czwartek, 8 grudnia 2011

black sunday

Media uwielbiają ludzi przygotowywać do jakiegoś wydarzenia i w napięciu odliczać pozostałe do niego dni i godziny. Aktualnie przygotowują pasażerów do mającej nastąpić w najbliższą niedzielę zmiany rozkładu kolejowego. Gdyby na naszą planetę zawitał gość z Kosmosu i włączył polską telewizję, niechybnie doszedłby do wniosku, że w naszym kraju zmiana rozkładu na kolei to jakieś gigantyczne przedsięwzięcie stawiające rokrocznie na nogi wszelkie możliwe służby, a mimo to ilość ofiar śmiertelnych każdorazowo osiąga wielkości opisywane liczbami trzycyfrowymi. Bo spójrzcie, co się dzieje w środkach masowego przekazu: pasażerowie się boją, kolejarze się zbroją, "PKP szykuje się na najgorsze" (NTO.pl), minister organizuje jakieś konferencje, gdzie z surowym obliczem grozi najcięższymi konsekwencjami... A tymczasem najgorszą robotę wykonują niestety właśnie media, nie tylko strasząc ludzi i podgrzewając niezdrowe emocje, ale przede wszystkim podając NIEPRAWDZIWE informacje i manipulując.

W tych wszystkich materiałach, którymi do niedzieli będziemy karmieni w serwisach informacyjnych, powtarzają się znane wszystkim sekwencje z ubiegłego roku, gdy dworce w całym kraju okupowane były przez nieprzeliczone rzesze pasażerów, a do opóźnionych pociągów ludzie wsiadali przez okna. I to jest pierwsza obrzydliwa MANIPULACJA, bo te sceny nie mają nic wspólnego z zeszłoroczną zmianą rozkładu jazdy, gdyż nic takiego się wówczas nie wydarzyło! Owszem, miało to miejsce, ale trzy tygodnie później, w okresie świąteczno-noworocznym, gdy ruch pasażerski co roku wzrasta znacznie, podróżują naprawdę nieprzebrane tłumy (zwłaszcza studenci z nieodłącznymi walizami na kółkach), a pociągów nie wyposażono wtedy w dodatkowe wagony, co jest oczywistą winą kolejowych decydentów.

Natomiast 12. grudnia 2010, gdy miała miejsce zmiana rozkładu jazdy, nie było żadnego wsiadania do wagonów przez okno, ani bardziej niż zwykle przepełnionych pociągów. Były one natomiast bardzo spóźnione, bo akurat wtedy sypnęło śniegiem, a nocami temperatura spadała do -20 stopni C. Ale - powtórzę po raz sześćdziesiąty ósmy - nie było to winą zmiany rozkładu jazdy. Taka operacja bowiem ze swojej natury nie generuje żadnych opóźnień. Spóźnienia generują - co zrozumiałe - kraksy na torach, obfite opady śniegu, czy remonty torowisk. Natomiast po zmianie rozkładu po prostu pociągi wyjeżdżają o innych godzinach niż dotychczas. Winnym opóźnień - jeśli pogoda jest sprzyjająca - jest wówczas jedynie PASAŻER. Pasażer-kretyn, któremu nie chciało się sprawdzić przed podróżą, czy jego pociąg odjeżdża nadal o tej samej godzinie. Pasażer roszczeniowy, narzekający, który przychodzi na dworzec i z wielkim zdziwieniem dowiaduje się, że jego pociąg odjeżdża jednak 40 minut później (albo wcześniej), w związku z czym nie zdąży on na przesiadkę. I teraz z pretensjami do całego świata, PKP i rządu ("bo przecież ten pociąg ZAWSZE jeździł o 13.20") blokuje kolejkę do informacji, próbując ustalić nowe połączenia, potem stoi w kolejce do kasy po bilet, a pociąg już czeka gotowy do odjazdu. Potem wstrzymuje odjazd pociągu ("panie konduktorze, jeszcze szwagier tylko kupi bilet, jedna osoba tylko jest przed nim w kolejce"), a już w trasie - poprzez konduktora - wstrzymuje odjazd pociągu następnego, tego na który ma się przesiąść. Jak takich pasażerów w ową niedzielę znajdzie się choćby tylko kilkuset, nic dziwnego że sparaliżują oni cały ruch kolejowy. Tylko dlatego, że nie chciało im się sprawdzić wcześniej, wygodnie, we własnym domu, zmian w rozkładzie. A nie jest to operacja szczególnie wymagająca i nawet średnio tresowany orangutan poradziłby z tym sobie w kilka minut. Jest internet, są informacje telefoniczne, kolejowe infolinie, informacje prasowe...

Zgoda, w ubiegłym roku z tą informacją na dworcach było kiepsko, był chaos, brak było ogłoszeń w widocznym miejscu, a panie kasjerki przedkładały konsumpcję drugiego śniadania nad rzetelne wykonywanie swoich obowiązków. Zgoda, na polskiej kolei jest multum rzeczy działających źle, nieprawidłowo i wymagających natychmiastowej poprawy. Ale nawet jeśli media mają kompulsywną potrzebę, aby bić w PKP jak w afrykański bęben, każdą zmianę rozkładu relacjonować jak działania wojenne i ironizować, że mamy gorszą kolej niż w Bangladeszu, to nie uprawnia ich to jeszcze do podawania NIEPRAWDZIWYCH informacji i pogłębiania tego chaosu. Chyba, że to celowa dywersja z ich strony: niech dojdzie w tą niedzielę do prawdziwej apokalipsy - ale będzie oglądalność, a najlepiej niech kogoś pociąg przejedzie. Będzie można krzyczeć, relacjonować, robić specjalne wydania, pytać "gdzie jest premier", "co zamierza minister" etc.

Produkuję się na ten temat w takiej obfitości, bo zwyczajnie bulwersuje mnie, że o dramatycznym stanie kolei wypowiadają się ludzie, którzy ostatni raz podróżowali pociągiem w ubiegłym stuleciu, natomiast niedouczeni dziennikarze wymagają od PKP perfekcjonizmu, podczas gdy sami na temat kolei plotą bzdury. Mam wrażenie, że obowiązuje współcześnie jakiś dziwny wzorzec, że o PKP nie trzeba podawać rzetelnych informacji, wystarczy krytykować i jeździć jak po łysej kobyle.

Garść przykładów tylko z ostatnich dni? Proszę bardzo. Szczytem niekompetencji była informacja w "Faktach" TVN o tym, że od 19. grudnia PKP Intercity wprowadza obowiązkową rezerwację miejsc w pociągach TLK także w 2. klasie, na najbardziej uczęszczanych liniach, aby nie było wchodzenia przez okno i każdy miał gwarancję wolnego siedzenia. I jest piękna grafika, z mapką Polski i zaznaczonymi tymi najbardziej obciążonymi liniami: Przemyśl-Szczecin, Zakopane-Gdynia itd. Zabrakło jednak informacji najważniejszej i za tą niekompetencję powinni wysłać pana Redaktora na ciężkie roboty. Otóż ta obowiązkowa rezerwacja miejsc to faktycznie wydarzenie bez precedensu (od 20 lat czegoś takiego nie było w pociągach tej klasy cenowej i tego standardu), ale na razie to jedynie eksperyment i dotyczy zaledwie kilku pociągów (dziesięciu jeśli dobrze pamiętam), a nie wszystkich składów TLK kursujących po wymienionych liniach. Dla przykładu: z Przemyśla do Szczecina jeżdżą trzy pary pociągów TLK na dobę, ale tylko w jednym z nich (sławetny TLK38100) będzie obowiązywać całkowita rezerwacja miejsc. W TVP mieli z kolei pretensje do władz kolejowych, że właśnie w tak newralgicznym, przedświątecznym okresie decydują się na coroczną zmianę rozkładu jazdy. I znowu - gdyby dziennikarze przygotowali się do materiału wiedzieliby, że w tym dniu odbywa się zmiana kolejowych rozkładów jazdy w całej Europie i nasza kolej dostosowuje się jedynie do tego, gdyż przez Polskę przejeżdżają pociągi międzypaństwowe, a są one skomunikowane z połączeniami krajowymi. A o takich kwiatkach jak "pociągi spółki TLK", czy rozszyfrowywanie skrótu TLK jako "Tanie Linie Kolejowe" już nawet nie wspominam...

I stawiam - jak z lubością powtarzał dr K. - dolary do orzechów, że o ile nie sypnie śniegiem, to w niedzielę nie będzie jakiegoś nadzwyczajnego chaosu na kolei. Media będą naturalnie zawiedzione. O ile fajniej pokazuje się bowiem w telewizji, jak zbulwersowani ludzie wygrażają pięściami, płaczą matki z dziećmi, a facet ładuje się do wagonu przez okno...

8. grudnia 2011, 15:10 CET, 50.479 °N, 17.960 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego

Brak komentarzy: