środa, 12 listopada 2008

"nikt Cię nie broni, Polsko, gdy wokół głodne psy..."

"Nie mam teraz czasu dla Ciebie
nie widziała Cię długo matka
jeszcze trochę poczekaj dorośnij
opowiemy Ci o tych wypadkach

O tych dniach pełnych nadziei
pełnych rozmów i sporów gorących
o tych nocach kiepsko przespanych
naszych sercach mocno bijących

O tych ludziach którzy poczuli
że są teraz wreszcie u siebie
solidarnie walczą o dzisiaj
i o jutro także dla Ciebie

Więc się nie smuć i czekaj cierpliwie
aż powrócisz w nasze objęcia
w naszym domu który nie istniał
bo w nim brak było...
prawdziwego szczęścia..."

(K.Kasprzyk, M.Pietrzyk "Piosenka dla córki")

11. listopada 1918 roku. Mówiąc przewrotnie, może i dobrze, że najważniejsi aktorzy tamtych wydarzeń już nie żyją, a i bezpośrednich świadków pozostało już bardzo niewielu. Gdyby nie były to tak odległe dni, pewnie dziś kłóciliby się za pośrednictwem mediów, czyj wkład w odzyskanie niepodległości był największy, a kto był tylko statystą. Roman Dmowski obrzucałby błotem Ignacego Daszyńskiego, Ignacy Paderewski obraziłby się na Józefa Świeżyńskiego i vice versa, a Józef Piłsudski nie zaprosiłby obydwu na uroczystą galę w Sulejówku (albo w Belwederze) z okazji rocznicy odzyskania niepodległości. Ponura wizja? Obawiam się, że to nie tylko wizja, ale scenariusz, który miałby dużą szansę spełnić się w rzeczywistości. Tym bardziej, że tamte wydarzenia nie są tak jednoznaczne i oczywiste, jakimi chcielibyśmy je dzisiaj widzieć. Ani kalendarium wydarzeń nie było tak proste i piękne, ani postać Józefa Piłsudskiego nie jest tak kryształowo czysta, jak ją dziś rysują media, zatopione w patetycznym tonie. Ale to są wszystko szczegóły. A ludzie mają niezwykłą zdolność generowania gigantycznych konfliktów z takich właśnie drobnych i nieistotnych zwykle szczegółów. Podczas gdy tu ważny jest symbol, pamięć wydarzeń, które w nieprawdopodobny sposób potrafiły zjednoczyć, na nieporównywalnej płaszczyźnie kilkadziesiąt milionów Polaków. Bez wnikania w historyczne niuanse. Mam nadzieję, że analogia przedstawionego wyżej scenariusza do innych wydarzeń, których niezapomnianym symbolem jest m.in. ponadczasowa piosenka, od której rozpocząłem dzisiejszy wpis, jest aż nadto czytelna. Wydarzeń, które 60 lat po odzyskaniu niepodległości ponownie wskrzesiły tego mitycznego "ducha narodowego", a które dziś w żenujący sposób rozmieniamy na drobne...

Jestem gotów założyć się, bo to oczywiście nie tylko polska specyfika, że gdyby uczestnicy wydarzeń z 1918 roku dziś żyli i mieli się dobrze, obserwowalibyśmy jak na łamach Wyborczej czy Dziennika, oraz w TV i internecie, podzieleni na rozmaite stronnictwa i koterie, kłóciliby się o to, czy Piłsudski faktycznie przyjechał o tej godzinie pociągiem, czy wysiadł na tym, czy innym peronie, z kim jako pierwszym się przywitał, z jakim politycznym zapleczem związany był maszynista pociągu, i czy należy zlustrować tylko pasażerów, czy wszystkich obecnych wówczas na peronie.

Tylko czy faktycznie o to w tym wszystkim chodzi...?

11. listopada 2008, 21:35 CET, tam gdzie poprzednio

P.S. Tytuł posta to fragment kawałka "Kto Cię obroni, Polsko...?" zespołu KSU. Słowa z każdym dniem coraz bardziej aktualne...

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

3mam kciuki za rozwój bloga :) i choc nie wypowiadam się adekwatnie do tematów, to naprawdę uważam Twoje teksty za "coś" bardzo inteligentnie obiecującego :)
aha, i jeszcze jedno... :*