wtorek, 8 września 2009

ki diabeł ?!

Tak, gdyby ktoś jeszcze nie wiedział - w Polsce trwają od wczoraj Mistrzostwa Europy w koszykówce. I na dzień dobry Polacy roznieśli Bułgarów, a dziś pokonali jedną z najlepszych ekip na świecie - reprezentację Litwy. Tak, to nie żart, ani też efekt przedawkowania napojów wysokoprocentowych. Sprawdźcie w necie - to się dzieje naprawdę. A przecież jeszcze 4-5 lat temu nasza reprezentacja była na samym dnie europejskiej koszykówki. Właściwie była to zbieranina przeciętnych graczy, którą najsłabsze ekipy Starego Kontynentu pokonywały z palcem... wiadomo gdzie.

Dziś my pokonaliśmy pewnie Litwę. To mniej więcej tak, jakby w nożną wygrać z Brazylią, albo w hokeja z Kanadyjczykami. Oczywiście, przymykajcie oczy na hurraoptymistyczne headline'y na Onet-cie czy WP, w stylu: "rodzi się polski dream-team" albo "wygrywamy z faworytem turnieju". Ani z Litwy w tym roku faworyt, ani z naszej drużyny dream-team. Co oczywiście nie umniejsza sukcesu Polaków, ani tym bardziej fantastycznej atmosfery we wrocławskiej hali. Litwa to potęga absolutna, więc może nawet z drugorzędnych graczy wystawić drużynę zdolną wygrać z każdym. Więc zwycięstwo nad nimi to zawsze wielka sprawa. Ale nie ukrywajmy, że Litwini przyjechali na te Mistrzostwa w bardzo rezerwowym składzie. Gdyby na parkiet wyszli tacy ludzie jak Jasikevicius, Songaila, Ilgauskas czy Siskauskas, to choćbyśmy stanęli na uszach, to rozjechaliby nas jak czołg. Ich tu oczywiście nie ma, ale są przecież choćby Javtokas, Kleiza czy Maciulis, a każdy z nich to też gwiazda większa niż pół naszej reprezentacji. Dlatego nie sposób zaprzeczyć, że Polacy osiągnęli dziś wielki wynik.

I nie sposób zaprzeczyć, że mamy naprawdę ciekawy zespół. Piątka w składzie: Logan, Ignerski, Lampe, Gortat + dobrze rotowany PG robi niesamowite wrażenie! Dość powiedzieć, że nawet na ławce rezerwowych zabrakło miejsca choćby dla Filipa Dylewicza - jednej z najlepszych polskich "czwórek" ostatnich lat. Ale to jeszcze nie Dream Team! Fakt, są świetnie zgrani, poza tym grają naprawdę efektownie (Logan!!!), ale wystarczyło spojrzeć na końcówkę meczu z Litwą, na ewidentny brak doświadczenia naszych graczy w takich zawodach. Stracona ogromna przewaga; a jak rezerwowy przecież skład Litwinów naprawdę "przycisnął", jak zaczęli pracować na zasłonach, to ile u nas pojawiło się prostych strat, kroków, a nawet ogromnych problemów z wyprowadzeniem piłki (błędy 8 sekund!). Ale to dopiero początek turnieju, wszystko jest jeszcze do dopracowania.

Awans do II rundy już mamy, mamy turniej u siebie, fantastycznych kibiców. I właśnie - co teraz? To mogą być dziwne mistrzostwa. Przede wszystkim nie widać faworyta. Litwini - wiadomo. Jutro zagrają z Bułgarią o "być albo nie być" w turnieju! Kosmiczni Hiszpanie (z gwiazdami NBA) na otwarcie dostali lanie od Serbii, broniący mistrzostwa Rosjanie ulegli słabiutkim Niemcom (w dodatku bez Dirka). Dwa zwycięstwa ma chimeryczna Francja, ale raczej to nie jest zespół na medal. Mocni wydają się Grecy, ale oni dostali słabą grupę. Jeszcze groźna będzie Słowenia i... w zasadzie to wszystko. Panowie! Trzeba wykorzystać kłopoty wielkich, atut naszych kibiców i naszych hal! Wygrywając jutro z Turcją mamy komplet punktów na starcie II rundy, ćwierćfinał w zasięgu ręki, a może nawet szansę na pierwszą czwórkę, co byłoby sukcesem wręcz niewyobrażalnym. Może to jest właśnie ten czas? Teraz albo nigdy!

Gdyby ktoś przedwczoraj powiedział, że po I rundzie będziemy mieć 3 zwycięstwa, zamknięto by go w "psychiatryku" ;) A teraz jest to całkiem realne. Siatkarze mają uznaną markę na świecie już od wielu lat, piłkarze ręczni też niedawno wspięli się na szczyt i ani myślą stamtąd zejść. Nawet tym nieszczęsnym piłkarzom nożnym zdarzy się jakiś wielki mecz od czasu do czasu (vide: z Portugalią). Ki diabeł? Będziemy teraz liczącą się potęgą w każdym sporcie zespołowym?!

8. września 2009, 22:06 DST, 50.679 °N, 17.940 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego

2 komentarze:

Zając pisze...

w nogę przegraliśmy z Irlandią pł więc akurat tu się nie ma czym chwalić... i z tego co się orientuję (a baaardzo słabo się w tym orientuję) to świetnych piłkarzy mieliśmy ostatni raz w latach 70 (?) ;)

Piotrek pisze...

Zgadza się, dlatego napisałem, że od czasu do czasu zdarzy im się jakiś wielki mecz (choćby słynne zwycięstwo z Portugalią dwa lata temu - to był wielki mecz);) Ale masz rację, chociaż piłkarzy świetnych mieliśmy nawet później (Boniek np. to lata 80-te), to piłkarską potęgą byliśmy ostatnio faktycznie w latach 70-tych :/