środa, 18 lutego 2009

ku pokrzepieniu serc ;]

Uff, najdłuższa przerwa w historii tego bloga dobiegła końca... A powrót do pisarskiej działalności następuje w odpowiednim momencie, bo oto w czeskim Libercu rozpoczynają się Mistrzostwa Świata w narciarstwie klasycznym (tj. skoki, biegi i kombinacja norweska czyli skoki+ bieg). Nasze nadzieje - skromne jak zwykle - związane są z osobami Adama Małysza (skoki) i Justyny Kowalczyk (biegi). Na poprzednich mistrzostwach - 2 lata temu w japońskim Sapporo - też na Małysza nikt specjalnie nie stawiał, a już szczególnie po kiepskim występie w pierwszym konkursie na dużej skoczni. Tymczasem kilka dni później na skoczni średniej Orzeł z Wisły zdeklasował rywali. Wtedy, na fali ogólnonarodowego entuzjazmu, napisałem na jednym z forów internetowych tekst utrzymany w biblijnej stylistyce, który chciałbym poniżej - ku pokrzepieniu serc - wkleić. Rodacy, ducha nie gaście! ;] Będzie dobrze :) A jeśli Małysz w Libercu zdobędzie medal, obiecuję wszem i wobec napisać i udostępnić tu kontynuację owego tekstu :)

Czytanie z listu Włodzimierza Szaranowicza do Polaków, 3. marca 2007:
Bracia i Siostry. Wielka radość zapanowała dziś w sercach naszych. Oto bowiem Adam Małysz poszybował na nartach dalej niźli ptaki powietrzne. Ten mały człowiek z wąsami pobił na japońskiej ziemi trzy znamienite królestwa: fińskie, norweskie i austriackie. A sukcesy te nie byłyby możliwe, gdyby nie pomoc Nauczyciela z dalekiego kraju, z mroźnej Laponii. A imię jego Hannu Lepistoe. On to przybył natychmiast z ziemi włoskiej do polskiej, by potęgę naszą, po niegodnym poprzedniku Kuttinie, radą swoją i mądrością odbudować. Poznał on bowiem starożytne proroctwa, które zwiastowały nam radosną nowinę, że w 35 lat po niezwykłych czynach niejakiego Wojciecha Fortuny w mieście zwanym Sapporo, chwalebne te dzieła w miejscu owym Orzeł z Wisły powtórzy. I słowo ciałem się stało.
Zaprawdę powiadam Wam, jednak nie od początku wszystko się działo po myśli naszej. Gdy na dużej konstrukcji wielu upokorzeń doznaliśmy, sądzić poczęli ludzie małej wiary, że dla mistrza naszego to już ostatnia wieczerza. A tłumy wiwatujące, zgromadzone na miejscach przestrzennych, rozchodziły się w smutku, trwożąc się i szepcząc między sobą: "cudu nam potrzeba".
A oto wzburzeni ludzie szemrać poczęli na forach internetowych przeciw Adamowi i jego towarzyszom. I przystąpili do niego w gazetach piszący i pytali, co wydarzyć się może w sobotę o brzasku. On jednak nic im nie odpowiedział, tylko miast w kwalifikacjach siły swoje mierzyć, udał się w miejsce ustronne i tam dzień cały przebywał, odpoczywając. I oto poranka tego radosnego wzleciał on na obcej ziemi ponad wszystkimi, odległości tak znaczne osiągając, że dziwili się temu starzy patriarchowie i uczeni w skokach mówiąc, że dalej już tylko bociany szybować potrafią. I wszystko się stało, jak się stać miało, a radość wielka zapanowała w całej krainie od brzegów morza, aż po szczyty gór.
A o wszystkim w szczegółach będzie napisane w Księdze Jedynego Rodzaju. I wydarzenia te pamiętne przekaże potomnym List do Apoloniusza. Amen.

18. lutego 2009, 23:40 CET, 50.479 °N, 17.960 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

mocne mocne:) mogłoby się znów takie coś wydarzyć:) w ogóle ten tekst dobrze by wstawić znów na fora, bo na tych antyjumperów i innych już się nie da patrzeć. Ale taka już natura wielu Polaków - jak jest dobrze to jest dobrze, a jak jest źle to tragedia i na wszystkich psy wieszają...