poniedziałek, 29 sierpnia 2011

debatologia

W dniu mijającym osiągnięto (uwaga, będzie mądre słowo) konsensus w kwestii przedwyborczych debat. Prawo i Sprawiedliwość konsekwentnie obstawało przy swoim, czyli przy wzywaniu członków rządu na "zdawanie sprawy" w swojej kwaterze głównej. Dlatego pozostałe towarzystwo zabrało zabawki i przeniosło się do innej piaskownicy. Będą sobie debatować we własnym gronie (PO, SLD, PSL, PJN), według ustalonej dziś rozpiski.

Narzekaniem, że do medialnych debat nie dopuszcza się członków mniejszych partii (Ruch Palikota, Nowa Prawica Korwin-Mikkego etc.) psuję Wam humor na Fejsbuku, więc tu już nie będę się powtarzać. Zastanawiało mnie natomiast, dlaczego PiS tak bardzo obstaje przy debatowaniu jedynie z Platformą, a nie chce telewizyjnych starć w szerszym gronie, unikając SLD. Na chłopski rozum wydaje się, że ludzie Kaczora zdają sobie sprawę, że ugrupowanie Donalda jest jedynym, które będzie im zagrażać w wyborczej walce, dlatego w debatach chcą się przede wszystkim odróżnić od głównego konkurenta. W ten sposób mógłby jednak rzecz wyjaśnić już średnio douczony politolog. Moim zdaniem PiS nie pali się do bezpośredniej debaty z SLD, gdyż w bezpośredniej konfrontacji widzowie mogliby zauważyć, że PiS i SLD tak naprawdę ideowo dzieli bardzo niewiele. I tego obawia się prezes Kaczyński - że ktoś to dostrzeże i zamiast na jego listy, zagłosuje na partię Napieralskiego, Kalisza i (przepraszam, nie mogłem się powstrzymać) Łukasza Naczasa. A uwypuklanie wspólnych cech PiS i SLD będzie na rękę kaczystom dopiero po wyborach, gdy będą z Sojuszem zawiązywać koalicję.

Wydaje się Wam, że to niemożliwe? A niby dlaczego? Aha, bo PiS to prawica, a SLD lewica. No, tak... I tu niestety wracamy do tego, o czym pisałem już setki razy i wygląda na to, że będę pisać do siódmej nieskończoności. Rozumienie pojęć "prawica" i "lewica" jest w Polsce beznadziejnie mizerne. Nie trzeba być do tego politologiem, wystarczyłoby samemu trochę poczytać, bo na lekcjach wiedzy o społeczeństwie chyba tego teraz nie uczą, tylko indoktrynują unioeuropejsko. W rezultacie otrzymujemy dorosłych ludzi, wykształconych, z dyplomami, którzy się "interesują życiem publicznym", "świadomie uczestniczą w wyborach", ale gdy zapytać, czym różni się w zasadniczych założeniach partia lewicowa od prawicowej, pojawia się tak zwany problem. I w najlepszym przypadku można liczyć na dukanie oparte na prostych skojarzeniach: prawica to starzy, wąsaci, albo fanatycy, co blisko z kościołem są, bronią krzyża i religii w szkole, wszystkiego chcieliby zabraniać i rozprawiają tylko o tym, jak to drzewiej bywało. A lewica to młodzi, na luzie, popierają jaranie blantów i lubią gejów. Skojarzenia w większości niewiele mające wspólnego z prawdą, ale w niewiadomym celu podtrzymywane przez masowe media.

Celem wyjaśnienia - Prawo i Sprawiedliwość nie jest partią prawicową. Jest partią lewicową, państwowo-socjalistyczną (no już nie róbcie takich wielkich oczu). W kwestiach gospodarczych "program" PiS-u jest bardziej lewicowy niż program SLD. Oczywiście w kwestiach światopoglądowych (czy - jak wolicie - obyczajowych) SLD jest bardziej "liberalne", ale to jeszcze za mało, żeby partię pana Jarosława nazywać prawicową.

I nie chcę już ciągnąć tego wątku, bo piszę bloga, a nie podręcznik podstaw doktryn politycznych. Kto chce, poczyta sobie (choćby na Wikipedii), jak odróżnić partię lewicową od prawicowej. A kto nie chce, to nie musi - nie ma powszechnego obowiązku, aby się znać na polityce. Ale - do diabła - przestańcie potem pie***ć dookoła, że prawica to najchętniej chciałaby państwa kościelnego, a lewica promuje wolność!

29. sierpnia 2011, 23:28 DST, 50.479 °N, 17.960 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Najlepiej niech ci wszyscy politycy tak chętnie przewijający się przez wszystkie programy telewizyjne siedzą w tych piaskownicach ze swoimi zabawkami /nawet siusiają do nich/ i raczej niech już nigdy nie wychodzą bo w narodzie kończy się cierpliwość !