wtorek, 4 października 2011

transportowe marzenia

Bodaj największy szok związany z komunikacją publiczną przeżyłem 1.lutego bieżącego roku, gdy podróżowałem pociągiem do Ostrzeszowa. Na dworcu w Kluczborku oczekiwałem na pociąg InterREGIO relacji Kraków Pł. - Świnoujście i nauczony doświadczeniem spodziewałem się, że na peron wtoczy się popularna "ezetka" EN57, jaką każdy pasażer polskich kolei zna aż zanadto dobrze. Tymczasem przyjechało coś, co bardziej przypominało tabor cygański. Pociąg składał się bowiem chyba ze wszystkich rodzajów wagonów pasażerskich, jakie można spotkać na naszych torach, a każdy wagon był inny. Był tam więc wagon bezprzedziałowy (ale ten starego typu, ze skrzydłowymi drzwiami), był wagon piętrowy, była przedziałowa zielona "dwójka" i była wreszcie czerwona "jedynka", ale zdegradowana na "dwójkę", bo InterREGIO nie prowadzą pierwszej klasy. A ciągnął to wszystko elektrowóz towarowy! Widok był tak groteskowy, że chciałem zrobić zdjęcie, ale skład był opóźniony i nie było czasu.

Natomiast jeśli chodzi o transportowe marzenia, to mam ich trochę. Podróż pierwszą klasą EIC czy przejażdżka trolejbusem (gdzie one jeszcze w Polsce są?) ze zrozumiałych względów należą do zamierzeń mglistych. Ale czasami warto mieć takie marzenia. Jedno z nich spełniło się bowiem w miniony piątek. Przejechałem się wagonem piętrowym. I to nie byle jakim, bo tą słynną "Bipą". Tych wagonów było mnóstwo za socjalizmu, wszystkie w identycznym oliwkowym kolorze (choć w praktyce to i tak był czarny), z siedzeniami twardymi jak chleb z "Biedronki" i z drzwiami, których nie byłby w stanie otworzyć sam Herkules.














Już kiedyś czymś takim podróżowałem, ale to było tak dawno temu, że niewiele z tego pamiętam. Prezydentem Polski był wówczas Lech Wałęsa, płaca minimalna wynosiła jakieś 3 miliony złotych, komputer osobisty miało najwyżej kilka osób na osiedlu i nikt nie słyszał o czymś takim jak Windows, a Lech Kaczyński nosił wąsy. Nic dziwnego zatem, że straciłem już nadzieję, że jeszcze kiedyś taki wagon w ogóle zobaczę na żywo. Sądziłem, że wszystkie zezłomowano, a jak coś się jeszcze ostało, to zmodernizowano i przemalowano na te niebiesko-żółte barwy Przewozów Regionalnych, podobnie jak następną generację "piętrówek" (przez kolejarzy zwaną pieszczotliwie "bohunami"). A tu niespodzianka - na dworzec w Krzyżu wtoczył się jeden zestaw ("Bipy" nie były samodzielnymi wagonami, musiały być łączone w zestawy, jak na zdjęciu powyżej), w oryginalnym, czarnym kolorze! W środku też nic się nie zmieniło - wszystko wyglądało niemal dokładnie tak, jak 16 lat temu, gdy jechałem nim po raz ostatni. I niespodzianka nr 2 - skład ciągnął spalinowóz SP32.













Piękny jest, prawda? W Polsce zostało już ich tak niewiele, że wybierając na chybił trafił jakiekolwiek połączenie kolejowe na terenie całego kraju, prawdopodobieństwo, że spotka się właśnie tą lokomotywę jest pewnie mniejsze niż prawdopodobieństwo wygrania siedmiocyfrowej sumy w LOTTO. I niestety, znowu nie udało się zrobić zdjęcia. Tym razem z najbardziej prozaicznej przyczyny - nie miałem przy sobie aparatu.

Skoro zatem możliwe są takie cuda, nie tracę tym samym nadziei, że uda mi się jeszcze spełnić marzenie nr 1 na mojej transportowej bucket list. A jest nim przegubowy autobus Ikarus-Zemun IK-160P.














Nie uwierzycie, jaki to był dziwoląg! Mimo, że w nazwie występuje "Ikarus", to nie miał on nic wspólnego ze słynną węgierską fabryką autobusów. Montowano go... w Polsce, na licencji jugosłowiańskiej. Silnik chodził głośniej niż trąby jerychońskie, podłoga była tak wysoko, że trzeba się było wspinać jak na Giewont, a siedzenia miał przełożone z najsłynniejszego polskiego Jelcza, czyli PR-ki 110. I przede wszystkim "genialny" układ drzwi 2-2-0-2. Nie mam pojęcia - to pytanie do znawców i MKM-ów - czy jeszcze w jakimkolwiek innym "przegubie" zastosowano takie rozwiązanie. W każdym razie z tego właśnie powodu - mimo, że był to model projektowany z przeznaczeniem dla komunikacji miejskiej - trafiał głównie do PKS-ów.

Ale miał ten autobus niesamowity klimat. Uwielbiam go. Z dzieciństwa mgliście pamiętam, jak kursował w barwach opolskiego PKS m.in. na trasie Opole - Krapkowice przez Rogów Opolski. PKS Kędzierzyn-Koźle również miał ten model na wyposażeniu. Potem zaczęły dość szybko znikać. Ostatnie egzemplarze widziałem na własne oczy dobrych kilka lat temu w barwach PPKS Ostrów Wielkopolski, na dworcach w Kępnie i Ostrzeszowie, ale podobno już też się ich stamtąd pozbyto. Strony miłośników komunikacji co jakiś czas aktualizują swoje zestawienia, wykreślając ten model ze stanu posiadania kolejnych przewoźników. Wygląda na to, że nie ma go już dziś w żadnym PKS-ie w Polsce, a jakieś niedobitki ostały się tylko w prywatnych rękach i w jakichś zakładach pracy. A może jednak można go gdzieś jeszcze "dorwać"? Może ktoś z Was widział go w swoim mieście? Jeśli przypadkiem trafił tu ktoś, kto posiada jakikolwiek trop, proszę o cynk.

4. października 2011, 22:32 DST, 50.479 °N, 17.960 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego

3 komentarze:

B. pisze...

Trolejbusy są jeszcze w Lublinie, miałam okazję zobaczyć rok temu.

lila pisze...

A tym autobusikiem dojeżdżałam przez 3 lata do szkoły:D Wspomnienia wróciły:)

Anonimowy pisze...

Nie trzeba się zamartwiać, przy tym stanie naszego kolejnictwa może jeszcze młodzież przejedzie się drewnianymi wagonami z osobnym wejściem do każdego przedziału, miały swój urok, ostatnio jechałem takim w latach 60-tych ubiegłego wieku.