wtorek, 24 maja 2011

Ministerstwo Dobrostanu

Niezwykle rzadko zdarza mi się mówić jednym głosem ze środowiskiem tzw. feministek. Nadeszła jednak odpowiednia okazja. Oto bowiem w miniony weekend media umiarkowanie głośno, ale z nieskrywanym entuzjazmem informowały, iż już niedługo "walka z rakiem będzie obowiązkowa". Ministerstwo Zdrowia jest bowiem "zdeterminowane", aby jak najszybciej wprowadzić ustawę, która sprawi, że badania mammograficzne i cytologiczne będą obligatoryjne. I przeciw temu piramidalnemu kretyństwu odważyły się publicznie zaprotestować jedynie feministki.

Oczywiście - badania umożliwiające wczesne wykrywanie raka i innych poważnych chorób powinno się wykonywać. Ale żadne państwo nie ma prawa nakazać swoim obywatelom, aby takie badania robili. Bo w tym momencie rozpoczyna się już totalitaryzm. Właśnie tak, totalitaryzm - gdyż państwo, które wie lepiej od obywatela, co jest dla tego obywatela dobre, jest państwem totalitarnym. I niczym nie różni się od tego, co w swojej najsłynniejszej książce opisał swego czasu Eric Arthur Blair (ksywa: George Orwell).

Ludzie zakażeni polityczną poprawnością oburzają się często, gdy np. Janusz Korwin-Mikke określa Unię Europejską czy nawet nasze wspaniałe państwo mianem organizacji faszystowskich. Co z tego, że mało kto wie, czym właściwie jest faszyzm; ważne, że na dźwięk tego strasznego słowa na "F" zapala się ludziom w głowach szereg wstrząsających skojarzeń: Hitler, II wojna światowa, Oświęcim. Więc jakie ma znaczenie, że Hitler nie był faszystą tylko nazistą, a faszyzm jako doktryna polityczna wcale nie ma w programie prowadzenia wojny ze wszystkimi dookoła i eksterminacji jegomościów w gustownych jarmułkach. Zgoda, Korwin-Mikke czasami zbyt ochoczo szafuje "faszyzmem" w politycznych debatach, ale tego co planuje Ministerstwo Zdrowia nie można nazwać inaczej, jak działaniem w stylu państwa totalitarnego.

W normalnym ustroju, dorosły, zdrowy na umyśle człowiek jest odpowiedzialny za siebie. Nie chce zrobić mammografii, nie chce ubrać kasku jadąc na rowerze, nie chce zapiąć pasów w samochodzie - jego sprawa. I państwu nic do tego. W razie czego bowiem - ucierpi tylko on sam. Oczywiście, wymaga to zlikwidowania państwowej służby zdrowia, gdzie za leczenie człowieka X płaci "całe społeczeństwo", a nie sam zainteresowany człowiek X, ale to jest szybko do zrobienia. Najtrudniejsza będzie zmiana świadomości ludzi, gdyż w reakcji na taki pomysł jak wyżej opisywany, powinni wyjść na ulice liczniej niż ta cała "Solidarność", która zmobilizowała do walki z socjalizmem pół kraju, a chodziło przecież tylko o podwyżkę cen kiełbasy, a nie o najbardziej intymną wolność osobistą. W Stanach, gdy ten czarnoskóry pajac forsował przymusowe ubezpieczenie zdrowotne, z transparentami wyszło parę milionów ludzi. U nas odwagę mają tylko marginalizowane feministki, a większość ludzi komentuje propozycję ustawy słowami w rodzaju: "Bardzo dobry przepis, dzięki temu na pewno uratuje się wiele kobiet".

Bardzo możliwe, że tak. Ale w takich przypadkach nie chodzi o efekty, a o zasadę. Zasadę, że nie wolno - w imię niczego - naruszać wolności wyboru dorosłego, odpowiedzialnego człowieka. Gdyż jeden taki przepis jest jak wstawienie stopy w drzwi i pociągnie za sobą kolejne. I pewnego dnia obudzicie się w państwie, które nakazuje Wam robić o wiele bardziej naruszające intymność rzeczy niż mammografia, rzekomo dla Waszego własnego dobra. "Obudzicie się", gdyż mnie to już nie będzie dotyczyć. Współczuję kobietom, ale jak wielokrotnie obiecywałem, w dniu, w którym nasze państwo - na sztandarach walki z czymśtam - wprowadzi jakiekolwiek obowiązkowe badania medyczne dla mężczyzn, zrzeknę się formalnej przynależności do tego państwa (popularnie zwanej "obywatelstwem"). A w skrajnej ostateczności - wyjadę. Do kraju, gdzie rządzi jakiś bandyta, bo paradoksalnie tam jest więcej wolności niż w Nowej Wspaniałej Unii Europejskiej.

24. maja 2011, 21:23 DST, 50.479 °N, 17.960 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego

P.S. Zastanawia mnie jeszcze, jakie będą konsekwencje niepodporządkowania się nowemu prawu. Czy powstaną Patrole Cytologiczne, siłą doprowadzające dziewczyny na badania. Czy od razu ewaporacja...?

5 komentarzy:

jabol pisze...

popieram w 100% !!!!! ten przepis może w założeniach jest dobry, ale chodzi o zasadę - co będzie następne? "Państwo" sobie uzna, że coś jest dla nas dobre i będziemy musieli to robić..... paranoja

a tak btw można żyć np w Polsce bez obywatelstwa polskiego?? Oczywiście czuć się Polakiem i wyznawać, że jest się narodowości polskiej, ale bez papierka? Ogólnie byłoby się poza prawem, wiesz coś na ten temat?

Piotrek pisze...

Nie można. Trzeba być obywatelem jakiegoś państwa, a - o ile wiem - zrzekając się obywatelstwa jednego państwa, trzeba jednocześnie zaświadczyć, że jest się równocześnie obywatelem innego, lub jest się w trakcie załatwiania takowego, aby po zrzeczeniu się ani przez chwilę nie pozostać "bezpaństwowcem".

Obywatelstwo nie ma nic wspólnego z "czuciem się" Polakiem, Niemcem czy Indianinem. Obywatelstwo poświadcza przynależność do struktur PAŃSTWA, a nie NARODU. Ergo: można być obywatelem Polski i nie "czuć się" ani trochę Polakiem, ale Francuzem czy Eskimosem.

Anonimowy pisze...

Pomysł jak pomysł... jak autor wspomniał istotą jest troska i odpowiedzialność za własną osobę. Jak to bywa w przypadku takich 'programów' pojawią się nowe posadki a świadomość interesantek pozostanie bez większej zmiany. Kolejny krok do sytuacji w której osoba trzecia wie lepiej czego potrzeba danej jednostce. Swoją drogą, przymus badań... już to widzę skoro do zwykłego internisty stojąc od 7:00 w kolejce dostać się nie mogę.

Anonimowy pisze...

Wszystko już było, dawniej partia najlepiej wiedziała co obywatel potrzebuje.

Anonimowy pisze...

Dzięki za tą wypowiedź. Jestem zwykłą kobietą i przeraża mnie ten przymus. Jest to tak ohydne i dyskryminujące kobiety, że wciąż nie mogę uwierzyć, że to prawda. Podobno jeśli któraś się nie przebada, to nie dostanie zaświadczenia o przydatności do pracy w zawodzie. Dziękuj Bogu, że jesteś mężczyzną.