piątek, 14 listopada 2008

zając wieprzowy

"Angora" jest jednym z niewielu czasopism, które staram się czytać regularnie. No i przeglądam wczoraj najnowszy numer, datowany na 16 listopada, i natrafiłem na stały kącik pt. "Fotoszopa". Są tam zwykle zamieszczane zabawne zdjęcia absurdalnych sytuacji, przedmiotów, czy innych "kwiatków" np. takich, jakie zwykle są pokazywane na końcu "Teleekspresu": a to ktoś dostał do zapłaty rachunek opiewający na 0,00 złotych, a to w jakimś sklepie była promocja: towar przeceniony z 9,99 zł na 15,99 zł, a to stulatek dostał wezwanie do przedszkola albo do wojska etc. W tym numerze "Angory" mamy zdjęcie paragonu albo etykiety sklepowej (trudno ocenić, co to jest), zrobione w Sanoku, a na tym paragonie nazwa towaru: "ZAJĄC WIEPRZOWY", waga: 0,224, cena: 17,29 zł/kg, suma: 3,87 zł. Ot, radosna twórczość kierownictwa sklepu. Autentycznie mnie to rozśmieszyło, no ale cóż - za socjalizmu, z braku właściwego surowca, robiono czekoladę z rzepaku (określając ją eufemistycznie "wyrobem czekoladopodobnym"), to teraz, w dobie kryzysu, mogą być wieprzowe zające ;]

Nie o tym jednak chciałem dziś napisać. Kartkuję bowiem dalej "Angorę", aż natrafiłem na kolejny tekst podsumowujący ostatnie wybory prezydenckie w USA. Autorka krótko analizuje w nim przyczyny porażki Johna McCaina, pisząc m.in.: "Po drugie... podatki. McCain w przeciwieństwie do złotoustego Obamy, nie obiecał obniżenia podatków 95 procentom społeczeństwa (...)". Po przeczytaniu tych słów najpierw pomyślałem, że to żart, ale nie - rubryka z dowcipami była stronę wcześniej. A później zacząłem zastanawiać się, czy faktycznie widzę to, co widzę. No i niestety tak. Mógłbym pozostawić to bez komentarza, jako jednostkowy przejaw kiepskiej wiedzy Autorki, ale podejrzewam, że to jest jednak o wiele bardziej powszechne zjawisko. Większość ludzi bowiem oddaje swój głos w prezydenckich wyborach nie na podstawie pobieżnej choćby analizy programów kandydatów, ale na podstawie banalnych wizualnych przesłanek: kto się lepiej prezentuje w TV, kto ma ładniejszą żonę, kto się bardziej kwieciście wypowiada i kto ma efektowniejsze slogany. Może i jest to uzasadnione w takich państwach jak Polska, gdzie władza prezydenta jest znikoma, a jego urząd sprowadzony tylko do roli reprezentacyjnej, ale już w państwach z systemem prezydenckim (takich jak USA), gdzie urząd ten zapewnia gigantyczną niemal władzę, głosowanie na kandydata, nie znając jego programu, a jedynie slogany ("Będzie lepiej!", "Czas na zmiany!", "Yes, we can!") jest co najmniej nierozsądne, nie sądzicie?

Więc wyjaśniam krótko: Barack Obama NIE MÓGŁ obiecać obniżenia podatków, ponieważ jest Demokratą (czytaj: lewicowcem, czytaj: socjalistą). A partie lewicowe z definicji postulują wysokie i progresywne podatki, ponieważ - w maksymalnym uproszczeniu - ich wizja państwa to wizja, w którym z podatków obywateli (w domyśle: odpowiednio wysokich podatków) państwo zapewnia swoim obywatelom bezpłatną służbę zdrowia, edukację i co tam jeszcze... Ile kosztuje bezpłatna służba zdrowia, szkolnictwo etc., opłacane z naszych podatków, obserwujemy na co dzień. Natomiast to partie prawicowe (jak Republikanie w USA) dążą do obniżenia wszelkich podatków, czy wręcz ich całkowitej likwidacji (jak UPR w Polsce). Zresztą, by nie być gołosłownym, Barack Obama w swoim programie wyborczym zawarł m.in. postulaty: zniesienia wszelkich ulg podatkowych od dochodów i ZWIĘKSZENIA podatków od zysków kapitałowych. Co dziwić oczywiście nie ma prawa - jest lojalnym członkiem swojej partii, w założeniu której nie mieści się coś takiego jak obniżanie podatków.

Nie piszę tego po to, aby pastwić się nad młodym autorem tekstu w "Angorze", tylko żeby zwrócić uwagę na szerszy problem: większość społeczeństwa, przed jakimikolwiek wyborami, nie ma pojęcia o programach wyborczych kandydatów/ugrupowań, ale głosuje na tych, co się ładniej prezentują wizualnie, albo więcej naobiecują. Niestety... Zresztą zapytajmy 100 osób na ulicy, czym się różni w podstawowych założeniach przeciętna partia lewicowa od prawicowej. Ilu będzie potrafiło w miarę poprawnie odpowiedzieć...? Ilu z nas zastanawia się nad tym, choćby tylko raz w roku, przed wyborami...? A potem powstają takie właśnie "kwiatki"...

Droga Autorko, polityk lewicowy obiecujący obniżenie podatków jest jak ten zając wieprzowy - istnieje tylko na papierze, a w rzeczywistości raczej trudno go spotkać.

13. listopada 2008, 13:40 CET, 50.679 °N, 17.940 °E, trzecia planeta od Słońca

P.S. to już trzeci z kolei post na temat okołopolityczny; postaram się, żeby kolejny tekst był wreszcie z innej tematyki :)

Brak komentarzy: