niedziela, 5 września 2010

Richard Wiseman - "Dziwnologia"


Pamiętacie "Idola"? Show w Polsacie, dzięki któremu Kuba Wojewódzki stał się wrogiem publicznym nr 1? Ten program prowadził nieco już zapomniany gość, który nazywał się Maciek Rock. Mało kto był wówczas w stanie uwierzyć, że on naprawdę nosi nazwisko tak bliskie formule programu, który był przecież widowiskiem muzycznym. Aby udowodnić, że to nie pseudonim, prezenter wielokrotnie pokazywał przed kamerami swój dowód osobisty. Jest też w Polsce piłkarz, nawet pojedynczy reprezentant kraju, nazwiskiem Janusz Gol. Przypadek - można powiedzieć. Pewnie. Chociaż Richard Wiseman (wise man - mądry człowiek) w swojej najnowszej książce dowodzi, że ludzie często podświadomie wybierają takie zajęcie w życiu, które ma coś wspólnego z ich nazwiskiem. Niekoniecznie z całym nazwiskiem, mogą to być jedynie jego pierwsze litery. "Badacze odkryli, że istnieje więcej dentystów, których nazwisko zaczyna się na 'Den', niż tych których nazwisko ma przedrostek 'Law'..." - pisze Wiseman (s.179). Podobnie, nazwiska właścicieli sklepów żelaznych (hardware shops) częściej zaczynają się na literę H, a zakładów dekarskich (roofers) - na literę R.

Wiseman - profesor psychologii, ale też praktykujący iluzjonista - dowodzi nie tylko takich karkołomnych tez. Przekonuje również, że ludzie urodzeni w lecie mają w życiu więcej szczęścia niż urodzeni w zimie, sądzi, że więcej osób odpowiadałoby na ogłoszenia towarzyskie kobiet, gdyby pisali je dla nich mężczyźni (ale nie odwrotnie) i tłumaczy jak to możliwe, że słowa "US President Ronald Reagan" są dokładnym anagramem wyrażenia "repulsed and ignorant arse".

Wiseman twierdzi, że istotą "dziwnologii" są trzy elementy występujące jednocześnie: błyskotliwość, prostota i nietypowość. W efekcie otrzymujemy książkę, która jest 350-stronicowym zbiorem najbardziej "odjechanych" analiz i eksperymentów w dziejach psychologii społecznej. Od słynnych doświadczeń Milgrama i Zimbardo po - a tych jest znacznie więcej - przedsięwzięcia, których trudno szukać w akademickich podręcznikach psychologii, a które mają za zadanie wyjaśnić związek pomiędzy częstotliwością puszczania w radiu muzyki country a wskaźnikiem samobójstw, albo odkryć, dlaczego w nawiedzonych domach "straszy". Zresztą Wisemana interesują również eksperymenty przeprowadzone jeszcze przed powstaniem naukowej psychologii, a więc w okresie gdy nie obowiązywały restrykcyjne reguły etyczne i można było na przykład - niczym doktor Frankenstein - przepuszczać prąd o wysokim natężeniu przez trupa seryjnego mordercy.

Co ważne, autor unika jak ognia nudnych, akademickich regułek typu: "efekt aureoli jest to...". Naświetla zjawisko znane z codziennego życia i od razu poszukuje możliwych przyczyn takiego stanu rzeczy, ilustrując swoje rozważania niezliczoną ilością projektów badawczych. Rezultat jest zaskakująco pozytywny. To najlepsza książka, jaką czytałem od kilku lat. Dla takich kosmitów jak ja - mających obsesję poznania świata w każdym jego aspekcie i patologicznie nadużywających słowa "dlaczego?" - jest to pozycja wręcz wymarzona.

Najbardziej chyba interesującym rozdziałem jest ten o psychologii humoru. Dokumentuje on wieloletni projekt zespołu Wisemana o nazwie LaughLab, który postawił sobie za cel odszukanie najśmieszniejszego żartu na świecie. Niejako przy okazji zgromadzono imponującą ilość naukowego materiału wyjaśniającego, dlaczego jedne rzeczy nas śmieszą, a inne nie, oraz jakie prawidłowości można w zakresie dowcipów zaobserwować. Najśmieszniejszy żart świata oczywiście znaleziono, ale nie mogę go tu rzecz jasna zacytować, gdyż wydawca mógłby mi wystosować pozew sądowy o obniżanie wartości jego towaru. Mogę jednak zdradzić, że przy okazji tego przedsięwzięcia określono także, jakie jest najśmieszniejsze, najbardziej komediowe zwierzę świata. Jest nim - nie uwierzycie! - kaczka.

Richard Wiseman "Dziwnologia"
Warszawa, 2010
wydawnictwo WAB
moja ocena: 9/10

5. września 2010, 19:03 DST, 50.479 °N, 17.960 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego

1 komentarz:

W.Ł. pisze...

Muszę to przeczytać!:D
Tymczasem dziś wypożyczyłam "Efekt Lucyfera" i tym razem muszę go dokończyć (ostatnio nawał zajęć i koleżanka domagająca się zwrotu mi nie pozwoliły).

PS Nie wątpiłam ani przez chwilę, że to jest kaczka...;)