piątek, 25 listopada 2011

sobowtór No. 18

Redaktorzy tygodnika "Uważam Rze" wyjątkowo kompleksowo zabrali się ostatnio za osobę Adolfa Hitlera. W numerze 41/2011 postać wodza III Rzeszy przewija się w wielu miejscach, poświęcono jej monumentalny jak na standardy "URz" tekst historyczny, ba, urozmaica nawet naukowy artykuł o hormonach. Gdyby to jeszcze był Putin, to należałoby to zrozumieć, albowiem rosyjski władca zna się na wszystkim, ale Hitler? Na neurotransmiterach?

Wzmianka w tym tekście dotyczy faktu, że ponoć w czasie II wojny światowej brytyjski wywiad wpadł na chytry plan dosypywania Adolfowi H. estrogenów (żeńskich hormonów) do jedzenia, aby zmienić jego charakter, sprawić by stał się bardziej spolegliwy i mniej agresywny w działaniu. Cóż za błyskotliwa intryga! Tylko, niestety, nie wypaliła. Nie wiadomo do końca dlaczego, ale mam taką prywatną hipotezę, że jeśli naukowców mieli Anglicy takich jak wygląda stereotypowy Brytyjczyk w komediach typu "Allo, Allo", czy "Jak rozpętałem II wojnę światową", to może zamiast estrogenu dosypywali Hitlerowi estragon. I zamiast aliantów skorzystał na tym jedynie osobisty kucharz Wodza, bo nagle jedzenie w Wilczym Szańcu wszystkim zaczęło smakować.

Danie główne - jeśli już przy kulinarnej terminologii pozostać - wysmażone przez "Uważam Rze" przywołuje jednak inną historię. Otóż - według autorów - Hitler wraz z żoną nie popełnił samobójstwa 30. kwietnia A.D. 1945 w Berlinie, ale zwiał z nią via Wyspy Kanaryjskie do Argentyny, gdzie doczekał szczęśliwej emerytury. W berlińskim bunkrze pozostało natomiast ciało sobowtóra wodza III Rzeszy, które na tyle zmyliło Ruskich, że odtrąbili sukces przed wnikliwym zbadaniem denata. Dopiero kilka lat temu wyszło na jaw, gdy do pracy przystąpili profesorowie ze Stanów, że przechowywana przez naszych wschodnich przyjaciół w archiwach KGB czaszka Hitlera ma wszelkie cechy czaszki kobiecej.

Ale może to i jest jakiś trop! Tylko trzeba sprawę powiązać z tym spiskiem estrogenowym. Przyjmując ryzykowne założenie, że brytyjscy naukowcy jednak nie pomylili żeńskich hormonów z przyprawą i faktycznie dosypywali Hitlerowi estrogeny, należy zarazem dopuścić ewentualność, iż skoro Hitler miał sobowtóra, to Angole nafaszerowali nie tego Adolfa co trzeba. Sobowtór łykał estrogeny, uwydatniły mu się piersi, coś innego zanikło, to gdy wkroczyli Rosjanie, którzy gwałcili gdzie tylko się dało, z przerażenia popełnił samobójstwo. Ponieważ ciało rzekomego Hitlera esesmani oblali benzyną i podpalili, Ruscy nie kapnęli się i wzięli co znaleźli. A że i czaszka zdążyła mu pod wpływem angielskiej kuchni "zniewieścieć", to też pół wieku później amerykańscy antropologowie mogli ogłosić sensacyjną wiadomość. Hitler była kobietą! Bo, że Kopernik i Einstein też, to już w tym czasie było wiadome.

Tymczasem, gdy sobowtór wodza Rzeszy strzelał sobie w głowę, prawdziwy Hitler prysnął do Argentyny. To również ma sens. Kraj wydaje się wymarzony na spokojną emeryturkę. Budują tam piramidy z pieniędzy, dobrze grają w gałę, ciepło, morze blisko. I władca o kolejowym nazwisku był przychylny imigrantom z Niemiec. A miał on też piękną żonę, która umilała ludowi wolne chwile, śpiewając piosenki Madonny. Żyć nie umierać! A że ktoś może zobaczyć i rozpoznać? Co z tego?! Elvis żyje, Hendrix żyje, Lennon żyje, a idee Lenina są żywe wiecznie. Żyje także Michael Jackson (w przyszłym roku ma ukazać się jego nowa płyta, którą właśnie "Jacko" nagrywa wraz z Freddiem Mercury - poważnie!), żyje Bin Laden, Kaddafi, żyje też - podobno - kryzys. To jeden Hitler w tę czy w tamtą stronę nie powinien nikomu robić różnicy.

Spiskowych teorii dziejów jest ostatecznie na pęczki. Najczęściej - oprócz tego, że żyje ktoś, kto powinien być dead and buried - dotyczą one odmiennej orientacji delikwenta. Homoseksualistami obwołano już niemal każdego, kogo ta ziemia nosiła. Co chwilę ktoś wyskakuje z rewelacją, że gejem jest - powołując się na Google - a to Will Smith, a to Piasek, czy też mąż Hanki Mostowiak, Justin Bieber, John Travolta, Cristiano Ronaldo, Jarosław Kaczyński, a ostatnio Benedykt XVI. A jak zaczniemy jeszcze kopać w historii, to się okaże że gejem był sam biblijny Adam. Co niechybnie postawi przed rodzajem ludzkim pytanie fundamentalne ("skąd więc my się wzięliśmy?"), a i tytuł "Księga Wyjścia" (po angielsku coming out) nabierze nowego znaczenia. Mnie natomiast zastanawia właściwie tylko jedno. Dlaczego tak wiele owych spiskowych teorii jest nieodłącznie związanych z ludzką seksualnością? Bo tu jak nie geje dookoła, to Hitler zażywający estragon... pardon... estrogen. I chyba wiem. Spiskowe teorie dziejów to w skrócie STD. Ten akronim w języku Szekspira oznacza jednak zupełnie coś innego...

25. listopada 2011, 22:12 CET, 50.479 °N, 17.960 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego

Brak komentarzy: