sobota, 16 listopada 2013

a u was gejów biją!

Wojciech Cejrowski napisał na Fejsbuku między innymi, że "każdy Polak ma prawo nie lubić Ruskich", i posypały się gromy. Gromy właściwie posypały się za całokształt cytowanej wypowiedzi, w której było też o obrzucaniu rosyjskiej ambasady bynajmniej nie kwiatami, oraz o zasadności spalenia tęczy na placu Zbawiciela. Ja jednak wezmę na tak zwany warsztat wyłącznie fragment powyżej przytoczony.

Już bowiem na te słowa zapanowało święte, a właściwie politycznie poprawne, oburzenie. Co bowiem w tej akurat frazie jest kontrowersyjnego? Przecież podróżnik stwierdził jedynie dość powszechny fakt. Rosjan nie lubi spora (stawiam dolary do orzechów, że liczona w milionach) część polskiego społeczeństwa. I nie tylko ta, która pamięta II wojnę światową. Co nie przeszkadza zresztą wielu Polakom robić z Rosjanami interesy, albo ochoczo pić z nimi okowitę. Jednak to, że każdy ma prawo nie lubić kogo tylko mu się podoba, to akurat pozostaje poza dyskusją (a może o czymś nie wiem...?). Natomiast czy mówić o tym głośno, w mediach, to już inna sprawa. Politycznie poprawne z pewnością nie jest opowiadanie, że się nie lubi kogokolwiek, "Ruskich" również (chyba, że pierogów). Ale nazywanie takiego tylko stwierdzenia "mową nienawiści" wydaje mi się grubo przesadzone. Przekonanie, że po publicznym wyznaniu o "nie lubieniu Ruskich", lud ruszy z kosami na sztorc, aby rachować kości potomkom cara Mikołaja, to moim zdaniem - używając ulubionego frazesu polityków - znaczna nadinterpretacja. Jasne, zagłada Żydów w czarnych czasach hitlerowskich też zaczęła się od tylko wypowiedzi na ich temat, ale jednak jak bardzo odmienne to były wypowiedzi. Nacechowane nienawiścią, deprecjonujące cały naród żydowski, wskazujące rzekome winy Żydów, wytykające ich "podludzkie" cechy. Cejrowski nic negatywnego w Rosjanach nie znalazł, poza ich - generalnie, jako ogółu - wrogim nastawieniem do Polaków. A tą tezę, pomijając że to generalizacja, obronić byłoby akurat łatwością.

Zresztą, nie chce mi się na ten temat produkować, bo książki wielotomowe można by na ten temat napisać, a nie wyczerpać nawet promila tematu. Znamienne, a przez to ogromnie ciekawe, w sprawie animozji polsko-rosyjskich są za to zupełnie inne kwestie. Na przykład to, że tak zwani "narodowcy" nie lubią sobie właśnie "Ruskich". Ich święte prawo, ale to dziwne. Bo "narodowcy" nie przepadają też za gejami i im podobnymi, a przecież właśnie w Rosji Miłościwie Panujący tam Władimir osoby kochające inaczej praktycznie zdelegalizował. Zatem te wszystkie ONR-y powinny prezydentowi Putinowi składać jak najdalej idące wyrazy poparcia, że władca zabrał się do sprawy po ich myśli. Drążąc ten trop, zastanawia postawa mediów i publicystów "lewicowo-liberalnych" (jaka ta zbitka jest głupia...), którzy żarliwie bronią Rosjan przed agresją ze strony polskich osobników o łysych głowach. Środowiska "lewicowo-liberalne" sprzyjają też przecież homoseksualistom, współczują im w ich ucisku, a akurat w Rosji homoseksualistom jest wybitnie nielekko... Cóż, może one po prostu bronią tylko Rosjan-przeciętnych obywateli, a walczącemu z gejami ogniem i mieczem panu z Kremla same chętnie by coś przypaliły i obcięły. Ale przecież w poniedziałkowych zamieszkach szaremu Rosjaninowi włos z głowy nie spadł, za to solidnie oberwało się mieniu państwowemu Federacji. W każdym razie, kręte są ścieżki myślenia różnych osób i środowisk...

Znamienna jest również błyskawiczna reakcja władz polskich na naruszenie eksterytorialności Ambasady. Z jednej strony brawo, bo - jak wiadomo - teren każdej ambasady jest terenem państwa, które ambasada reprezentuje, a nie tego, w którym się znajduje. Zatem naruszenie jego granic mogłoby (i powinno wręcz, ale na szczęście ludzie wymyślili dyplomację) skutkować wypowiedzeniem wojny. Jednakże, w głosie władz argumentujących przeprosiny wobec Rosjan, mniej było słów o naruszeniu dyplomatycznych zasad, a więcej o naprawianiu szkód wizerunkowych. Mi jest daleko do wszelkich nieuzasadnionych skrajności, do bronienia własną krwią tez o zamachu w Smoleńsku zwłaszcza, ale wydaje mi się, że znacznie więcej szkód wizerunkowych przynosi naszemu państwu to, że od ponad trzech lat nie potrafi odzyskać wraku Tupolewa od naszych sąsiadów zza Buga. No wybaczcie, ale nie oszukujmy się - gdyby to na terytorium Polski spadł rosyjski samolot rządowy, już następnego dnia stałaby przy granicy armia czerwona, a żądania zwrotu samolotu nie znałyby pojęcia sprzeciwu, konieczności badań wraku, wymagań prowadzonego śledztwa itp. Nie znajduję jakiegokolwiek punktu stycznego z kluczowymi poglądami pana Artura Zawiszy, ale akurat w tej kwestii słusznie on prawił w telewizji - rosyjskie władze skuteczniej potrafią się upomnieć o budkę wartowniczą swojej ambasady, niż polskie władze o najważniejszy w kraju samolot.

Francois-Marie Arouet (szerzej znany pod ksywką "Wolter") powiedział kiedyś: "Aby dowiedzieć się, kto faktycznie tobą rządzi, po prostu sprawdź, kogo nie wolno ci krytykować". Cytuję go, oczywiście, bez jakiegokolwiek związku z poprzednimi akapitami. Po prostu ładnie wygląda, gdy chociaż w puencie jest coś mądrego.

16. listopada 2013, 20:52 CET, 52.245 °N, 16.546 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego

Brak komentarzy: