piątek, 25 grudnia 2009

Andzia















Lubię to zdjęcie. Myślę, że to jedna z najlepszych fotografii zwierząt, jakie udało mi się wykonać.

Zrobiłem to zdjęcie 1.listopada 2007 roku, w Zaduszki. I zatytułowałem je krótko: "zaduma". Andzia już wtedy była kotem - mówiąc eufemistycznie - w sędziwym wieku.

W grudniu 2009 roku Andzia odeszła...

Miała na pewno 15 lat, a chyba nawet więcej. O dokładne dane musiałbym zapytać Cioci, u której spędziła wspaniałe kocie życie. I jakkolwiek banalnie to zabrzmi - była dla mnie jednym z najpewniejszych elementów tego świata; wiedziałem, że jadąc do Cioci z pewnością zobaczę Andzię. Wciąż wydaje mi się, jakby była od zawsze. Chociaż znałem wiele kotów, Andzię lubiłem chyba najbardziej. Nie była ani zbyt ufna jak niektóre koty, które w ten sposób niejako rezygnują ze swojej najbardziej fascynującej cechy - niezależności od człowieka. Ale też nie była zbyt niedostępna. Owszem, były okresy, gdy nie pozwoliła do siebie podejść. I były też chwile, gdy nie mogła się od nóg "odkleić".

Jest takie stare powiedzenie, że ten kto spróbuje nieść kota za ogon nauczy się czegoś, czego nie nauczy się w żaden inny sposób. Nie potrafię teraz powiedzieć, czego dokładnie nauczyłem się od Andzi, ale wiem na pewno, że będzie mi jej małej kociej egzystencji ogromnie brakowało...

25. grudnia 2009, 22:03 CET, 50.479 °N, 17.960 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego

Brak komentarzy: