziela, 6 kwietnia 2025
rainin' in paradise
W dawnych czasach niejaki Heraklit mawiał, że wszystko płynie. Ale nie miał racji, bo tak naprawdę wszystko krąży. Wiele z tego, co już kiedyś było, powraca. Dzisiaj na przykład czytałem, że pokolenie Z na powrót odkrywa zapomniany już niemal serwis Tumblr (i pewnie wkrótce renesans przeżyłaby też nieboszczka Nasza Klasa, gdyby jej wcześniej profilaktycznie nie skasowano). Wraca też do głównego obiegu również nieco zapomniane już "cło", a gdy pod koniec grudnia będą tradycyjnie wybierane "słowa roku", właśnie cła mają spore szanse w tych plebiscytach, niezależnie od tego, co się jeszcze w najbliższych miesiącach wydarzy.
- Wedel? Japońsko-koreański koncern Lotte-Wedel
- Wawel? Niemiecki właściciel Hosta International AG
- Hortex? MidEuropa Partners z siedzibą w Londynie
- piwo Żywiec? Grupa Heineken (Holandia)
- woda Żywiec Zdrój? Francuska grupa Danone
- browary Tyskie i Lech? Koncern piwowarski Asahi z Japonii
- Okocim, Piast, Książ? Carlsberg Group z Danii
5. kwietnia 2025, 18:37 CEST, 52.245 °N, 16.546 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego
piątek, 28 lutego 2025
dark matters
Spocznijcie na moment mężni wojownicy i wy, piękne squaw, i posłuchajcie, albowiem przemówił ponownie Wielki Marchewkowy Mędrzec z Mar-a-Lago i zezwolił nam wejrzeć do niewyczerpanej krynicy jego mądrości...
- Każdego dnia plecie coś innego, w zależności od tego, którą nogą wstanie z łóżka, czy kucharka odpowiednio dosmaży mu bekon, albo co podpowie mu jego Pierwszy Przyboczny (tak, ten od samochodów elektrycznych i rakiet, który od paru lat zachowuje się jak ktoś pomiędzy nabuzowanym hormonami zbuntowanym nastolatkiem a oligofrenikiem).
Jeszcze w ubiegły czwartek bowiem według Marchewkowego Mędrca to Ukraina wywołała wojnę, a dwa dni później z jego złotych, spalonych sztucznym słońcem ust, płynie wersja, że jednak Rosja... Jeszcze tydzień temu nazywał Wołodymyra Zełenskiego dyktatorem, oszustem i złodziejem, dzisiaj twierdzi już - gdy warunki dealu o rzadkich minerałach się zmieniły - że nie pamięta, by cokolwiek takiego powiedział ("Did I say that, really?") - Kreuje się na osobę, która zna się niemal na wszystkim; wypowiada się autorytarnie o lotnictwie, biznesie, polityce, wojskowości, medycynie czy fizyce atmosfery. Chociaż za źródło wiedzy, zamiast wypowiedzi ekspertów czy opracowań naukowych, bierze własne widzimisię i subiektywne przekonania, co przejawia się w tym, jak często używa frazy: "I think that...".
Przykładów są tysiące, a jeden z ostatnich pochodzi z momentu, gdy podpisywał dekret przywracający do łask plastikowe słomki do napojów, bo te papierowe - jego zdaniem - "często wybuchały" (sic!). Dodał przy tym: "I don't think that plastic's gonna affect a shark". Cóż, można byłoby poprosić go, aby udowodnił tę tezę, jedząc codziennie ilość plastiku wielkości choćby główki od szpilki, ale mam wrażenie, że akurat jemu by to w ogóle nie zaszkodziło (przynajmniej na intelekt, bo większość powszechnie stosowanych skal inteligencji nie przewiduje wyników ujemnych IQ).
A skąd wziął przykład eksplodujących słomek, wolę się nawet nie domyślać. Jeśli z autopsji, to może po prostu te rurki nie są zaprojektowane do tłoczenia płynu do wewnątrz tak pustej czaszki i wybuchają w wyniku jakiejś - nieznanej nauce - postaci osmozy? Who knows...?
- Posługuje się słownictwem na poziomie ośmiolatka, a logiką na poziomie szympansa (lub pewnego ciemnoskórego bohatera powieści Henryka Sienkiewicza). Co unaocznia chociażby przykład z początku tego tekstu. Gdyby kierować się taką pragmatyką, jaką zastosował Pomarańczowy, to wszyscy powinniśmy stąd aż po linię Wisły gadać teraz po niemiecku (bo Niemcy w 1939 roku zagarnęli te ziemie, walczyli o nie, stracili wielu żołnierzy, więc, cóż, powinni je zatrzymać, right?). Z kolei Arabowie od Osamy powinni otrzymać pięć hektarów w centrum Nowego Jorku (bo też o nie ciężko walczyli jedenastego września roku pamiętnego, i stracili paru świetnie wyszkolonych pilotów), plus osiem procent Central Parku (żeby było gdzie wypasać kozy), piętnaście procent Pentagonu i na dokładkę Tramp Tower, żeby mogli ją przerobić na minaret. Amen. Znaczy... Howgh!
22. lutego 2025, 18:22 CET, 52.245 °N, 16.546 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego (edit: 28. lutego 2025, 16:22 CET)
sobota, 8 lutego 2025
bajecznie bogaci Azjaci
Do
tej pory myślałem o Donaldzie Trumpie jako o kimś pomiędzy megalomanem i
blagierem a bufonem i prostakiem, który nawet jeśli wie, jak się
właściwie zachować w towarzystwie, to nie robi tego, uważając, że takie
reguły nie dotyczą tych, którzy mają pieniądze lub władzę (albo jedno i
drugie). Zatem wolno mu publicznie głosić, że kobiety można łapać za
ci*ki, albo z dumą przyznawać się, że nie czyta książek. Czyli trochę
chodzący przykład Efektu Dunninga-Krugera, a trochę żałosny pajac, który
swoim zachowaniem sam wystawia sobie świadectwo.
Ale
wczoraj coś się zmieniło. Niby niewiele, bo pomysłów wziętych z dupy
miał ten pan już sporo. A to chce wystąpić z NATO czy WHO. A to
deportować każdego, kto nie jest rdzennym mieszkańcem terenów USA (w
takim razie niedługo zostaną tam tylko bizony...). A to płacze, że Europa
traktuje jego kraj "niedobrze", gdyż nie chce od niego kupować towarów
(widocznie są zbyt drogie albo zbyt słabej jakości...; and you call
yourself a businessman?). A to wreszcie pragnie przyłączyć do Stanów
Kanadę czy Grenlandię (w imię - rzecz jasna - bezpieczeństwa USA i
świata - w tej właśnie kolejności; cóż jednak, jeśli któregoś dnia
zechce w imię tego samego bezpieczeństwa przyłączyć sobie Japonię,
Norwegię albo Wyspy Brytyjskie...?).
Gdy
jednak wczoraj oświadczył, że należy wysiedlić całą Strefę Gazy
(oczywiście na koszt krajów, które miałyby jej mieszkańców przyjąć, bo
przecież że nie na koszt USA), a następnie zrównać ją z ziemią i
zbudować tam luksusową riwierę dla bogatych turystów z USA i całego
świata (w tej właśnie kolejności), wszystko co wyobrażałem sobie o
Trumpie poszło do kosza na odpady zmieszane. Albo - w jego ojczystym
języku - everything I knew about stupidity was a lie.
Bo
po tej wczorajszej rewelacji już bez żadnych wątpliwości można przyjąć,
że Donald Trump nie tylko jest pozbawionym rozumu troglodytą, ale też,
że z całą pewnością nie jest normalny. Ba, on musi być tak mocno
niezrównoważony i obłąkany, że w podręcznikach DSM-V wywala
bezpieczniki. Nie wiem czy w tak osobliwy sposób objawia się u niego
starcza demencja, która w przypadku większości populacji wywołuje
pogorszenie funkcji poznawczych i spowolnienie psychoruchowe, natomiast u
prezydenta - z bożej łaski - USA, wywołuje niekontrolowaną umysłową
laksację coraz bardziej idiotycznych wypowiedzi, ścigających się w
morderczym rajdzie, która pierwsza opuści ten pusty czerep. A może w
trakcie służby wojskowej kopnął go w głowę koń (tak, jego ekscelencja
Donald był w wojsku, w czasach gdy jego ojciec, wszechwładny Fred Trump,
jeszcze hołubił starszego brata Donalda i to w nim, a nie w Donaldzie,
widział spadkobiercę swojej fortuny i firmy; by potem zresztą zniszczyć
mu życie) i fakt ten jest po dziś dzień ukrywany, a dowody wraz z truchłem konia leżą w
najgłębszej szufladzie na dnie Strefy 51.
Żeby
bowiem zabłysnąć taką wypowiedzią o Strefie Gazy, która jest aktualnie
na granicy katastrofy humanitarnej, to trzeba nie tylko mieć iloraz
inteligencji o takiej wartości, gdzie jakakolwiek cyfra inna niż zero
występuje dopiero na szóstym miejscu po przecinku, ale też trzeba być
kompletnie oderwanym od rzeczywistości. I faktycznie uważać się za
imperatora, który może zrobić z kimkolwiek i czymkolwiek wszystko
cokolwiek tylko zapragnie, pod dowolnym pozorem i wyłącznie dlatego, że
może i że go na to stać.
Najpierw
przypomniała mi się karuzela przy murach getta z "Campo di Fiori"
Czesława Miłosza. Potem przez moment przemknął mi w pamięci bohater
filmu "Poszukiwany, Poszukiwana", grany przez Jerzego Dobrowolskiego.
Ten, który "był z zawodu dyrektorem" i na makiecie nowego osiedla
przestawiał z miejsca na miejsce jeziora i budynki. W filmie Barei
postać ta jednak miała jedynie wykpiwać bufonadę pozbawionych
kompetencji partyjnych aparatczyków, natomiast Donald Zza Oceanu
niebezpiecznie przypomina kogoś znacznie od nich groźniejszego.
Bo
czymże jego dążąca do jednowładztwa najnowsza kadencja, jego wybujałe
ego i przekonanie o własnym geniuszu oraz wypowiedzi pozbawione cienia
refleksji (oraz nadziei na jakiekolwiek szare komórki pod czaszką)
różnią Trumpa od gościa, który rezyduje na Kremlu? Okej, tamten ze
Wschodu w praktyce pokazuje, że za nic ma życie ludzkie i tysiącami
wysyła na śmierć własnych obywateli, a setkami tysięcy morduje
obywateli, których uważa za wrogów. Ten z Zachodu pokazuje to na razie
tylko teoretycznie (chociaż zdaniem ekspertów plan przekształcenia
Strefy Gazy w riwierę Mar Del Trump kosztowałby życie tysięcy żołnierzy
amerykańskich, bo wywołałby na Bliskim Wschodzie rebelię, jakiej nie
widziano tam od czasów Starego Testamentu).
Natomiast największy paradoks nie polega wcale na tym, że chociaż przygłup z Białego Domu nie zasługuje ani na trzy zdania tekstu, to poświęcam mu już drugi tekst w ciągu tygodnia (pierwszy był na Facebooku). A jakby tego było mało, poświęciłem też parę ładnych godzin życia na przeczytanie trzech książek o Donaldzie Trumpie... Największy paradoks polega na tym, że gość został wybrany w demokratycznym głosowaniu (niczym pewien wzięty austriacki malarz) i że tak wielu wciąż widzi w nim męża stanu oraz wybitnego biznesmena. A to chyba George Santayana powiedział kiedyś, że ci, którzy nie wyciągają wniosków z historii będą skazani na jej powtarzanie...
6. lutego 2025, 18:51 CET, 52.245 °N, 16.546 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego
wtorek, 7 stycznia 2025
6/6/6, czyli piekielnie dobra kultura w 2024 roku
KSIĄŻKI