poniedziałek, 8 grudnia 2008

refleksje z Kraju Rad ;]

1. Już dawno nie miałem poczucia, że zmarnowałem bezsensownie tak wiele czasu... Już dawno nie spotkałem kogoś tak niereformowalnego i zapatrzonego w siebie... Już dawno nie brałem udziału w czymś, co nie przynosiłoby praktycznie żadnych korzyści intelektualnych, a jedynym efektem była bezsilność, złość i frustracja... Już dawno nie miałem wrażenia, że tak wiele zaangażowania i pracy wkładam w coś tak absurdalnie bezsensownego, że nie da się tego wręcz wyrazić słowami... W zasadzie jedynym w miarę porównywalnym przykładem mogłyby być lekcje przysposobienia obronnego w I klasie Liceum (ale to było 10 lat temu ;] ), gdzie sprawdziany z owego przedmiotu ograniczały się do jednej umiejętności - napisania jak najwięcej (na zadany temat już niekoniecznie). Otóż podejrzewam, że nauczyciel w ogóle tych prac nie czytał, tylko sprawdzał jak wiele jest napisane. 3 strony formatu A5 (takie "z zeszytu") - ocena 3, 4 strony - ocena 4, 5 stron - ocena 5 itd. na tej zasadzie. Uwierzcie mi, że to była reguła bezwyjątkowa! :D No więc ludzie pisali trzy pierwsze i trzy ostatnie zdania w miarę sensownie, natomiast w środku było "bicie piany" i "lanie wody", można było pisać Zdrowaś Mario i Litwo, Ojczyzno Moja... Autentycznie! W tej sytuacji ocena mogła być tylko wynikiem optycznego oglądu pracy, bo wątpię, że ów nauczyciel - jak podejrzewali niektórzy - dokonywał analiz i pomiaru ilości i zagęszczenia atramentu na centymetrze kwadratowym kartki ;]

2. Polski system szkolnictwa wyższego jest chory. Odgórne regulacje odnośnie minimalnej liczby wykładowców z odpowiednim tytułem niezbędnych dla "utrzymania" danego kierunku studiów spowodowały, że coraz częściej słyszymy o przypadkach pracowników naukowych prowadzących fikcyjne zajęcia, popełniających plagiaty, molestujących kogoś, czy wreszcie mylących salę wykładową ze zgromadzeniem sekty lub z przedszkolem. Czują się bezkarni, gdyż wiedzą, że są "nie do ruszenia" - bo kierunek zostanie zamknięty. Moje poglądy polityczne są - jak pewnie zdążyliście zauważyć - jednoznacznie prawicowe (trochę jestem libertarianinem, trochę konserwatywnym liberałem). Dlatego moim zdaniem uzdrawianie polskiego systemu szkolnictwa powinno się rozpocząć od zabrania państwu jakiejkolwiek kontroli nad wszelką edukacją (od przedszkoli po Uniwersytety Trzeciego Wieku). I w zasadzie tylko do tego owo uzdrawianie ograniczyć się powinno. Resztę ureguluje rynek. Nie wiem, czy studia powinny być płatne czy bezpłatne, ale wiem, że wszystkie powinny być prywatne! I niech sobie każda uczelnia sama decyduje, czy prowadzi edukację płatną czy nie, niech sama ustala swoje stawki stypendium, niech nawet daje zniżki za zielone włosy, czy za przynależność religijną, whatever. OK, odpowiecie, że jak nie będzie żadnej kontroli z góry, to uczelnie się zmówią i wywindują sobie gigantyczne stawki. Wątpię. Jeśli będą konkurować ze sobą, bo od tego będzie zależeć ich przetrwanie, to w ich interesie będzie zatrudniać jak najlepszych wykładowców i oferować jak najniższe stawki (albo bezpłatne studia nawet, dlaczego nie?), aby pozyskać jak najwięcej studentów. Podobnie jak hipermarkety konkurują o klienta, sprzedając proszek do prania czy biały ser. A jak któraś uczelnia zdecyduje się nie zatrudnić na przykład żadnego profesora, a jedynie samych magistrów czy domorosłych szarlatanów (jej prawo!), to studentów raczej nie zachęci i upadnie. Proste prawo rynku.

I have a dream...

8. grudnia 2008, 17:55 CET, 50.479 °N, 17.960 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Witam!
W pelni zgadzam sie z Twoim pogladem! Uczucie pustki, bezsilnosc i frustracja przepelniajace mloda glowe po odbytym "wykladzie" nie jest mi obce, tym bardziej ze mialem ta watpliwa przyjemnosc uczeszczania na slynna lekcje przysposobienia obronnego:) prowadzil ja "osobnik" krepej budowy ciala, emerytowany zolniez w stanie spoczynku przychodzacy prawdopodobnie na owe "seminaria" z nudow... zreszta mniejsza o to...
Rynek... rynek...
mogloby sie wydawac, ze w XXI wieku w panstwie wysokorozwinientym (a za takie sie uwazamy), pewne regulacje w wiekszosci sfer naszego zycia wymusi "rynek"... niestety 44 lata sowieckiej okupacji polaczonej z pelnym pakietem indoktrynacji i inwigilacji umyslow zrobily swoje...
wiekszosci spoleczenstwa prywatne uczelnie nadal kojaza sie pejoratywnie, a idea zdenacjonalizowania oswiaty wraz z aparatem ustanawiajacym wszelkie prawa i zasady w niej panujace jest obecnie rownie smiala, co kopernikowskie "herezje" w swym czasie. zreszta o czym my wogole mowimy!? wczoraj w warszawie kasjerki z dworca centralnego pkp walczyly o emerytury pomostowe...
z niepokojem oczekujemy protestow kasjerek z kin i zoo w stolicy! co im szkodzi sprobowac? w koncu jak wszystkim daja, to czemu oni(one) mieliby nie dostac?! jak w panstwie, gdzie wiekszosc spoleczenstwa dopuszcza wolny rynek tylko w swerze konsumpcji i realizacji dobr wprowadzic odpanstwowiona oswiate?! przeciez ludzie chca i potrzebuja opieki realnego socjalizmu w kazdej innej swerze zycia! W systemie edukacji niekontrolowanym przez jakikolwiek organ centralny, mlodzi ludzie mogliby sie przeciez jeszcze czegos nauczyc... a skad pewnosc, ze nabyta wiedza bedzie sluszna?! juz widze armie moherow, walczaca o "polska mlodziez" i "polskie myslenie"...
moze roztoczona powyzej wizja jest nieco pesymistyczna... niestety dopiero pokolenie, ktore przyjdzie po nas bedzie wolne od po prl`owskiego garba, ktorego brzemie nosza nasi rodzice... owe pokolenie bedzie moglo zyc w kraju, w ktorym wszelkie dziedziny naszego zycia w mniejszym lub wiekzym stopniu ureguluje rynek...! normalizacja trwa! wlasnie zakonczono przymusowy pobor do wojska... moze zmierzamy w dobrym kierunku... czas pokaze! poki co...

i have a dream :)

pzdr

swiadomy czytelnik ;)