piątek, 9 września 2011

ring bardzo wolny

Wygląda na to, że jestem jedną z niewielu osób w tym kraju, których kompletnie nie obchodzi, czy jutro w godzinach wieczornych bokser Adamek pokona boksera Kłyczko, czy odwrotnie. Chciałem natomiast zwrócić uwagę na ponury zbieg okoliczności, którym jest fakt, że owo "wydarzenie" odbędzie się na zakończenie Europejskiego Kongresu Kultury, który również organizowany jest we Wrocławiu. Być może koincydencja ta ma znaczenie prorocze - już za kilka lat jedynie do obejrzenia walki bokserskiej może się sprowadzać uczestnictwo przeciętnego Polaka w kulturze.

Nie mam kolorowego pojęcia o zawodowym boksie, ale to musi być sport niezwykły. Mistrzów świata jest chyba ze trzech równocześnie i każdy tak samo ważny, bo jest ileś równoważnych "organizacji", które się dodatkowo tak fajnie nazywają (WBA, USB, HBO). Nie istnieją jakiekolwiek rozgrywki, a pojedynki się umawia między zainteresowanymi menedżerami. I praktycznie co roku jest jakaś walka stulecia! Kondensacja czasu zadziwiająca. Chociaż już Einstein odkrył, że wszelkie wielkości fizyczne (zatem czas również) są względne i zależą od przyjętego układu odniesienia, ale chyba w całym Wszechświecie nie znalazłoby się takiego układu odniesienia, zgodnie z którym reguły boksu nosiłyby jakiekolwiek znamiona sensowności.

No nie potrafię się zmusić do fascynacji dyscypliną, która polega na tym, aby przeciwnikowi przyładować (w wersji polit.popr. - "wyrządzić krzywdę"). Na tym stanowisku jestem w wyraźnej mniejszości, bo pokutuje przekonanie, że facet powinien jednak interesować się boksem (podobnie jak powinien pić wódkę, oglądać "męskie kino akcji" i jeszcze parę innych rzeczy). Nie powiem, nawet próbowałem. Obejrzałem w życiu jedną walkę bokserską (zgadnijcie czyją z polskiej strony...), ale to było tak bezdennie nudne, że tłumaczenie instrukcji obsługi frezarki obwiedniowej do stożkowych kół zębatych z aramejskiego na hindu wydaje się być przy tym fascynującym zajęciem.

Potrafię natomiast zrozumieć powszechne urzeczenie boksem we współczesnym społeczeństwie. Już średnio rozgarnięty uczeń Freuda dopatrzy się tu sublimacji popędu wojennego, który przez tysiąclecia popychał przedstawicieli płci brzydkiej do interakcji, podczas których ręcznie tłumaczyło się oponentowi, aby oddał nam swoją squaw, terytorium i pozostałe dobra doczesne. Dzisiaj sami nie możemy zdefasonować twarzy adwersarzowi (chyba, że w wyjątkowych przypadkach i jak prokurator nie widzi), więc chociaż sobie popatrzymy, jak ktoś robi to w naszym imieniu. Ale do diabła z psychoanalizą. Ja lubię podejście ewolucyjne. A boks zawsze mi przypomina, że należy zrewidować koncepcję o brakującym ogniwie w teorii Darwina. I docenić fakt, że na własne oczy, tuż obok nas możemy podziwiać spektakl obrazujący korzenie gatunku homo (i to bardzo głębokie, bo małpy człekokształne chyba jednak się po mordach nie piorą).

Nauka już dawno dowiodła, że człowiek nie powstałby, gdyby pierwsze naczelne w pewnym momencie dziejów nie zeszły z drzew. W tym kontekście chyba bardziej zrozumiały jest fakt, że bokser Adamek wychodzi na ring przy dźwiękach przeboju: "Nie zapomnij, skąd tutaj przybyłem". Nie mam wątpliwości, że nie zapomnimy.

9. września 2011, 23:23 DST, 50.479 °N, 17.960 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego

3 komentarze:

jabol pisze...

Bardzo płytkie spojrzenie na boks..
Owszem jest to dyscyplina budząca zrozumiałe kontrowersje, jednak nie można zapomnieć iż nie sprowadza się ona (tym bardziej na takim poziomie) do brutalnego obicia przeciwnika. Ja się nie znam, ale z mojego punktu widzenia laika boks to miesiące ciężkich treningów, przygotowanie organizmu, nauka techniki, pracy nóg, wyprowadzania ciosów itd itp. Krótko mówiąc jest to złożona sprawa i nie każdy duży i silny chłop może sobie wyjść na ring i zostać bokserem. Gość który nie ma techniki i nie myśli w ringu od razu przegra.
A co do tego, że jesteś w mniejszości to wydaje mi się, że przez fakt iż walczy Polak. Wydaje mi się, że "prawdziwych" fanów boksu jest niewielu. Jednak my jako naród zawsze stoimy za naszymi i stąd tak wielka popularność Małysza, Kubicy czy właśnie Adamka.

Piotrek pisze...

Nie zaprzeczam, że boks wymaga umiejętności, ciężkiej pracy, może i talentu. Jednak przez to, na czym polega, i mnie odrzuca, i budzi wspomniane w tekście skojarzenia. No, ale de gustibus... itd. T

A ten fragment o pozostawaniu w mniejszości odnosił się do sytuacji, że gdy media anonsują "walkę stulecia", to nagle sprawą żywo interesują się tysiące osób, które na co dzień ledwo mają pojęcie, że istnieje coś takiego jak boks (np. Jarosław Kaczyński). Czy taka chwilowa fascynacja (biorąca się stąd, że akurat teraz "nasz" jest w tym dobry), to również nie jest płytkie spojrzenie?

jabol pisze...

Oczywiście jest to płytkie ze strony ludzi, którzy na co dzień nie oglądają boksu a gdy walczy "nasz" to tak. Ale wszakże nic złego w tym nie ma - sam oglądam F1 gdy jedzie Kubica, skoki gdy dobry był Małysz, teraz Stoch, boks gdy walczy Adamek, a MMA (! :P) gdy walczy Pudzian. Po prostu ciekawi mnie jak wypadną "nasi".

Śmiesznie zaczyna się robić jednak wtedy gdy nagle pół narodu jest ekspertem od wiatru na skoczni, dyfuzora w bolidzie formuły 1 czy czegokolwiek innego.