piątek, 5 grudnia 2008

"Langoliery" (recenzja)


Czy zastanawiałeś się kiedyś jaki charakter ma czas? Czy jest liniowy, stadialny, a może cykliczny, jak wierzą ludzie Wschodu...? A gdyby czas był spiralą, która zwijając się zabiera ze sobą materię, niszczy ten fragment świata, który ludzie, doświadczający przestrzeń tylko "tu i teraz", zostawili już za sobą...? Kilka sekund, kilka minut, kilka godzin... Niszczy bezpowrotnie... A czy myślałeś może o tym, jak ważny jest dla człowieka sen, fakt zaśnięcia akurat w TEJ kluczowej chwili...? Na wagę życia...

Wyobraź sobie, że wsiadasz do samolotu; rutynowy lot, z Los Angeles do Bostonu (albo z Warszawy do Londynu, whatever). Zaraz po starcie zasypiasz, zmęczony ciężkim dniem. Budzisz się w pewnej chwili i uświadamiasz sobie, że potężny samolot jest prawie pusty. Z pełnego pasażerów liniowca na pokładzie znajduje się, oprócz Ciebie, tylko 9 osób. Poznajesz ich, kim są, czym się zajmują. Uświadamiacie sobie, że wszyscy spaliście w chwili, gdy coś musiało się stać z pozostałymi pasażerami i całą załogą. Wygląda na to, że zniknęli. Ale nie zniknęli bez śladu. Pozostały po nich wszystkie ich rzeczy osobiste i metalowe przedmioty, łańcuszki, zegarki, sztuczne zęby, a nawet peruki, rozruszniki serca i metalowe spoiwa kości! Na szczęście wśród was jest doświadczony pilot, który leciał jako pasażer, w prywatnej sprawie. On siada za sterami samolotu, który jest w pełni sprawny, wszystkie urządzenia działają bez zarzutu. Mimo to nie udaje się nawiązać łączności z żadnym lotniskiem na Ziemi, nawet przez pasma wojskowe. W eterze panuje kompletna cisza, zupełnie jakby cała ludzkość nagle przestała istnieć. Ale Wy przecież żyjecie...

Pilot twierdzi, że samolot nie mógł wylądować, gdy spaliście i wystartować znowu. Ponieważ paliwo kończy się, kieruje się w stronę najbliższego dużego lotniska. Gdy schodzi poniżej warstwy chmur, przez okienka widać świat, jaki znasz: domy, ulice, drzewa i góry. Ale nie widać śladu ruchu, śladu życia... Wysiadacie na lotnisku. Jest tak samo puste, nie ma ludzi, ale nie czuć też żadnych zapachów, nie słychać żadnych odgłosów, nawet stukania Twoimi obcasami o beton. Wszechogarniająca cisza... Wchodzicie do terminalu. Pusty. Komputery, telefony, elektryczność - nic nie działa. Jedzenie jest bez smaku, napoje zwietrzałe, zapałki nie palą się, nabity rewolwer nie strzela. Czas wydaje się płynąć szybciej niż na Waszych zegarkach. Nagle robi się ciemno, ale noc trwa tylko 40 minut. Tych Twoich minut. Ale czy te minuty coś jeszcze znaczą...? Wśród Was jest niewidoma nastolatka, która ma doskonale wyczulony słuch. Twierdzi, że słyszy przerażający dźwięk, niepodobny do niczego znanego, zbliżający się z każdą chwilą. Groźny, niebezpieczny... Tymczasem inny z pasażerów - doświadczony pisarz horrorów - ze strzępków informacji zaczyna budować spójny obraz Waszej sytuacji. Tylko czy prawdziwy? I po co Wam ta wiedza, skoro ten dźwięk zbliża się cora szybciej, słyszycie go już wszyscy, wiecie, że trzeba uciekać, szybko, bardzo szybko, ale jak...? W samolocie prawie nie ma już paliwa, a to które jest w lotniskowych zbiornikach, jest tyle warte, co te owoce, napoje i zapałki...

Nie wierzę, że nie chcesz wiedzieć, co wydarzyło się dalej...

Taki scenariusz mógł napisać tylko sam Mistrz - Stephen King. Na podstawie jego opowiadania powstał ten film. Trzymający w niesamowitym napięciu przez pełne 180 minut, z fantastycznym klimatem, atmosferą tajemnicy i niedopowiedzenia, świetną, minimalistyczną muzyką, rewelacyjną grą aktorską, niepozbawiony głębi psychologicznej (Craig Toomy i jego przeżycia), oraz wątków miłosnych. A to wszystko i tak blednie przy jednym ujęciu: wielokrotnie eksponowanym widoku linii wysokiego napięcia na odległym wzgórzu, za którym...

Film genialny. Arcydzieło.

Langoliery (The Langoliers)
USA, 1995
reż.: Tom Holland
wyk.: David Morse, Patricia Wettig
ocena: 10/10

5. grudnia 2008, 12:35 CET, 50.479 °N, 17.960 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego

Brak komentarzy: