sobota, 18 września 2010

transakcja rozwiązła

Nawet przy okazji tak prozaicznej czynności jak zakup nowej pralki, można coś interesującego zaobserwować. Otóż sklep oferuje darmową usługę dowozu nowej pralki pod wskazany adres na terenie miasta i jednoczesne odebranie pralki starej. Mnie zainteresował finansowy aspekt tego odebrania starej pralki. Curious? 15 złotych. Aha - pomyślałem - sklep płaci 15 złotych za możliwość wzięcia od nas starej pralki, czyli de facto odlicza tą kwotę od ceny nowej pralki. Zatem płacimy za nową pralkę 15 złotych mniej - niby niewiele, ale zawsze coś.

Brzmi ładnie, prawda? Akurat! W rzeczywistości to nie sklep płaci nam 15 złotych, tylko my musimy te 15 złotych dopłacić, aby łaskawie od nas odebrali starą pralkę. Może i jestem oderwany od rzeczywistości, ale nie potrafię tego pojąć. Przecież stara pralka to jest przynajmniej 30 kilogramów niezłej jakości żelastwa. Na złomie można na tym zarobić nawet kilka razy więcej niż te 15 złotych. Więc to sklep powinien zapłacić nam, całować nas po rękach i robić wszystko, żeby mógł od nas tą starą pralkę zabrać. Bo zyska na tym całkiem sporo.

Dlaczego więc dajemy się tak robić w konia? Nie dość, że wypuszczamy z ręki pieniądze, które za pralkę otrzymalibyśmy na złomie, to jeszcze za to płacimy. Dzieje się tak dlatego, że sklepy stosują klasyczną psychomanipulację. Akcentują i podkreślają to, co zyskamy korzystając z ich "fantastycznej oferty": "Mega-hiper-promocja! Giga-okazja!!! Nasza firma odbierze od Ciebie starą pralkę już w momencie przywiezienia Twojego nowego sprzętu! Koniec z zagraconą piwnicą! Pozbędziesz się kłopotu za jedyne 15 złotych (koszt transportu)!". Natomiast o tym, ile firma zyska na sprzedaży złomu z naszej starej pralki (czyli ile tracimy my), już nas profilaktycznie nie informuje. Bo jeszcze byśmy się rozmyślili, albo postradali zmysły, nie korzystając z giga-okazji. (Już pomijam fakt, że koszt transportu to koszt wydumany, bo przecież stara pralka odjeżdża tym samym samochodem, który przywiózł nam nowy sprzęt.)

Taka konstrukcja oferty nie tylko przekonuje nas, że korzystając z niej pozbywamy się kłopotu, ale też stara się, abyśmy zapomnieli, że mamy jakąkolwiek alternatywę. Niejeden z nas przecież pomyśli: "No tak, zabiorą pralkę i będzie święty spokój. A tak, co ja z nią zrobię? Na śmietnik wyrzucić nie wolno, przez jakieś durne przepisy, więc będzie tylko zawadzać. A nie mam takiego auta, żeby samemu ją wywieźć na złom". Kiedyś ludzie nie mieli takich rozterek. Bo przecież nic prostszego. Wystarczy stary sprzęt gdzieś ulokować, czy to w piwnicy, garażu, czy na strychu. Po jakimś czasie zbierze się grupa kumpli czy sąsiadów, którzy wymienili pralki i poprzednie sprzęty trzymają w piwnicach. Wystarczy, że jeden z nich ma szwagra, który ma jakiegoś busa czy półciężarówkę, razem ładują te pralki na pakę, zrzucają się na paliwo (grosze) i odwożą wszystkie razem do punktu skupu złomu. Uzyskaną sumkę albo dzielą po równo między siebie, albo robią za to sąsiedzkiego grilla. Utopia? Bynajmniej. W XIX wieku Stany Zjednoczone właśnie dzięki takim sąsiedzkim współpracom były najszybciej rozwijającym się (bo naprawa gospodarki zaczyna się na poziomie mikro) i najbardziej obywatelskim państwem w historii świata. Any doubts? Wystarczy poczytać chociażby de Tocqueville'a.

Ideologia konserwatywno-liberalna zakłada, że człowiek uczy się na błędach. I tej umiejętności jeszcze nie zatracił. Problem w tym, że obecny system nie pozwala mu realizować jej w praktyce... Nie ulega też wątpliwości, że społeczeństwem zatomizowanym o wiele łatwiej jest kierować po swojej myśli.

18. września 2010, 17:46 DST, 50.479 °N, 17.960 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego

5 komentarzy:

Bess pisze...

No tak, ale jak się nie ma kumpli, a z sąsiadami, delikatnie mówiąc, nie najlepszy kontakt, piwnica już jest zagracona, to taka oferta wydaje się idealna. Wydaje się - bo zakład utylizacji odpadów odbierze taką pralkę za darmo.

Polska to nie USA, rzadko się widzi, żeby sąsiad pomagał sąsiadowi. No chyba, że tak jest tylko w moich okolicach...

jabol pisze...

No wszystko racja tylko muszę się przyczepić do technicznej strony:P - wydaje mi się że sam metal z pralki niewiele byłby warty - na pewno nie 15 zł. Pralka jest ciężka w dużej mierze dlatego że pod bębnem jest taki wielki kamień (czy cokolwiek to jest, wygląda jak jakaś wielka cegła), dzięki któremu pralka nie ucieka z łazienki podczas wirowania:)

Piotrek pisze...

W dużej mierze tak, ale czy na pewno? Już sam bęben pralki waży parę kilo, a jest przecież wykonany ze stali nierdzewnej (a może nawet jeszcze lepszej), która w skupie kosztuje pewnie jakieś 4-5 złotych za kilogram.

Anonimowy pisze...

Zupełnie się nie zgadzam z tym tokiem myślenia, jabol ma rację w pralce są dwa elementy betonowe oraz części plastikowe, a ponadto sklep wcale się do tej usługi nie pali, a wręcz przeciwnie woli sprzedać nową nie zabierając starej dla nich to tez kłopot ! Jak kupujący chce zarobić na złomie to niech sam odwozi, nosi ciężary i spala własne paliwo, czas i nerwy !

Piotrek pisze...

Zatem możesz nie zgadzać się z faktami przywołanymi w moim wywodzie - np. z tym, że za pralkę można dostać kokosy w skupie złomu, albo z tym, że sklepy ochoczo odbierają od klientów stary sprzęt. Natomiast tok myślenia jako taki, moim zdaniem nie podlega obiektywnej ocenie. I co więcej, uważam (przywilej autora!), że abstrahując od faktów, o których rzeczywiście można dyskutować (nie jestem Alfą i Omegą), akurat mój tok myślenia był do bólu logiczny i prawidłowy.