wtorek, 29 września 2009

mój dzień w pracy

Pracujemy w budynku na peryferiach miasta, kompletne odludzie. Szyby w oknach zamalowane są farbą, a wejścia strzeże groźny pies, solidna kłódka, oraz krata również zamykana na kłódkę. Do niedawna w pomieszczeniu unosił się ostry zapach kleju. Jeszcze teraz przy rozpakowywaniu towaru sypie się biały proszek, a niewidoczne opary wydobywające się z kartonów, przyprawiają niektórych o halucynacje.

Dzień w pracy rozpoczynamy od nałożenia gumek, bo bez tego nie da rady. Gdy urządzenia są już rozgrzane, rozkładamy się na stołach i ruszamy do akcji. Są dni, kiedy naprawdę idziemy na całość, lekceważąc wszelkie normy. Najważniejsze w tej pracy jest to, że każdy członek pracuje dla zespołu. Pełna wspólnota i kopulacja (tfu!, znaczy się kooperacja). Podczas pracy zwykle panuje cisza, chociaż nierzadko słychać różne polecenia i prośby: "Podaj mi pięćdziesiątkę", "Podasz nam setkę?", "Przelecisz mi tu trochę?", "Wyjmij, bo jest krzywo", "Zapakujesz mi?", "Teraz ja ci trochę powkładam" etc. W każdym zespole jest wyznaczona jedna osoba, która robi kreski i liczy ile już zeszło.

Jeśli jest jakaś dziura, natychmiast wchodzi w nią mniej zajęta osoba. Na szczęście od przyszłego tygodnia będą jeszcze trzy osoby dochodzące. Tymczasem gotowy materiał szybko układamy na palety. Po osiągnięciu szczytu rozpoczynamy wkładanie od nowa. I tak aż do wyczerpania limitu. Generalnie wygląd jest bez znaczenia, najważniejsze, żeby tył był w porządku i żeby się nie rozłaziło. Zdarzają się drobne niedopasowania - wtedy trzeba wciskać na siłę. Albo naciągnąć. A jeśli się puści, trzeba niestety wyjąć cążkami, a następnie mocniej poprawić. Gdy napięcie już opadnie, dla rozluźnienia zajmujemy się różnymi drobiazgami. Niektórzy pieprzą się z niebieskimi sznureczkami (czasami końcówki są tak zwiotczałe, że trudno trafić do otworów), inni zajmują się wiązaniem, a pozostali przygotowują gumki na następny dzień. Jeśli czas na to pozwala, bierzemy się za sprzątanie i wycieranie plam, a raz w tygodniu odbywa się ogólne ssanie. Wreszcie, gdy zbliża się odpowiednia pora, ubieramy się i idziemy do domu.

Ostatnio mieliśmy dłuższą przerwę, gdyż dostawca towaru z Holandii miał jakieś problemy z dojazdem. Nieco wcześniej szef zakomunikował nam: "Niestety, nikt z Państwa nie zostanie zwolniony przed końcem okresu". Mnie to nawet specjalnie nie martwi, praca jest przyjemna i łatwa. Nie trzeba mieć żadnych skomplikowanych umiejętności czy wiedzy - każdy to umie robić. Jedyny minus: to, że jest trochę nużąca i jednostajna. Przecież bez przerwy robimy to samo. No i już mnie trochę boli prawa ręka, od powtarzania wciąż i wciąż tego samego ruchu...

Pracuję przy składaniu kalendarzy ściennych trójdzielnych. Wszelkie podobieństwo do innych sytuacji i zdarzeń jest niezamierzone. A jeśli podczas lektury nasunęły się Wam jakieś perwersyjne skojarzenia, świadczy to jedynie o Waszych mechanizmach asocjacyjnych ;]

29. września 2009, 20:20 DST, 50.679 °N, 17.940 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego

P.S. Za niecałe dwie godziny ktoś wygra 40 milionów złotych w wielkiej kumulacji Dużego Lotka. Żeby zarobić taką sumę na podstawie mojej stawki godzinowej na kalendarzach, musiałbym pracować bez przerwy (czyli 24/7) przez 765 lat...

1 komentarz:

jabol pisze...

hehe ale prowokacja:D