piątek, 21 listopada 2008

Poisonblack "A Dead Heavy Day" (recenzja)


Niedawno minęły już 3 lata od śmierci nieodżałowanego zespołu Sentenced. Jego członkowie wprawdzie grają teraz w innych projektach, ale żaden z nich nie jest w stanie ukoić bólu po stracie "Seryjnych Samobójców". Poisonblack, którego założycielem jest wokalista Sentenced - Ville Laihiala, najbardziej chyba stylistycznie przypomina opłakiwaną przez fanów legendarną kapelę. Mimo wszystko, to jednak nie to samo. Nie ten cynizm, nie ten dystans do siebie, do samobójstwa i do śmierci, nie ten klimat, nie ten specyficzny humor. Nawet Ville śpiewa trochę innym głosem. Duch Sentenced bezpowrotnie odpłynął w zaświaty...

Wydany na początku września "A Dead Heavy Day" to trzeci krążek w dyskografii Poisonblack. I niemal od razu rzuca się w uszy jego niemal bliźniacze podobieństwo do poprzedniej płyty zespołu - "Lust Stained Despair" z 2006 roku. Ostre, soczyste gitary, dynamiczne tempo, klimatyczne melodie, głęboki, mocny wokal. Jakieś echa Sisters of Mercy, Fields of the Nephilim, nawet Type O Negative, i oczywiście Sentenced. Generalnie jednak albumowi brakuje nieco wyrazistości. Przy pierwszych przesłuchaniach poszczególne kompozycje trochę zlewają się ze sobą, co oczywiście nie oznacza, że wszystkie brzmią niemal identycznie. Podobać się mogą: singlowy "Bear The Cross", nostalgiczny "The Days Between", "Human-Compost" który zamiast zwolnienia, nieoczekiwanie przyspiesza w środku utworu, co daje naprawdę dobry efekt, oraz "Hatelove" z piorunującym, przebojowym refrenem. Jest też na płycie prawdziwa perełka - tytułowy "A Dead Heavy Day". Bez dwóch zdań najlepszy kawałek tego albumu. Idealne połączenie ciężaru i melancholii, z genialnym riffem w zwrotkach, oraz urzekającymi, delikatnymi klawiszami. Rewelacyjny, chwytający za serce, końcowy fragment, gdzie klawisze grają w tle miażdżącej, gitarowej partii, stopniowo wychodząc na pierwszy plan, do złudzenia przypomina bardzo podobną sekwencję z kultowego "No One There" Sentenced. Nie chcę tutaj posuwać się do żadnych porównań, bo ta kompozycja Sentenced to absolutne arcydzieło, moim zdaniem jeden z najwybitniejszych kawałków muzyki, jakie powstały na tej planecie, podczas gdy "A Dead Heavy Day" to jednak trochę mniejszy kaliber, jednak inspiracja jest wyraźna.

Podsumowując, "A Dead Heavy Day" pomimo, że nie jest specjalnie odkrywcza i nowatorska, to naprawdę solidna płyta. Finowie kontynuują obrany styl i robią to na niezłym poziomie. Na pewno ten krążek nie ukoi bólu i nie osuszy łez pogrążonych w żałobie wiernych fanów Sentenced (do których skromnie siebie zaliczam), ale z pewnością ma szansę spodobać się miłośnikom klimatycznego, trochę gotyckiego metalu ze skandynawskich rejonów, a może nawet wyznawcom Type O Negative.

Poisonblack "A Dead Heavy Day"
2008/Century Media Records
ocena: 7/10

20. listopada 2008, 18:35 CET, 50.479 °N, 17.960 °E, trzecia planeta od Słońca

P.S. Niniejsza recenzja inauguruje kącik kulturalny na blogu :) W najbliższym czasie powinien się również pojawić kącik satyryczno-humorystyczny ;]

Brak komentarzy: