czwartek, 22 września 2011

oj dana dana, nie ma szatana

Znajomy zalinkował na Fejsbuku coś takiego. W sumie nie wiem, co o tym sądzić. Już od najdawniejszych czasów ludzie, którzy za bardzo się nudzili, doszukiwali się w przeróżnych tekstach (zarówno forward, jak i puszczonych od tyłu) ukrytych przesłań samego Szatana. Dlatego skłonny byłbym nawet uwierzyć, że ktoś tą "listę zespołów satanistycznych" ułożył będąc w pełni władz umysłowych i ze stuprocentowym przekonaniem o prawdziwości tego, o czym pisze. No, może poza obecnością w zestawieniu kamandy Trubadurzy. Krzysztof Krawczyk w satanistycznym entourage'u, czczący imię Lucyfera, w czarnych szatach nabijanych ćwiekami znacznie przekracza możliwości mojej wyobraźni.

Wszystko wskazuje więc na to, że owa próbka twórczości jest po prostu domowej roboty satyrą na wszechobecny w Polsce hype wokół satanizmu. Temat ten wyłazi teraz już niemal z każdej lodówki i każdej mysiej dziury. Z jednej strony Adam Darski (ksywa: "Nergal") i jego adherenci, a naprzeciw ich zbulwersowani adwersarze, podzieleni na rozmaite stronnictwa: radiomaryjno-gazetopolskie, inteligencko-biskupie oraz księdzo-natankowe. Gdyby nie to, że wybory za pasem, media nie mówiłyby o niczym innym. A jakby tak jeszcze zechcieli przejść od słów do czynów i zaczęli się naparzać...

I taką zbitką jest też ten podlinkowany fragment z internetowego forum (?). Trochę w stylu "moherowych" krucjat przeciw zepsuciu (niczym przypisywane ojcu Rydzykowi słowa, że "Teletubisie są dziełem Szatana i prowadzą wprost ku zatraceniu"), trochę w duchu retoryki księdza-egzorcysty od żelu na głowie i telekinezji ("szatanizm", "okultycyzm"). Autor (autorzy?) raczej wciąż korzystają z wątpliwych dobrodziejstw przymusu państwowej edukacji, o czym świadczy obfitość błędów ortograficznych. Chociaż to może być celowy zabieg artystyczny, jako kamyczek do ogródka oponentów Adama Darskiego (ksywa: "Nergal"), którzy też czasami plotą jak potłuczeni i wydaje się, że tak naprawdę nie mają pojęcia o czym. Wówczas takie "kwiatki" jak płyn rdzeniowo-kręgowy (nie ma czegoś takiego, a stwierdzenie, że w dodatku odpowiada on za wydzielanie hormonów jest medyczną herezją) czy powoływanie się na "cenionych amerykańskich naukowców J.Bagginsa i M.Burtona" (wątpię w ich istnienie) jest niezłą szyderą ze stylu argumentacji zbulwersowanych obecnością apologety Piekieł w publicznej telewizji.

Są jednak w tym tekście rzeczy naprawdę kapitalne. Mówię o tych fragmentach, gdzie do jednego worka wrzucono funkcjonujące od wieków w kulturze skojarzenia dotyczące a to Szatana, a to jakiejś mało wyszukanej demonologii, czy wreszcie motywy z najtandetniejszych horrorów. Satanistyczny sąsiad, który tylko "czyha, żeby zwiększyć swoją listę ofiar", zalecenie żeby spalić satanistyczną biblię z dala od miasta (no, ale resztki powinno się chyba głęboko zakopać i zabetonować dla pewności...), a najcudowniejsza jest i tak instrukcja, jak rozpoznać muzykę metalową. Otóż są to te dźwięki, które podczas ich słuchania, przy jednoczesnym odkurzaniu (!), wywołują halucynacje.

Są tam wreszcie niezwykle interesujące implikacje naukowe. Szczególnie zainteresował mnie wątek o tym, że słuchanie satanistycznej muzyki powoduje - w szczególnych warunkach - utratę kontroli nad układem wydalniczym. Ja już dawno temu zaproponowałem niebanalny temat na cały interdyscyplinarny grant badawczy: "Wpływ słuchania muzyki metalowej na przebieg procesów trawienia w okresie adolescencji". I okazuje się, że coś jednak jest na rzeczy! Zresztą amerykańska armia już wiele lat temu prowadziła tajne badania naukowe nad dźwiękami o niskiej częstotliwości, które podobno miały wprawiać w wibracje ludzkie jelita, powodując mimowolne wypróżnienie. Te dźwięki, które nazwano roboczo "brown notes" (proszę, nie pytajcie o bliższe wyjaśnienia...), miały służyć jako szczególny rodzaj broni biologicznej (a właściwie fizjologicznej). A na jaw wyszło to całkiem niedawno, dopiero kilkanaście lat temu, co skrzętnie wykorzystali twórcy serialu "South Park" - w jednym z odcinków któryś z bohaterów przypadkowo nadał taki dźwięk przez radio, powodując jednoczesne wypróżnienie całego narodu.

O, to może oponenci Adama Darskiego (ksywa: "Nergal") poeksperymentowaliby z takimi dźwiękami. I z wzajemnością ze strony "szatanistów". Najlepiej na wizji. Powstałby cykl interaktywnych programów "Gwiazdy ... ekhm... na lodzie", albo "Jak oni... no właśnie...". Nie od dziś się mówi, że mainstreamowa prasa to szlam, a telewizja to szambo. No, to pora słowa wcielić w czyn.

22. września 2011, 22:23 DST, 50.479 °N, 17.960 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego

Brak komentarzy: