czwartek, 8 kwietnia 2010

zaproszenie do Opola

W poprzednim roku zjeździłem pół Polski, aby uczestniczyć w interesujących koncertach. Sama tylko podróż do Gdyni na Heineken Open'er to blisko półtora tysiąca kilometrów, a jeszcze w październiku tłukłem się InterRegio do Krakowa, aby na własne uszy dostąpić zaszczytu wysłuchania Finów z kultowego Amorphis. Dlatego, gdy ogłoszono line-up tegorocznych Piastonaliów, szczęka mi opadła do samej ziemi.

Piastonalia to opolska wersja studenckiego święta, które w całej Polsce jest znane pod ogólną nazwą "juwenalia". Muzyczna strona Piastonaliów w ostatnich latach pozostawiała wiele do życzenia. Owszem, raz pojawili się legendarni Pudelsi (jeszcze z Maleńczukiem za mikrofonem), zagrali również zwariowani Blenders, a nawet zaszczycił nas zespół Raz Dwa Trzy (chociaż oni zwykle na takich imprezach nie występują). Generalnie jednak opolscy studenci pod tym względem zazdrościli większym ośrodkom. Dość powiedzieć, że w ubiegłym roku największą gwiazdą był chyba zespół Ptaky (anyone?). Tak, już widzę te kontrargumenty, że skoro mi się nie podobało, to trzeba było iść i aktywnie działać w Samorządzie Studenckim, aby mieć wpływ na dobór artystów. Zgoda, tylko czym innym jest krytykować zestaw zaproszonych wykonawców (czego nigdy nie robiłem i nie robię), a czym innym czepiać się stylu myślenia, który potem owocuje wyjaśnieniami typu: "zapraszamy dużo zespołów reggae, bo studenci słuchają właśnie takiej muzyki". No, nóż się w kieszeni otwiera. O ile wiem, studenci są chyba najbardziej zróżnicowaną pod względem wszelkich gustów kategorią społeczną. Powiedzieć o nich takie zdanie jak powyżej, to tak, jakby powiedzieć, że wszyscy ludzie po sześćdziesiątce są wiernymi słuchaczami Radia Maryja i wyznawcami Ojca Dyrektora. Niestety, dzięki takim generalizacjom, kapel spod znaku rock/reggae/ska, mieliśmy ostatnio na Piastonaliach od metra. A to, że co roku wystąpi zespół o wdzięcznej nazwie Paprika Korps, było bardziej pewne niż to, że na Święta Bożego Narodzenia telewizja wyemituje "Kevina samego w domu". Gwoli ścisłości trzeba jednak przyznać, że w ostatnich latach częstym gościem była również słynna Coma, czyli zespół, który pod powyższą klasyfikację nie podpada, a którego słuchać jest podobno w dobrym tonie będąc studentem. Ja w każdym razie próbowałem wiele razy, a rekord to chyba cztery sekundy. Wybaczcie, o fani wielkiej Comy, mnie parweniuszowi mój plebejski gust, ale mój ciasny móżdżek po prostu nie potrafi pojąć geniuszu muzyków, którzy tylko przez spisek światowych mocarstw nie zajmują jeszcze pierwszego miejsca w rockowej "Hall of Fame".

Jednak dość zrzędzenia, bo oto zapowiadają się najciekawsze Piastonalia w mojej (długiej) karierze studenckiej. Świetnym posunięciem jest współpraca samorządów Politechniki i Uniwersytetu, oraz zorganizowanie tylko jednej sceny (w kampusie Uniwerku). Zaoszczędzone w ten sposób pieniądze (na ochronie, ogrodzeniu, sprzęcie etc.) można było wreszcie przeznaczyć na artystów przez duże A. I tak, w dniach 13-16 maja 2010 w Opolu zagrają m.in. Myslovitz, Kult, TSA, Turbo, Buldog. Będzie również gwiazda zagraniczna - Ray Wilson (onegdaj związany z zespołem Genesis) z własnym projektem i z towarzyszeniem filharmoników berlińskich. A danie główne to oczywiście kapela, która jest żywą historią polskiego rocka, czyli KSU. Owszem, może dziwić dlaczego ubóstwiam zespół, którego lider w jednym z kawałków śpiewa: "socjologów spuszczamy do szamba, psychologów spłukujemy wodą" ;) Wystarczy jednak wsłuchać się w "Za mgłą" (jedna z najlepszych polskich kompozycji ever), żeby wszelkie wątpliwości rozwiały się niczym bieszczadzki wiatr nad połoninami.



Zatem nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić w połowie maja do Opola :) Tym bardziej, że - jak zwykle - wstęp na wszystkie koncerty, pokazy filmowe i inne eventy będzie darmowy!

8. kwietnia 2010, 13:00 DST, 50.479 °N, 17.960 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego

1 komentarz:

jabol pisze...

ja chcę wreszcie usłyszeć na żywo "jabol punka" :D ale będzie koncert!