czwartek, 13 października 2011

lisie konszachty

Pewnych zjawisk chyba nigdy nie zrozumiem. Nowy tygodnik opinii "Wręcz Przeciwnie", którego ukazały się dotąd trzy numery, przeżywa podobno ogromne problemy (w tym finansowe) i czwarty numer prawdopodobnie się w kioskach już nie pojawi. Dla niezorientowanych - "Wręcz Przeciwnie" powstał na truchle dawnego "Wprost". Po zmianie naczelnego, grupa dziennikarzy "Wprost" odeszła i stworzyła właśnie to pismo, które pierwotnie miało się zresztą nazywać "Wprost Przeciwnie". Na marginesie, "Wprost" nadal żyje, a właściwie jest sztucznie utrzymywany przy życiu przez Tomasza Lisa, ale to egzystencja przypominająca raczej lovecraftowego Reanimatora (jak można poważnie traktować pismo, w którym felietony płodzą Skiba, Hołdys, Marcin Meller czy Magda Gessler...).

Krótko po debiucie "Wręcz..." czytałem gdzieś, że pismo świetnie się sprzedaje. Nawet pozytywnie się zaskoczyłem, chociaż nie powinienem. Naprawdę fajny, nowoczesny layout, kapitalne teksty o gospodarce, spory dział o kulturze, trochę nauki i mało tego, czego w tygodnikach opinii nie lubię, czyli historii. Interesujący zestaw felietonistów (m.in. Gwiazdowski, Korwin-Mikke i wyciągnięty z zaświatów Tadeusz Drozda), a do tego dobry papier, mało reklam, wszystko przejrzyście, w przeciwieństwie do przyciężkiego "Najwyższego Czasu". Pomyślałem, że nareszcie jest na rynku porządne, prawdziwie prawicowe pismo, z libertariańskim spojrzeniem na ekonomię.


















A potem było już tylko gorzej. Powyższa okładka - z niewiadomych dla mnie powodów - wzbudziła ostre kontrowersje (dziwne, bo gdy "Newsweek" pokazał na pierwszej stronie roznegliżowanego, ukrzyżowanego Palikota, to protestował chyba tylko Szymon Hołownia). A nawet stała się powodem zerwania współpracy z "Wręcz..." przez red. Tomasza Terlikowskiego. Co akurat było pozytywną okolicznością, bo to jest człowiek nieobliczalny. Wygląda jednak na to, że radykalny publicysta wykazał się szczurzym instynktem i w porę uciekł z tonącego okrętu. Być może ten okręt został zresztą trafiony jakąś podwodną torpedą zanim doszło do abordażu, ale dowodów nie mam. Oczywiste jest jednak, że nie wszystkim w tym kraju taki Latający Holender był na rękę. No trudno, przynajmniej zaoszczędzę 4 złote tygodniowo.

Natomiast nie mogę pojąć, dlaczego całkiem profesjonalnie - jak na debiut i chałupnicze warunki produkcji - zrobione pismo wyzionęło ducha, podczas gdy inny niedawny debiutant - "Uważam Rze" - jest na drugim miejscu w rankingu sprzedaży tygodników. To jest absolutny fenomen. Lekko połowa tekstów to przedruki z PlusaMinusa "Rzeczpospolitej", linia ideologiczna jest ciężka jak słoń w samolocie, niektórzy autorzy sprawiają wrażenie nawiedzonych przez nieczyste siły, a szata graficzna każe podejrzewać, że odpowiedni specjalista pracuje tam jedynie na umowę-zlecenie. Ale przez pół roku istnienia wyprzedzili w ilości sprzedanych egzemplarzy takie tuzy jak "Newsweek Polska" czy "Polityka". Dla mnie jest to nieodgadniona zagadka dziejów. I nie obroniłaby się nawet teza, że "Uważam..." odpowiada na ideologiczne potrzeby większości społeczeństwa, bo gdyby tak było, to niedawne wybory wygrałoby Prawo i Sprawiedliwość i to bez konieczności szukania koalicjantów.

A'propos wyborów. W niedzielę, gdy jeszcze obowiązywała cisza wyborcza, na Fejsbuku i Ćwierkaczu mimo to pojawiały się przecieki z sondażowni, zaszyfrowane tak, że nie powstydziłby się tego sam Mossad. Najbardziej spodobał mi się tajny kod w postaci restauracyjnego menu. Pisano w stylu: "Podaję ceny w restauracji na godz. 18.00: Pory - 32 zł., Kaczka na kwaśno - 26 zł., Buraczki - 9 zł., Chłopskie jadło - 8,50 zł., Kocia karma - 7 zł." A gdy ktoś miał inne preferencje kulinarne i podał cenę marchewki, zaraz zgromiła go słynna Kataryna: "Panie, pan się kodu nie trzymasz i się ludziom miesza".

Nikt jednak nie wpadł na to, że można było zaszyfrować przecieki w formie nakładu realnie istniejących tygodników. PO to byłby "Wprost", PiS - "Uważam Rze", SLD - "Polityka", Palikot - "Przekrój", PJN - "Newsweek", KNP - "Wręcz Przeciwnie", PPP - "NIE!", a PSL... hmm, zostaje chyba tylko "Tygodnik Rolniczy"... Z tym, że przełożenie wyników wyborów w takiej formie na rzeczywistość zatrzęsłoby rynkiem prasy w naszym kraju. Bo owszem, lisy trzymają się mocno (naczelni "Wprost" i "Uważam Rze" to - odpowiednio - Lis i Lisicki), w "Przekroju" też mogą otwierać szampany, ale "Newsweek" i "Polityka" powinny zwijać interes. Wydaje się zatem, że o wyniku wyborów zadecydował inny czynnik. Elektorat, który ma w dupie partyjne programy, ideologie, podziały na prawice i lewice, i głosuje jak mu krew gorąca podpowiada. I jest ktoś taki na rynku prasowym. Szara eminencja na kioskowych regałach i niedościgniony lider w rankingu sprzedaży tygodników.


















13. października 2011, 16:00 DST, 50.479 °N, 17.960 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego

Brak komentarzy: