piątek, 25 kwietnia 2014

wydanie piąte, poszerzone

Niniejsza rubryka doczekała się już porównania do kolumny Kuby Wojewódzkiego w "Polityce". Osobiście byłbym daleki od takich analogii. Przede wszystkim z uwagi na fakt, że Kubę Wojewódzkiego każdego tygodnia czyta dwa razy więcej osób niż mój blog odwiedziło od początku jego istnienia. Są i bardziej subtelne różnice. Dla Kuby W. sarkazm jest sposobem na życie. Dla mnie życie jest sposobem na sarkazm.

A w międzyczasie:
  • Jaki kraj, taki news. W poświąteczny wtorek większość serwisów informacyjnych rozpoczęła Donaldem Tuskiem "śpiewającym" przedpotopowy hit Beatlesów "Hey, Jude". Złośliwi skomentowali, że w ten niekonwencjonalny sposób pan premier zapowiada występ Paula McCartneya (na Stadionie Narodowym, a koncert sfinansowany będzie - rzecz jasna - ze środków Ministerstwa Sportu). Chociaż jeszcze trafniejsze byłoby, gdyby ów mini-recital Donalda Tuska zwiastował, że przyjedzie do Polski Jude Law. Ale on, z racji nazwiska, raczej przybyłby na zaproszenie największej partii opozycyjnej, a nie Rządu. I żeby już było do kompletu, mógłby mu przy okazji towarzyszyć Buford T. Justice.
  • Zdjęcia Jana Pawła II błogosławią nam - z wiadomych przyczyn - z praktycznie wszystkich gazet, jakie można nabyć w losowo wybranym kiosku. Z ostatnich doniesień wynika, że Papieża nie ma już tylko na okładkach "Tygodnika Żużlowego", periodyka "Kwietnik" i miesięcznika "Mój Pies".
  • W najbliższą niedzielę przeciętny Polak uczci kanonizację Jana Pawła II uronieniem okolicznościowej łzy wzruszenia, oraz konsumpcją papieskiej kremówki. Wychodząc naprzeciw społecznym oczekiwaniom, Tesco przygotowało z okazji historycznego wydarzenia niezwykłą ofertę - kremówki papieskie będzie można zakupić już za 1,99 zł./sztuka. Ewa Chodakowska rwie włosy z głowy.
  • A'propos powyższych - zespół De Press nagrał kilka lat temu płytę pod tytułem "Żre nas konsumpcja". Biorąc pod uwagę wspomniane przed chwilą przykłady, to już nas chyba zeżarła...
  • Pozostając jeszcze w klimacie "papieskim" - w ostatnich tygodniach wszystko co związane jest z osobą Karola Wojtyły zostało prześwietlone niczym Prezydent na badaniach w szpitalu MSWiA. Dziennikarze odkryli między innymi, że tzw. Pociąg Papieski, czyli specjalny skład kolejowy, który miał po wsze czasy kursować pomiędzy Krakowem a Wadowicami, spoczywa na bocznicy w Suchej Beskidzkiej i zbiera kurz. Żurnaliści dotarli do decydentów, którzy wyjaśnili wszem (znowu te wszy...) i wobec, iż nieprawdą jest, że w składzie zepsuła się tak prozaiczna rzecz jak toaleta. Po prostu - jak powiedziano - "Pociąg Papieski czeka na kanonizację". Cóż, wiedziałem że żyjemy w katolickim kraju. Ale żeby już nawet pociągi kanonizować, to chyba jednak lekka przesada...
  • Z innych stron świata. Właśnie poinformowano, że w Arabii Saudyjskiej powstanie kolejny najwyższy budynek globu. Będzie mierzył prawie kilometr wysokości, a budowę sfinansuje Bin Laden Group - grupa kapitałowa należąca do rodziny słynnego terrorysty. Natychmiast pojawiły się głosy, że w rewanżu za zburzenie wież WTC, teraz Amerykanie powinni wlecieć jakimś statkiem powietrznym w wieżowiec Bin Ladenów. Różnica jest jednak zasadnicza. Al-Kaida zniszczyła nowojorskie drapacze chmur przy użyciu samolotów amerykańskich (Boeingów, ściślej rzecz biorąc). Zatem aby zemsta była identyczna, Amerykanie powinni obalić wieżę Bin Ladenów przy użyciu samolotów arabskich. A z tym może być kłopot, ponieważ arabski przemysł lotniczy dopiero raczkuje i niewiele ma jeszcze osiągnięć. Gdyby zatem Jankesi zamierzali ściśle stosować się do reguł gry, musieliby zaatakować saudyjski wieżowiec przy pomocy latającego dywanu. Co nie jest, bynajmniej, niemożliwe, a w terminologii wojskowej nazywa się to nalotem dywanowym.
  • Czasami naprawdę trudno uwierzyć w przypadki. "Rzeczpospolita" rozdała właśnie swoje nagrody biznesowe, czyli "Orły". Szefem kapituły konkursowej był profesor ekonomii Witold Orłowski (a na opublikowanej równocześnie liście największych polskich firm, pierwsze miejsce zajął w tym roku "Orlen"). Ciekawe, czy gdy szefem kapituły zostanie inny znany ekonomista, na przykład Zyta Gilowska albo Mateusz Szczurek, nagrody te odpowiednio zmienią swoją nazwę? Jeśli wszystkie analogie działają, to podpowiadam, że może warto założyć na przykład sieć dyskontów "Szczur". Albo linie lotnicze "Gil".
  • Z nieskrywanym rozgłosem poinformowano, że powstanie kontynuacja wydawniczego bestsellera pt. "Resortowe dzieci. Media". I to niejedna! Ani nawet nie dwie, bo trylogie to sobie może pisać Henryk Sienkiewicz, albo inny Grey. "Resortowych dzieci" będzie w sumie pięć. Też mi coś. Ojciec Wirgiliusz miał sto dwadzieścia troje i nie robił z tego powodu takich sensacji...
  • W każdym razie, na fali rozliczeń z poprzednim systemem, zlustruje się wszystko jak leci. Jak siedzi albo stoi, to też. Zmiany czekają nazwy ulic, ludzi na najwyższych stanowiskach, a nawet kwestie językowe. Ot, na przykład takie słowo jak "ubezpieczenie". Już na pierwszy rzut oka kojarzy się z UB! Przecież to jawny skandal i zamach na fundamenty Narodu! Konkurs na nowe słowo już podobno rozpisano, a stare będzie mogło pozostać, ale w zupełnie innym kontekście. Jako "UB-spieczenie", na określenie sytuacji, gdy funkcjonariusz wiadomych służb zatrzaśnie się w solarium.
  • Głośnym echem odbił się transfer dwóch gwiazd telewizji - Marcina Prokopa i Czesława Mozila - z reklamy jednej sieci komórkowej do innej. Komentarze nie pozostawiły na nich suchej nitki - że zdrada, że wszystko dla kasy, że kpiny z widzów... Cóż, Prokopa jeszcze rozumiem, kariera na szklanym ekranie nie trwa wiecznie. Ale Czesław, z takim nazwiskiem, mógłby przecież dożywotnio reklamować Firefoxa...
  • W sklepie kosmetycznym zauważyłem na jednym z flakonów ogromny napis "Don't drink it but use it on your skin". Jeśli to nie była na przykład nazwa perfumu, ani żart, a ostrzeżenie na poważnie, to potwierdza tylko fakt, że głupota trzyma się naszego narodu mocno wbitymi pazurami. Być może rację mają ci, którzy twierdzą, że rozum był tą walutą, przy pomocy której spłaciliśmy długi Gierka. I teraz nie mamy ani jednego, ani drugiego. Zresztą, nie od dziś wiadomo, że Polak nie grzeszy inteligencją, tylko czymś zupełnie innym...
  • Słynny amerykański psycholog, profesor Phillip Zimbardo, otworzył w katowickim Nikiszowcu klub dla młodzieży sygnowany swoim nazwiskiem i autorytetem. Żeby zrozumieć, dlaczego akurat w Nikiszowcu, należy sięgnąć do bibliografii naukowca. Dwie najsłynniejsze książki profesora Zimbardo to: "Psychologia i życie", oraz "Efekt Lucyfera". Cóż, z pewnością życie można dobrze poznać zapuszczając się w ciemne bramy familoków i mroczne zaułki katowickich przedmieść. A z szybów kopalnianych to i do Lucyfera znacznie bliżej...
  • Budka Suflera kończy w tym roku swoją słowno-muzyczną działalność. Z tej okazji pożegnalna trasa, ostatnie koncerty i tego typu atrakcje. Tymczasem nieoczekiwanie rozwiązano zagadkę, nad którą głowili się fani zespołu od dziesięcioleci - o czym opowiada tekst jednego z najsłynniejszych przebojów Budki, czyli "Za ostatni grosz". I aż dziw bierze, że nikt nie wpadł na to wcześniej! "Wszystko lepszy ma smak, bo w powietrzu jest luz i muzyka wciąż gra", "Gdzie był pierwszy nasz krok, w rozpadlinę bez dna", "Kiedy dają to brać, każdy głupi to wie" - czego mogą dotyczyć te frazy, jak nie wizyty we współczesnym centrum handlowym? Wszystko się zgadza przecież. A jak się skończy ostatni grosz, to jest dogodny i przyjazny system ratalny, oraz uśmiechnięta pani konsultantka. Tylko ten "Jeden raz". I wtedy najpierw "Bal wszystkich świętych", a potem ponura refleksja "Nie wierz nigdy kobiecie" i "Kto zrobił mi ten żart?". A w rezultacie "Memu miastu na do widzenia", a w skrajnych przypadkach to nawet "Czas ołowiu"...
25. kwietnia 2014, 00:46 DST, 52.245 °N, 16.546 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Skończyły się uroczystości kanonizacyjne i tylko czekać jak wrócą nasze elity z Rzymu to kampania wyborcza nabierze rumieńców i zacznie się obrzucanie błotem.