niedziela, 5 stycznia 2014

małpa też człowiek

Nikt nie ma raczej wątpliwości, że małpy człekokształtne to ze wszystkich zwierząt, pod względem biologicznym najbliższe człowiekowi. Kod genetyczny takiego na przykład szympansa pokrywa się z kodem genetycznym człowieka w 97-99 % (według różnych doniesień ze świata nauki). W ścisłym związku z tym, w niektórych kulturach i krajach (np. w Nowej Zelandii) kary za zabicie szympansa są znacznie bardziej surowe niż za zabicie innego zwierzęcia, gdyż właśnie uważa się, że szympans to jest prawie człowiek. Niemal równie bliski człowiekowi jak szympans jest także goryl.

I właśnie z gorylem wiąże się temat dzisiejszego odcinka. Otóż przeczytałem gdzieś niedawno, iż coraz częściej pojawiają się w kilku miejscach na świecie (np. podobno we wspomnianej Nowej Zelandii, ale też bliżej naszego kręgu kulturowego) postulaty, aby przyznać gorylom... prawa wyborcze. Słówko "podobno" odgrywa tutaj kluczową rolę, gdyż źródła tych doniesień odnaleźć nie sposób, zatem cała informacja może mieć wiarygodność równą losowo wybranemu artykułowi z losowo wybranego tabloidu. Nie zdziwiłbym się wszakże, gdyby jednak coś było z tym na rzeczy. W głowach ludzi rodzą się takie pomysły, o jakich się scenarzystom nie śniło.

Oczywiście, rzecz jest mocno dyskusyjna. Współcześnie, obserwując świat polityki, prawa wyborcze należałoby raczej niektórym ludziom odbierać niż rozszerzać jeszcze na inne gatunki. Odebranie możliwości głosowania postulowałbym w pierwszej kolejności przede wszystkim wobec osób eufemistycznie określanych mianem troglodytów (czyli na przykład takich, które potrafią wytrzymać dłużej niż kwadrans na oglądaniu "Warsaw Shore" bez uszczerbku na zdrowiu i inteligencji). Na marginesie, słowo "troglodyta" też ma małpie konotacje, ponieważ szympans to po łacinie Pan troglodytes, co nie jest bez znaczenia.

Z drugiej jednak strony, przyznanie człekokształtnym prawa do głosowania może nie zmieniłoby aż tak wiele. Tak samo jak na przykład odebranie tego prawa ludzkim troglodytom i przekazanie ich gorylom. Podejrzewam, że wyniki wyborów zmieniłyby się nieznacznie, jeśli w ogóle. Za taką tezą przemawiają nie tylko moje prywatne podejrzenia, ale również rezultaty badań naukowych. Chyba Richard Wiseman przeprowadził kiedyś taki eksperyment, gdzie hipotetyczne środki finansowe przyznał kilkuletniemu dziecku, wróżce, maklerowi giełdowemu i właśnie małpie, po czym polecił im inwestować te środki na prawdziwej giełdzie, poprzez wskazywanie kartek z nazwami spółek, na które stawiają. Metody inwestowania - dowolne. Makler zatem wczytywał się w kursy akcji i inne analizy, wróżka zaufała głosowi kart i pozostałych przyrządów do dywinacji, natomiast dziecko i małpa wskazywali nazwy spółek przez zupełny przypadek. Jak się nietrudno domyślić, właśnie dziecko i małpa uzyskały najlepsze wyniki, osiągając najwyższe zyski.

Nie zmieniłoby się nic prawdopodobnie również dlatego, że goryli jest na świecie względnie mało. A w porównaniu do ludzi - kosmicznie mało. Nie wiem, ile sztuk egzystuje w Nowej Zelandii, ale w Polsce goryle stanowią mniejszość gatunkową w liczbie czterech (dwa zamieszkują w Opolu, a dwa kolejne - w stolicy). W ich obecnej sytuacji liczebnościowej, goryle i wszystkie inne człekokształtne nie potrafiłyby wstrząsnąć sceną polityczną nie tylko w Polsce, ale nawet w Kenii czy Ugandzie. Chyba, że rozszerzyć owe przywileje wyborcze również na inne gatunki zwierząt, od uznawanych za najmądrzejsze poczynając (szczury, świnie, delfiny, kruki, psy, koty czy słonie). Gdyby zresztą pozwolić głosować właśnie psom, wówczas określenie "kiełbasa wyborcza" nabrałoby wreszcie dosłownego znaczenia. Kandydaci do Parlamentu nie nadążaliby z kampanijnymi peregrynacjami po kraju. A stolicą Polski zostałby Sokołów.

Jest jeszcze jedna możliwość. Być może przywoływane w drugim akapicie doniesienia o prawach wyborczych dla goryli dotyczą nie czynnego (czyli prawa do wybierania), ale biernego prawa wyborczego (czyli prawa do kandydowania na państwowe stanowiska). Jak nadmieniłem wyżej, w głowie człowieka potrafi narodzić się niemal każda głupota (sam Einstein miał w tej kwestii zbliżone poglądy), a tutaj tropy wiodą przecież do starożytnego Rzymu, uważanego za kolebkę naszej cywilizacji (gdzie - jak wiemy z lekcji historii - cesarz Kaligula miał ponoć uczynić senatorem własnego konia). Goryl lub szympans na urzędzie - to brzmi dumnie. A zwierzęcych przykładów w tej materii jest przecież więcej niż tylko szaleństwa pana Kaliguli, bo i "Folwark zwierzęcy", i "Planeta małp" chociażby.

Z jedną tylko, chociaż bardzo pesymistyczną, różnicą w stosunku do fikcji literackiej czy filmowej. W tamtych dziełach, nasi "bracia mniejsi" obdarzeni władzą wywierali istotny wpływ na rzeczywistość. Natomiast gdyby nawet cały polski Parlament obsadzić gorylami, prawdopodobnie niewiele by się w kraju zmieniło.

5. stycznia 2014, 21:24 CET, 52.245 °N, 16.546 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Niewiele by się w kraju zmieniło, ale za to mniej by narobili szkód !