czwartek, 17 września 2009

ziarnko piasku

Najbardziej chyba fascynujące w Kosmosie jest uświadomienie sobie jego ogromu. Gdy patrząc w rozgwieżdżone niebo zdajemy sobie sprawę, że niektóre spośród tych białych punkcików nie istnieją już od tysięcy lat, a światło, które teraz widzimy, zostało z nich wysłane w czasach, gdy po Ziemi biegały jeszcze dinozaury.

Rozmiarów Wszechświata ludzkim rozumem ogarnąć niemal nie sposób, ale można sobie właśnie ten ogrom próbować wyobrazić, uświadomić. Chociaż to też niełatwe. Może w tym jednak pomóc znajomość podstawowych kosmicznych faktów. We Wszechświecie odległości mierzy się przy pomocy lat świetlnych. Rok świetlny to - jak zapewne wiecie - odległość, jaką światło w próżni pokonuje w ciągu jednego roku ziemskiego (365 dni). Tak nas nauczyli w szkole, ale jak często zastanawialiśmy się, co to oznacza w praktyce? Ze wszystkiego, co znamy na Ziemi światło porusza się najszybciej. W próżni z prędkością 300 tysięcy kilometrów na sekundę. To jest prędkość absolutnie niewyobrażalna, pozwala światłu obiec Ziemię po równiku 7 razy w ciągu sekundy! Skoro Ziemię obiega w 1/7 sekundy, to wyobraźmy sobie jaki dystans pokonuje w ciągu roku! A przecież są gwiazdy i galaktyki od nas oddalone o miliony lat świetlnych. Jedna z największych znanych gwiazd (Canis Majoris) jest tak olbrzymia, że światło potrzebuje aż 8 godzin, aby ją obiec (dla przypomnienia: Ziemię obiega w 1/7 sekundy). A zupełnie miażdży uświadomienie sobie rozmiaru całego znanego nam Wszechświata: jego promień to około 14 miliardów lat świetlnych (gdybym chciał to napisać w kilometrach, to zer byłoby na kilka stron Worda). Przy czym pamiętajmy, że ta znana nam część Kosmosu to zapewne ułamek procenta jego faktycznej całości (jeśli w przypadku Kosmosu można mówić w ogóle o jakiejkolwiek całości). "Nie ma początku i nie ma końca" - jak napisano w Biblii o Bogu. A może opacznie rozumiemy tą metaforę, może autor miał na myśli nieskończony Wszechświat...?

Ludzki umysł nie potrafi jednak ogarnąć kategorii nieskończoności (dla przestrzeni) i wieczności (dla czasu), dlatego lepiej posługiwać się suchymi liczbami. Które i tak zwalają z nóg. Trudno nam wyobrazić sobie już króciutki okres 5 miliardów lat (5 i dziewięć zer), czyli czas, jaki pozostał do końca żywota naszej Ziemi. Tymczasem czarne dziury, które za niedługo (jakiś tysiąc septylionów lat) obejmą władzę w Kosmosie, potrafią "przeżyć" około kwintyliona duodecylionów lat (10 i sto zer). Głowa już boli? No to wyobraźmy sobie teraz leżącą już na łożu śmierci gwiazdę Eta Carinae (pozostało jej zaledwie milion lat życia) - to największa gwiazda Drogi Mlecznej (tak nazywamy naszą galaktykę). Gwiazda ta jest 5 milionów razy jaśniejsza od Słońca! Wyobraźmy sobie tak bliskiego nam Jowisza, w którego uderzają sobie różne ciała niebieskie, a jedno z nich - kometa Shoemaker-Levy 9 - zderzyła się z tą planetą 15 lat temu. Siła uderzenia była równa mniej więcej mocy miliarda bomb zrzuconych na Hiroszimę. Wyobraźmy sobie wreszcie galaktykę Andromedy (NB. galaktyki są w ciągłym ruchu), która pędzi w naszą stronę z prędkością MILIONA KILOMETRÓW NA GODZINĘ, ale dotrze do nas i zderzy się z naszą Drogą Mleczną dopiero za TRZY MILIARDY LAT.

No i najlepsze na koniec. W każdej galaktyce jest około 100 miliardów gwiazd. Każda galaktyka ma rozmiary rzędu kilkuset tysięcy lat świetlnych. A ile jest galaktyk? Około sto bilionów (sto tysięcy miliardów). A to tylko w znanym nam wycinku Wszechświata, który - jak wyżej napisałem - stanowi zapewne ułamek procenta jego faktycznych rozmiarów.

Wobec tych liczb blednie wszystko. Nawet to, co najbardziej pociągające we Wszechświecie, czyli jego tajemnice. W tak gigantycznym obszarze może się przecież znajdować dosłownie wszystko. Rzeczy, które nie poddają się ziemskim ograniczeniom, naszym najśmielszym wyobrażeniom, czy nawet prawom fizyki. Rzeczy, których nigdy nie zobaczymy, a nawet jeśli już widzimy, to nic o nich nie możemy powiedzieć. Pamiętacie najsłynniejsze zdjęcie z teleskopu Hubble'a - "filary stworzenia"? Naprawdę, nie trzeba wiele wyobraźni, aby w tych słupach zimnego wodoru dostrzec potężne, tajemnicze istoty - niemych, zakapturzonych władców bezkresnej czerni, jaką jest Kosmos.

W tym miejscu mogę mieć już tylko dwie refleksje. Pierwszą, odnośnie naszego ziemskiego egocentryzmu. Odnośnie powtarzanej wielokrotnie kwestii, że jesteśmy sami we Wszechświecie. Powiedzcie zresztą sami, znając rozmiary Kosmosu, pamiętając o fakcie, że są tam tryliony różnych gwiazd: przecież to jest nawet statystycznie nierealne, żeby tylko na Ziemi rozwinęło się życie! Owszem, teoretycznie możliwe, ale równie prawdopodobne jak trafienie "szóstki" w Lotto w stu kolejnych losowaniach. Widzimy tylko niewielki procent Wszechświata, poznaliśmy jeszcze mniej, ale uporczywie twierdzimy, że jesteśmy w centrum, jesteśmy niezwykli, niepowtarzalni, wyjątkowi...

A to bzdura. Jesteśmy pyłkiem w Kosmosie, ziarnkiem piasku, niczym wobec ogromu Wszechświata. Owszem, mamy piękną planetę. Ale każdego dnia czarne dziury pochłaniają bezpowrotnie setki takich malutkich skał jak ona. Pewnie tylko szczęśliwemu przypadkowi zawdzięczamy to, że jeszcze istniejemy. A gdy wreszcie tego szczęścia nam zabraknie, NIKT WE WSZECHŚWIECIE nawet nie zauważy naszej katastrofy.

I z tym się wiąże moja druga refleksja, wielokrotnie ważniejsza od tej pierwszej. Spotkałem w życiu wiele osób, które mówiły, że nie interesują się Kosmosem, gwiazdami, bo bardziej obchodzi ich to, co wokół nich, to co dzieje się tu dookoła, na Ziemi, choćby i najszlachetniejsze sprawy, najbardziej doniosłe problemy. Nie zgadzam się z nimi zupełnie. Już jedno spojrzenie w Kosmos pozwala nabrać dystansu do tego świata, powziąć właściwą perspektywę, nauczyć się trochę pokory. Postawmy w wyobraźni choćby tą gwiazdę, którą światło okrąża w 8 godzin, obok naszej Ziemi i jeszcze raz zdajmy sobie sprawę z ogromu Kosmosu. A potem zapytajmy sami siebie: o co my się tu kłócimy, o co prowadzimy wojny, spory, dyskusje. Ile we Wszechświecie znaczy to, czym zaprzątamy sobie głowę każdego dnia: praca, religie, politycy, seks, telewizja, jakie meble wybrać do salonu, w którym sklepie kupić musztardę o 10 groszy taniej, z kim się rozwiodła ta słynna aktorka, a z kim się spotyka ta Kowalska z trzeciego piętra, przecież ona ma męża, czy ona się Boga nie boi?! Aha, i jeszcze ten kretyn z bloku obok porysował mi samochód, jak mu przyp...., to ruski miesiąc popamięta!

Podkładamy sobie świnie, obrażamy się z banalnych powodów, wyrzucamy się nawzajem z domów, toczymy bezsensowne dyskusje o niczym, tracimy bezcenne godziny naszego fantastycznego życia na walkę o każdy grosz, by mieć więcej, niż inni.

Tak, naprawdę warto...

17. września 2009, 17:20 DST, 50.479 °N, 17.960 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego

4 komentarze:

zajac pisze...

Twój wywód wcisnął mnie w fotel...
wciąż (choć bardzo się staram) nie potrafię sobie wyobrazić ogromu Wszechświata, ale pomimo jego wielkości moje problemy nie zmalały:(
powiedz głodnym dzieciom albo umierającym na wojnie cywilom, że ich rozterki są niczym w świetle wielkiego kosmosu... każdy problem jest ważny.
człowiek na tej swojej wyniszczonej planecie jest malutki!!!
ale może Wszechświat też jest tylko pyłkiem w kieszeni jakiegoś innego stworka??? a my jesteśmy tylko bakteriami na tym pyłku...

ps
więcej się dowiaduję z trzech Twoich postów niż z 9 lat nauki geografii. dziękuję.

lelevina pisze...

gdy myślę o ogromie i tajemnicach wszechświata, przypomina mi się Rudger Hauer w "łowcy androidów", który mówi: "Widziałem rzeczy, w które, wy, ludzie, nigdy byście nie uwierzyli." i kosmos kojarzy mi się tylko z tym jednym dosadnym, prostym zdaniem. jeśli chodzi o ludzi i ich problemy, przypomina mi się dalsza część tej "przemowy": "wszystkie te chwile zagubią się jak łzy w deszczu"...

Piotrek pisze...

Zającu, masz rację, że każdy problem jest ważny, gdyż dla każdego człowieka jego sprawy, jego życie są takim małym Wszechświatem.

Ale głód, wojny, cierpienia - to wszystko jest dziełem ludzi. Złych ludzi, polityków, przywódców, których interesują tylko ich własne dupy i to, jak mieć pełną kieszeń, jak zdobyć jeszcze więcej władzy, jak się na kimś zemścić. Złych ludzi, dla których drugi człowiek jest niczym. I nie głodującym dzieciom, ale tym właśnie ludziom "zaleciłbym" spojrzenie w Kosmos, aby uświadomili sobie (marzenie...), że ich władza, ich potęga, ich cele też są niczym w obliczu Wszechświata.

Nam również takie spojrzenie czasami bardzo by się przydało. Może nie po to, by nasze problemy zmalały, bo przecież żyjemy zwykle "tu i teraz", ale po to, aby nabrać do nich trochę dystansu. Cytat z Blade Runnera jak najbardziej na miejscu :) sam bym tego lepiej nie ujął ;)

purejoyofart pisze...

Samo sedno. Wiecznie aktualne. Dopóki istniejemy.