wtorek, 24 lutego 2009

tradycja na kiju od szczotki

Uwaga, zacznie się groźnie. Posłowie PiS zgłosili projekt nowej ustawy. Chodzi o wywieszanie flag narodowych podczas świąt państwowych, co dotąd było obligatoryjne tylko dla instytucji publicznych. Posłowie Partii Obojga Kaczorów chcą, aby ten obowiązek dotyczył teraz wszystkich prywatnych właścicieli domków jednorodzinnych, wielorodzinnych i właścicieli budynków komercyjnych. To nie żart. Oni naprawdę chcą obywateli zmusić, przy pomocy prawa, do wywieszania flag za oknem przynajmniej cztery razy w roku (tyle jest ustawowych świąt państwowych wolnych od pracy; wszystkich świąt państwowych jest 2 razy więcej, a o niektórych pewnie mało kto słyszał, np. Dzień Podziemnego Państwa Polskiego - 27 września). Ale uwaga! Teraz będzie najlepsze - za złamanie przepisu (tj. niewywieszenie chorągwi) projekt nie przewiduje żadnych kar.

No to jesteśmy w domu. Posłowie chcą wprowadzić kolejne martwe prawo, którego egzekwowanie będzie niemożliwe, a otwarte zagwarantowanie braku kar za nieprzestrzeganie tego prawa kompromituje w całości zarówno ten przepis, jak i samo pojęcie prawa. Zresztą karanie za niewywieszenie flagi i tak jest niewykonalne. Trzeba by zatrudnić armię urzędników-kontrolerów, którzy w święta państwowe (cztery z nich są - przypominam - ustawowo wolne od pracy!) patrolowaliby ulice polskich miast i wsi w poszukiwaniu tych okropnych anty-patriotów, którzy nie czczą w należyty sposób święta państwowego. Ale byłaby komedia! Jak z filmów Barei. Alternatywnie, państwo mogłoby liczyć na wielu uczynnych obywateli, którzy ochoczo podkablują nielubianego sąsiada, że ten nie wypełnił patriotycznego obowiązku.

Zresztą sama idea projektu jest tak idiotyczna, że chyba nawet pomysłodawcy nie wierzą w jego powodzenie (prawdopodobnie jednak ustawa przejdzie, bo podobno część posłów PO również zamierza ją poprzeć). Dotąd wielu ludzi z własnej woli kupowało flagi i wywieszało je podczas świąt państwowych, co było fantastycznym przejawem patriotyzmu właśnie i przywiązania do narodowej tradycji. Teraz oni zapewne z tego zrezygnują, żeby nie być kojarzonymi z pomysłem partii powszechnie uznawanej za niepoważną, a inni dla świętego spokoju wywieszą biały i czerwony kawałek szmaty na kiju od szczotki (i będą się kłócić z organami kontrolnymi o definicję flagi), a z tradycji zrobi się parodia. A nawet jeśli nie, i Polska zaczerwieni się flagami narodowymi - będzie to już jednak odbierane zupełnie inaczej. Nie jako wspaniały przejaw autentycznego i świadomego przeżywania święta narodowego, ale jako realizowanie kolejnego przymusu narzuconego przez państwo.

Jest taki ustrój, który opiera się na zakazach, nakazach i przymusach, a wszystko co się w nim robi - robi się na pokaz. Ustrój ten to socjalizm. Całkiem niedawno mieliśmy jeszcze wokół siebie miliony przepisów, zaklinanie rzeczywistości, sztucznie celebrowane święta państwowe, udawanie, że w kraju nie ma bezrobocia i wszyscy są szczęśliwi, "dobrowolne" udziały w czynach społecznych i pochodach pierwszomajowych, fikcyjnie tworzone miejsca pracy, a przed wizytą ważnych dygnitarzy układało się nowy chodnik, wylewało asfalt i malowało trawę na zielono. Pomysł z flagami tak wyraźnie pachnie socjalizmem, że powinien przekonać resztę tych niedowiarków, którzy mają jeszcze jakiekolwiek złudzenia, że PiS i PO to partie prawicowe. O ile lepiej żyłoby się pewnie w państwie, w którym jest niewiele przepisów, ale surowo i konsekwentnie przestrzeganych, zamiast w soc-państwie miliona praw i dyrektyw, z których większość to kretynizmy typu: obowiązek zatrudniania eksperta przeciwpożarowego w każdej firmie czy właśnie obowiązek wywieszania flagi.

To jest zresztą cecha charakterystyczna współczesnej polityki. Ważne, żeby się o danej osobie/partii mówiło, nieważne jak. A im bardziej debilny projekt się zaproponuje, tym będzie o tym głośniej. Chyba o to w tym chodzi. Bo argumenty, że pomysłodawcom ustawy zależy na szerzeniu świadomości konieczności czczenia świąt państwowych, są na poziomie epoki kamienia łupanego. Inne prawdopodobne wyjaśnienie tego wybitnego osiągnięcia intelektualnego grupki posłów PiS jest takie, że jakiś podupadający producent flag w odpowiedni sposób zmotywował tych posłów do skonstruowania i przepchnięcia przez parlament zbawiennej dla niego ustawy. A może któryś z autorów projektu ma w rodzinie producenta flag...?

24. lutego 2009, 16:56 CET, 50.679 °N, 17.940 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

może inteligentni doradcy owych posłów zapomnieli, że w słowniku istnieje takie pojęcie jak 'kampania'. obywateli wystarczyło zachęcić do wywieszania flag a nie ich zmusić...
może na Wiejskiej siedzą sami idioci? bo nie-idiotów natychmiast się dyskwalifikuje w razie gdyby mieli wprowadzić coś sensownego.
może się mylę, ale czy my jako 'naród' sami ich przypadkiem nie wybraliśmy??? :|

i jak tu nie emigrować?

Piotrek pisze...

Tak, my jako tzw. naród, właśnie ich wybraliśmy :| W założeniu posłowie mieli być reprezentacją społeczeństwa, elitą... Chyba że jakie społeczeństwo, tacy posłowie...

Twój komentarz przypomniał mi stary dowcip. Dzięki :)
Do Sejmu dzwoni telefon:
- Halo?
- Dzień dobry, jakie warunki muszę spełnić żeby zostać posłem, bardzo bym chciał...
- Panie, wariat pan jesteś?
- Tak, czy są jeszcze jakieś inne wymogi?