środa, 15 stycznia 2014

szatani są aktywni

Nie ma już chyba w naszym kraju osoby, która nie słyszałaby o Mariuszu T., znanym szerzej jako Mariusz Trynkiewicz. Faceta jest tak pełno w mediach, że niedługo zacznie wychodzić też z każdej lodówki i z każdej mysiej dziury. Na razie wychodzi jednak z więzienia. I to w takim stylu, iż można odnieść wrażenie, że Polska przygotowuje się na to wyjście, jak na jakąś apokaliptyczną zagładę.

W takim przedstawianiu sprawy celują rzecz jasna media, których głównym zadaniem jest przesadzanie (i niestety nie roślin doniczkowych). Oczywiście nie ma nic złego w tym, że dziennikarze ostrzegli opinię publiczną i zaalarmowali państwo, które (po raz kolejny) nie zdało ważnego egzaminu na linii: litera prawa a jego duch. Media jednak, zwłaszcza informacyjne, to jest smok żarłoczny jak rzadko który i potrzebuje coraz to nowych treści (pokarmowych), aby karmić się sprawą przez wiele dni. Niedawno mączkę kostną stanowili pijani kierowcy, odkąd jednak jest głośno o "bestiach, które wychodzą na wolność", pijanych kierowców jakby zmiotło z powierzchni ziemi (z powierzchni ekranu i gazetowych szpalt zmiotło na pewno).

Gdyby w tych dniach przyjechał do nas ktoś z dalekiej zagranicy, albo i z Kosmosu, niechybnie odniósłby wrażenie, że z aresztu wychodzi jakiś zbrodniarz wszech czasów, jakiś geniusz zła, przy którym Hitler, Stalin i Breivik to słuchacze szkółki niedzielnej. Gdyby poczytał co niektóre tytuły prasowe, albo spędził kilka godzin w towarzystwie telewizji informacyjnej, byłby przekonany, że 11.lutego (gdy "szatan z Piotrkowa" przekroczy bramy więzienia) kraj zastygnie w niemym przerażeniu. Ludzie zabunkrują się w domach, uprzednio zabijając okna dyktą niczym Amerykanie z Florydy przed nadejściem huraganu "Andrew", matki nie wypuszczą swoich dzieci do szkół, które zresztą i tak będą tego dnia nieczynne. Wprowadzona zostanie godzina policyjna, złowieszczy wiatr toczył będzie śmieci i kurz po opustoszałych ulicach, a jedynym słyszalnym odgłosem będzie ryk wirników policyjnych i wojskowych helikopterów, które z powietrza przeczesywać będą każdy centymetr gruntu.

Jeśli przesadzam, to mam ku temu, niestety, konkretne przesłanki. Wczoraj w "Wiadomościach" TVP pojawili się - jak zwykle zresztą - goście. Jednym z nich była posłanka PO Julia Pitera. Rozmowa miała dotyczyć - a jakże! - Mariusza T. i tego, co państwo zrobi, aby zapobiec... I na dobry początek, prowadząca program Beata Tadla śmiertelnie poważnie zwraca się do Julii Pitery w te słowa: "Pani poseł, czy pani też boi się Mariusza T.?". Myślałem, że z krzesła spadnę! Obok posłanki siedział drugi gość, również (ex-) poseł, Jerzy Dziewulski. Były antyterrorysta, szkolony w siłach specjalnych Izraela, facet z taką fizjonomią, że w ciemnej ulicy przestraszyłby nawet umarłego. Słowo daję, gdyby i jego dziennikarka zapytała, czy boi się Mariusza T., to mógłbym z miejsca i oficjalnie przestać płacić abonament RTV, a w każdym sądzie obroniłby mnie najgłupszy adwokat.

Nie ulega wątpliwości, że w przypadku Mariusza T. i podobnych mu przestępców z rysem psychopatycznym (pardon, teraz się mówi: dyssocjalnym), tzw. resocjalizacja na niewiele może się zdać, a "instynkty", które każą im zabijać, mogą nie wygasnąć mimo dziesiątek lat spędzonych za kratami. Być może po wyjściu na wolność będą chcieli wrócić do dawnego procederu, być może nie. Ale żeby zapewnić społeczeństwu bezpieczeństwo, wystarczy wykonać porządną, policyjną robotę. Bo w naszym kraju wciąż więcej się mówi niż robi w takich (i nie tylko takich) sytuacjach. I zamiast tej porządnej, standardowej zresztą, policyjnej roboty, mamy mnóstwo bicia piany w mediach, jak gdyby chodziło o zagrożenie, z jakim ludzkość się dotąd nie zetknęła, wymagające specjalnych konferencji, nadzwyczajnych regulacji i niestandardowych środków.

Zresztą, czy my właściwie w ogóle jeszcze potrzebujemy policji? Media zastępują ją już od dawna, niemal w każdym aspekcie jej działania. Mariusz T. od momentu gdy postawi stopę na wolnej ziemi, będzie pod tak ścisłą obserwacją nie policjantów, a dziennikarzy właśnie, że nie będzie mógł ruszyć ręką, żeby nie uszło to czyjejś uwadze, o jakichkolwiek przestępstwach nie wspominając. A czytelnicy tabloidów z zapartym tchem śledzić będą kolejne nagłówki, krzyczące z pierwszych stron: "Szatan z Piotrkowa wyszedł do sklepu po bułki, masło i płytę Behemotha!", "Zobacz jak Wampir z Bytowa kupuje w osiedlowym warzywniaku czosnek!".

A nie, w to ostatnie, zwłaszcza w dobie "Zmierzchu", raczej nikt by chyba nie uwierzył...

15. stycznia 2014, 14:26 CET, 52.245 °N, 16.546 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego

2 komentarze:

Mj is alive pisze...

Wiesz co.... tak sobie czytam ten twój artykuł... aż mi oczopląs się dostał od niewygodnej czcionki.... pisze teraz prace magisterską o seryjnych mordercach... tak się złożyło,że w tym roku część z nich wyjdzie na wolność... czytaeś o tym co robili? Ja czytam zeznania każdej z ofiar, które przeżyły oraz dokumenty o tym, które nie przeżyły a co robili... np... trzymali głowy w lodówkach... przerabiali ludzi na tłuszcz... tak.... pili ich krew... nekrofilia to tylko jedna z błahostek, tak przyjemna jak śniadanie niedzielne.... zastanów się, czy chciałbyś żyć bez informacji mediów o tym, że taki koleś wychodzi z więzienia. I właśnie mieszka w mieszkaniu nr 5, obok twojej 4, i jest twoim nowym sąsiadem :)

Piotrek pisze...

Tak, czytałem sporo o takich "przyjemnych" rzeczach, może dlatego, że drastyczne opisy zbrodni mnie niespecjalnie ruszają (taki błąd w Matriksie...).

Ale do rzeczy:
Po pierwsze i najważniejsze - seryjni mordercy w ogóle nie powinni z więzienia wychodzić i gdybyśmy mieli sprawnie funkcjonujące państwo, to tematu by nie było.

Po drugie i mniej ważne - mój tekst nie dotyczy kwestii, czy informować w mediach, że ktoś taki wkrótce będzie na wolności, czy nie informować, bo to jest poza dyskusją.

Ja pisałem natomiast o medialnej hipokryzji i o medialnej przesadzie. O tym, że media gdy dopadną jakiegoś tematu, to obgryzają go do białej kości.

Przecież można poinformować, że wychodzi na wolność ten i ten zbrodniarz, bez tego wszystkiego, co obserwujemy aktualnie. Bez karmienia telewidzów Mariuszem T. do czarnego znudzenia. Bez odliczania dni do jego wyjścia (jakoś mi to przypomina niedawne odliczanie do "Euro"), bez pokazywania ośrodków leczniczych w których ma szansę zamieszkać, bez briefingów, konferencji prasowych, interwencji samego JE Prezydenta, bez nadawania na okrągło wywiadów z rodzicami Mariusza T., z jego sąsiadami, z rodzicami jego ofiar, z milicjantami którzy go aresztowali, z jego terapeutami, psychologami, opiekunami, dyrektorami więzień itd.

Słowem, chcę być świadomy, że facet wychodzi z kryminału, ale nie chcę, żeby robiono z niego negatywnego bohatera masowej wyobraźni . A to się niestety właśnie dzieje. Wiesz, że 11.lutego będą transmisje "na żywo" sprzed bramy aresztu w Rzeszowie i że będą w akcji telewizyjne śmigłowce? (pisze o tym red. Pytlakowski w przedostatniej "Polityce")

I to jest - niestety do kwadratu - ze strony mediów walka o oglądalność, a nie troska o społeczeństwo. Rzucanie się na chodliwy temat. Przypomnę, że nieco ponad rok temu "Polityka" napisała spory artykuł, że na skutek dziury prawnej, w 2014 roku zaczną wychodzić na wolność: Mariusz T., Leszek P. i pozostali "szatani". Nikt, dosłownie NIKT się wówczas tym nie zainteresował. Tekst przeszedł niemal bez echa, żadnych reakcji państwa, rządu, innych mediów, NIC... Bo to jeszcze ponad rok, mnóstwo czasu, nikogo to nie zainteresuje, coś się wymyśli, szlachta na koń wsiędzie...

Powiem nawet więcej - w tej medialnej histerii wokół M.T. nie tylko nie ma troski o społeczeństwo, ale jest coś zupełnie przeciwnego - niczym nieuzasadnione straszenie społeczeństwa. Panika i histeria się świetnie sprzedaje. Pytanie pani poseł Pitery czy boi się Mariusza T., nawet jeśli było skrótem myślowym, wytwarza w widzach przekonanie, że facet jest śmiertelnie groźny i może poderżnąć gardło każdemu, kto na niego krzywo spojrzy na ulicy. A przecież jeśli jest zdiagnozowanym pedofilem, to najgłupszy psycholog zapewni, że M.T. jest groźny tylko dla dzieci (i to dla dzieci jedynie w pewnym wieku, bo seksuolodzy od pedofilii oddzielają efebofilię) i to dzieci należy przed nim chronić, a nie barykadować się w mieszkaniach i zabijać okna deskami. Śledząc spod kołdry TVN24.