czwartek, 27 października 2011

Mariusz Szczygieł - "Zrób sobie raj"

Czesi to naród zamieszkujący państwo graniczące z Polską od południa (dla Czechów - od północy). Mimo geograficznej bliskości wiemy o nich niewiele i generalnie nie wykraczamy poza brodate stereotypy. Śmieszny język, knedliki, Vaclav Havel, Praga, Vondrackova i Karel Gott (dla starszych), Jożin z Bażin (dla młodszych). Dobrze grają w hokeja, mają piwo Złoty Bażant (co z tego, że to słowackie, a nie czeskie), kiedyś się jeździło do nich po wódkę, teraz się jeździ na narty. Od siebie dodałbym do tych skojarzeń jeszcze kapitalną komedię o Adeli, co nie jadła kolacji. I Pavla Nedveda strzelającego dla Juventusu Turyn cudowną bramkę w półfinale Ligi Mistrzów z Realem.

A zatem aż się prosi, by książkę o Czechach zareklamować, że jest to wspaniała okazja, aby wiedzę o naszych sąsiadach pogłębić, aby poznać ich kulturę i sposób bycia, aby spojrzeć na świat przez czeskie okulary, stać się na jeden dzień Czechem/Czeszką i tak dalej. Nie zrobię tego jednak, bo strasznie byłoby to banalne i w stylu licealnego kółka literackiego, wypełnionego osobnikami, którym wydaje się, że umieją pisać z polotem. To zazwyczaj błędne przekonanie zwykle przechodzi z wiekiem (chociaż niektórych, jak niżej podpisany, trzyma się głęboko wbitymi pazurami).

Nie zrobię tego jednak również dlatego, że nie wiem, czy o tym właśnie jest ta książka. Bo że jest o Czechach? Zgoda. Jest reportażem? Właściwie też. Ale co dalej? Talent Autora adoruję nie od dziś, wszystko co stworzy Mariusz Szczygieł nie schodzi poniżej pierwszej jakości, a słynny tekst "Zabierz nas do diamentu" (opowieść o tym, jak to AmWay zawłaszczał umysły swoich klientów niczym pierwszorzędna sekta) traktuję niemalże jako etalon reportażu. I dlatego bardzo brakuje mi czegoś w stwierdzeniu, że "Zrób sobie raj" jest książką o Czechach współczesnych. Przybliżyć nam kulturę i styl życia mieszkańców Czech (czy jakiegokolwiek innego narodu) może - z całym szacunkiem - Martyna Wojciechowska. Która gdy napisze o tym książkę, to jest to właściwie gotowy scenariusz na 40-minutowy zapychacz do National Geographic.

A w reportażach takich jak właśnie te Mariusza Szczygła, jakiś - choćby subiektywny - obraz kultury, obyczajów, jest sprawą drugorzędną. Jedyne, czego Autor chce nakreślić jakiś w miarę spójny obraz, to czeska mentalność. Ten niesamowity pragmatyzm, "życiowość" i prostota wszystkiego. Ale też nie przesadza z odmalowywaniem tej mentalności, bo zdaje sobie sprawę, że społeczeństwo czeskie jest - jak każde - bardzo zróżnicowane. I gdyby ktoś o Polakach się produkował, że jest to naród wąsatych katolików, pieczołowicie utrzymujących przy życiu romantyczną martyrologię, to podniósłby się słuszny wrzask, a autora spalono by na lewackim stosie, obficie podsycając płomienie "Gazetą Wybiórczą".

"Zrób sobie raj" jest książką napisaną przez kogoś, kto się w Czechach zakochał (co już samo w sobie jest niezwykłe, bo pozornie zakochać się łatwiej w jakiejś egzotyce, w bezkresnej Rosji, w tajemniczej Azji, czy w tropikalnej Amazonii). A teraz zdradza nam powody swojego uczucia. Nie szkicuje żadnego reprezentatywnego portretu rodaków Vaclava Havla; ze swoich wieloletnich kontaktów z Czechami wybiera niczym warzywa z rosołu najciekawsze i najbardziej pamiętne momenty i epizody. A może też te, które go najbardziej zaskoczyły. Albo rozczarowały.

Ludzi, miejsca, historie, spotkania.

I jak to w życiu, jedne są bardziej, inne mniej frapujące dla kogoś z zewnątrz, kogoś, kto nie był uczestnikiem ani chociaż świadkiem, tylko rozsiadł się w wygodnym fotelu i za 36,90 PLN oczekuje cudów na kiju. Nie przypadły mi do tak zwanego gustu choćby rozdziały o Egonie Bondym i o Saudku, ale mniej więcej od strony 80. książka nabiera rozmachu. Opowieści o religijności (a właściwie jej braku) u Czechów, o pielgrzymce papieża, o spotkaniu z Davidem Cernym (to jest gość!) to mistrzostwo świata. Podobnie zresztą, jak wiele innych, choćby ta o radzieckim czołgu, który armia malowała na różowo. I nie brakuje nawet tego, co w stylu Autora ubóstwiam bodaj najbardziej. Tych krótkich, pojedynczych zdań (jak owo cudowne "No nie, modlą się do tych proszków!" ze wspomnianego "Diamentu"), które trafniej oddają ideę tekstu niż dziesiątki stron maszynopisu.

I na zakończenie powinienem napisać coś w rodzaju autorefleksji, że na przykład po lekturze odkryłem w sobie coś z Czecha, że mnie naród zafascynował, że to mogłoby być moje miejsce na Ziemi. Ale nie napiszę, bo to nieprawda. Niektóre z zarysowanych cech naszych południowych sąsiadów szalenie mi się podobają, inne - przeciwnie. Chociaż książka jest znakomita, ale to - zdaje się - nie ma nic do rzeczy. Natomiast dzięki niej chyba trochę lepiej zrozumiałem, dlaczego Kartsy - lider zwariowanej grupy Waltari - Czechy uznaje niemal za swoją drugą ojczyznę i bywa tam (z koncertami) jak najczęściej, a Polskę, mimo że miałby po drodze, poznaje jedynie przez samolotowe okienko. I tego Czechom cholernie zazdroszczę...

Mariusz Szczygieł "Zrób sobie raj"
Wołowiec, 2010
wydawnictwo Czarne
stron: 292
moja ocena: 8,5/10

27. października 2011, 22:28 DST, 50.479 °N, 17.960 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego

1 komentarz:

jabol pisze...

dobry tekst "obficie podsycając płomienie "Gazetą Wybiórczą"." :D haha