poniedziałek, 16 czerwca 2014

wydanie siódme, nieskończone

Nie samą piłką w czerwcu żyje człowiek, chociaż ponoć powinien. A czym żyje świat, chociaż nie powinien?
  • Lady Gaga ma podobno dać koncert w Kosmosie. Justin Bieber już dawno temu zarezerwował sobie miejsce w wahadłowcu Richarda Bransona. A papież Franciszek ma zamiar chrzcić Marsjan (gdy tylko się ujawnią i będą mieć na to ochotę). Stanley Kubrick nie żyje już drugą dekadę, ale "Odyseję Kosmiczną 2014" można kręcić choćby jutro.
  • W Krakowie nie będzie zimowych Igrzysk Olimpijskich. Nie będzie ich też w Sztokholmie, w Oslo, ani - prawdopodobnie - we Lwowie. Sądząc po tempie wycofywania się miast-kandydatów, przed końcem roku na placu boju nie będzie już nikogo. Mówi się, że w niektórych amerykańskich serialach reżyserem odcinka zostaje ktoś, kto akurat przechodził korytarzem. Podobnie stanie się niedługo z wyborem gospodarza igrzysk. Prezydent Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego wychyli szklankę wódki, okręci się trzy razy dookoła własnej osi i rzuci strzałką od darta w kierunku zawieszonej na ścianie mapy naszego globu. Entliczek, pentliczek, zielony stoliczek, na kogo wypadnie, na tego bęc... (jak powiedzieli wariaci, wyrzucając przez okno stół bilardowy)
  • W trakcie przedostatnich upałów, w Głogowie roztopił się spory fragment asfaltowej (przynajmniej teoretycznie) ulicy. Samochody ugrzęzły, a telewizje pokazały znamienny widok załamanego człowieka (być może był to któryś z drogowców, a może raczej właściciel przyklejonego auta), siedzącego na krawężniku i skrywającego twarz w dłoniach. Scena tyle symboliczna, co od dawna znana. Już wieszcz Paulo Coelho napisał o tym książkę. Jej tytuł: "Na brzegu rzeki Smoły usiadłem i płakałem".
  • Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu zaprasza studentów na staże w Monarze. Następne w kolejności będą: praktyki z matematyki, posady za układy, stanowiska z wysypiska i stołki jak kołki.
  • Białe szczury biegają po krakowskich Plantach - doniósł jeden z internetowych portali. Głośna wieść po świecie niesie, że w Polsce za Wisłą mówi się już wyłącznie po rosyjsku, a ulicami chodzą białe niedźwiedzie. To kolejny dowód, jaka skala dzieli nas w rzeczywistości od ojczyzny Tołstoja i Dostojewskiego. Bo takie rzeczy to może są za Wołgą. Natomiast u nas zamiast białych niedźwiedzi biegają - jak widać - tylko białe szczury, a po rosyjsku to w Krakowie jedynie pierogi robią.
  • Zakończył się krótki, acz burzliwy okres studenckich juwenaliów. Przeglądając programy poszczególnych koncertów w całej Polsce, można dojść do wniosku, że studencka kultura - tak podobno bogata i zróżnicowana - to właściwie tylko trzy zespoły: Kult, Coma i Strachy na Lachy. Oczywiście, odbyły się w naszym kraju juwenalia, na których nie zagrała ani jedna z wymienionych kapel. Z tym, że było to za Kazimierza Wielkiego...
  • Czy to podczas wizyty Prezydenta USA, czy podczas piłkarskich Mistrzostw Świata, rozpoczyna się usilne poszukiwanie jakichkolwiek związków Ważnej Osoby lub Ważnego Wydarzenia z Polską. Zwrócono na przykład uwagę, że Barack Obama jest silnie związany z Chicago (a Chicago - wiadomo: Jackowo, "Dżonu" Pawlak i Polska). I tak dobrze, że nie przypomniano iż prababcia Sekretarza Stanu Johna Kerry'ego urodziła się w Głogówku. Akcentowano też szeroko, że Japończyk sędziujący mecz otwarcia Mistrzostw Świata w Brazylii, swego czasu "gwizdał" w naszej ekstraklasie, a jeden z zawodników kadry Hondurasu ma na drugie imię "Boniek". Próby władowania się tam, gdzie nas nie trzeba, stają się coraz bardziej groteskowe. Jeszcze trochę i usłyszymy, że awangardowy amerykański zespół muzyczny Anthony and The Johnsons w prostej linii wywodzi się z polskiej, ludowej kapeli "Antoni i synowie Jana".
  • A skoro już o piłkarskich mistrzostwach. Rozpoczęły się z wielką pompą, było trochę sensacji i trochę - jak zwykle - sędziowskich błędów. Słabiutko rozpoczęły zwłaszcza ekipy wielkich faworytów z Ameryki Południowej. Argentyna zagrała koszmarnie, ale jej rywale sami strzelili sobie bramkę. Brazylia nie lepiej, ale wydatnie pomógł jej arbiter. Nie ma nic nowego w tym, że gospodarzy turnieju sędziowie ciągną za uszy jak się da. Przynajmniej nikt nie wspomniał tym razem o ręce Boga, albo czymś podobnym... Chociaż, jeśli Brazylijczycy nadal będą się prezentować na boisku tak kiepsko, to latynoskiemu bogowi futbolu może wyrosnąć więcej rąk niż hinduskiej bogini Kali.
  • Jeszcze o piłkarskich sędziach. Kiedyś byli to osobnicy w czarnych strojach, wyposażeni jedynie w gwizdek i dwie kartki. Obecnie arbiter tego typu posiada dodatkowo: słuchawkę w uchu z sobie tylko znanym przekazem, inteligentny zegarek informujący właściciela gdy padnie gol, oraz tubę pianki do golenia, którą to pianką sędzia oznacza na boisku skąd wykonać rzut wolny. Kwestią czasu jest tylko, gdy sędzia piłkarski będzie biegał po murawie mając na nogach interaktywne buty (zliczające przebiegnięty przez piłkarzy dystans, poziom decybeli na stadionie oraz nasycenie trawy chlorofilem), na plecach multimedialny plecak, na nosie Google Glass, a w kieszeni tłumacza kontekstowego, aby wiedzieć o co ma do niego pretensje Algierczyk czy inny Honduranin.
  • Sienkiewicz kiedyś ręcznie pisał powieści, ale poszedł z duchem czasu i teraz pozwala się nagrywać. Zbyt wcześnie przesądzać, czy będzie z tego większa polityczna burza, aczkolwiek okrągła, dwunasta rocznica Afery Rywina jednak do czegoś zobowiązuje.
16. czerwca 2014, 23:25 DST, 52.245 °N, 16.546 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

To że niektóre gwiazdy i celebryci wybierają się w kosmos to dobrze, żeby tylko wracać nie chcieli. Co do wątku o braku chętnych na organizację igrzysk to podobny problem może być u nas z ministrami, ludziska z prowincji będą się bali do Warszawy jechać, bo zgarną z ulicy i w ministry zapędzą.