sobota, 14 marca 2009

poeta z Ponidzia

Dziś obchodziłby 57. urodziny... Kto wie, może dalej koncertowałby, może dalej pisałby nowe utwory. Jeśli tak, pewnie wciąż byłby poza głównym nurtem muzycznej sceny. Dziś to, co nazywamy "piosenką turystyczną" pojawia się tylko na niszowych festiwalach i studenckich przeglądach. Wtedy, gdy żył, po prostu nie należał do grupy artystów akceptowanych przez socjalistyczną władzę i kontrolowane przez nią media. A jednak jego piosenki znajdują się we wszystkich śpiewnikach, a ta najbardziej znana, zaczynająca się od słów: "skąd przychodził, kto go znał" jest wręcz ponadczasowa i należy do absolutnego kanonu polskiej muzyki. Z wielu zdań, które o nim napisano, najbardziej spodobało mi się jedno: "za życia nazywany mistrzem, stał się legendą, kiedy odszedł". Wojciech Bellon. Dziś obchodziłby 57. urodziny...

Urodził się w Kwidzynie, 14. marca 1952 roku. Jednak nie jest najistotniejsze ani to, gdzie się urodził, ani to, że później przeprowadzał się kilkakrotnie, by ostatecznie osiąść w Busku Zdroju. Najważniejsze jest to, co pokochał: poezję, muzykę, ludzi i górskie wędrówki, Bieszczady, mityczną wręcz krainę, którą nazywał "bukowiną". W 1971 roku założył razem z przyjaciółmi Wolną Grupę Bukowina, zespół - muszę tutaj użyć tego wyświechtanego słowa - kultowy w historii polskiej muzyki. Dla Bukowiny napisał kilkadziesiąt piosenek, które wydane zostały dopiero po upadku socjalizmu. Już sama nazwa zespołu musiała denerwować ówczesne władze, nie mniej niż długie włosy i nonkonformistyczny, wolny styl życia Wojtka Bellona. Jednak on i jego twórczość zdobyły niezwykłą popularność, której przejawem były nagrody i wspaniałe występy na studenckich festiwalach, przeglądach poezji śpiewanej i piosenki turystycznej. Z braku oficjalnych nagrań, piosenki Bukowiny kolportowane były w "drugim obiegu" nagrywane na magnetofonach. Koncertował wraz z zespołem po całym kraju, co stało się jego podstawowym źródłem utrzymania, a tym samym uczyniło z muzyków Bukowiny profesjonalistów. To też stało się powodem zawieszenia działalności zespołu, w 1982 roku, na trzy lata przed śmiercią Wojtka Bellona. Śmiercią do dziś nie w pełni wyjaśnioną i owianą mgiełką tajemnicy...

Wojtek rozwiązał Wolną Grupę Bukowina, bo ów profesjonalizm nie pasował do ducha zespołu. Nie korespondował z tekstami i klimatem piosenek Bellona. Właśnie ten niesamowity klimat, duch pieszych wędrówek, czystej przyrody, bieszczadzki czar zawarty w każdej nucie to te elementy, które uczyniły z Bukowiny zespół niepowtarzalny, a jej twórczość wniosły do kanonu polskiej muzyki. Jakichkolwiek słów w tym miejscu by użyć, nie ma sposobu by oddać nimi skalę mistrzostwa piosenek Bukowiny. Wystarczy wsłuchać się w "Nutę z Ponidzia", czy "Tu przy piwie" (melodia z tej piosenki po prostu powala) by przenieść się na nieskażone cywilizacją wiejskie przestrzenie, pola złocące się żytem, zielone łąki, oświetlone słońcem na błękitnym niebie. Wystarczy wsłuchać się w "Sprzysiężonych" czy "Późną nocą jesieni już blisko" by znaleźć się nagle na bieszczadzkim szlaku, siedząc nocą przy ognisku w kręgu turystów, którzy wieczorny postój w górach, pomiędzy rozbitymi namiotami, umilają sobie śpiewając przy akompaniamencie akustycznej gitary. Sami wokół dzikiej przyrody, otoczeni przez jej odgłosy, przez ciemność, wsłuchani w niezapomniane melodie... Magia... A przecież Wolna Grupa Bukowina to dziesiątki takich piosenek. Jest ponadczasowy "Majster Bieda", jest chyba najpiękniejsza polska ballada wszechczasów "Kołysanka dla Joanny", są cudownie melodyjne "Bez słów" i "Zakochani", jest szereg piosenek opisujących piękno przyrody i górskiego krajobrazu, a także miłość i potrzebę bliskości drugiego człowieka. "Bukowina" i "Bukowina II", "Ponidzie", "Rzeka", "Pejzaże harasymowiczowskie", "Piosenka wiosenna" z niesamowitą energią, "Piosenka o zajączku" z prowadzącą harmonijką i genialnym wprost tekstem, "Azyl", "Sielanka o domu", "Niedokończona jesienna fuga", tajemnicze "Między nami"... To tylko te, które przychodzą mi do głowy w pierwszej chwili.

Nie miałem zamiaru napisać tutaj epitafium dla Wojtka. Wiem też, że żadne słowa nie oddadzą klimatu Jego piosenek. Piosenek, które wywołują wspomnienia, albo wzbudzają marzenia. Marzenia, by znaleźć się w nocy, przy ognisku, na bieszczadzkim szlaku i słuchać Jego piosenek, Jego gry na akustycznej gitarze, Jego śpiewu... Ale Jego nie ma już między nami. I cokolwiek by nie napisać, nie będzie to w stanie się zmierzyć z Jego legendą. Z pokorą oddam więc głos tym, którzy byli najbliżej tego celu. Artystom z innej kultowej grupy tamtych lat, którzy jedną ze swych piosenek poświęcili Mistrzowi. Nazywają się Stare Dobre Małżeństwo, a piosenka to po prostu "Piosenka dla Wojtka Bellona":

"Powiedz dokąd znów wędrujesz?
Czy daleko jest Twój sad?
- Hen w krainy buczynowe
Ze mną tam układa pieśni wiatr
Hen w krainy buczynowe
Ze mną tam nikogo tylko wiatr

Zmierzchy grają a przestrzenie
Własny mi podają dźwięk
Takie śpiewy z nimi lub milczenie
W którym znika każdy dawny lęk
W takich śpiewach lub milczeniu
W szumie świętych buków zginął lęk

Zaszumiały Cię powietrza
I ruszyłeś sam na szlak
Ten ostatni, ten najlepszy -
Przyszedł czas, Pan dał Ci znak
Ten ostatni, ten najlepszy -
Przyszedł czas, Pan dał Ci znak

Ten ostatni, ten najlepszy -
Przyszedł czas, Pan dał Ci znak..."

14. marca 2009, 21:10 CET, 50.479 °N, 17.960 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego

P.S. W 1992 roku, 7 lat po śmierci Wojtka, członkowie Wolnej Grupy Bukowina reaktywowali zespół i koncertują do dziś, śpiewając piosenki Wojtka i wszędzie wzbudzając owacje. Występowali nawet na Przystanku Woodstock kilka lat temu. Wydana została również pełna dyskografia Bukowiny na płytach CD. Szkoda tylko, że On tego nie dożył...

Brak komentarzy: