piątek, 9 października 2009

sami swoi

Nagroda Nobla od zawsze była przedmiotem kontrowersji, gdyż budzi podobne emocje jak wszelkie inne międzynarodowe rankingi, konkursy i plebiscyty. Emocje te są jednak odpowiednio mniejsze niż w przypadku choćby Oscarów, gdyż Nagrodę Nobla przyznaje się głównie za osiągnięcia, o których 80% ludności nie ma zielonego pojęcia. Mimo to nie brak było w jej historii wielu przypadków okrzykniętych jawną niesprawiedliwością, chociaż nie wolno zapominać, że owe kontrowersje często podsycały tzw. opiniotwórcze media. Wielu laureatów podobno Nagród otrzymać nie powinno, szczególnie tych z kategorii pokojowej (choćby Kissinger, Gore czy Arafat), a wielu bardziej jej godnych (zdaniem vox populi) otrzymać jej nie zdążyło (Gandhi, Irena Sendler) lub byli konsekwentnie pomijani.

Czy dzisiejsza decyzja o przyznaniu pokojowej Nagrody Nobla prezydentowi USA Barackowi Obamie jest skandalem? Nie wiem. I nie mnie to oceniać. W każdym razie internet rozgrzał się do czerwoności, w Stanach padły łącza Twittera, a niejedna osoba na ten breaking news zareagowała pytaniem "Czy to żart?". Faktem jest, że conajmniej dziwnie wygląda przyznanie nagrody akurat w tej kategorii osobie, która stoi na czele mocarstwa zaangażowanego aktualnie w kilka konfliktów zbrojnych na całym świecie. Ale, jak pisałem, nie znam się na stosunkach międzynarodowych i ocenę tej sytuacji pozostawić należy specjalistom.

A jeśli chcecie znać moje prywatne zdanie, proszę bardzo ;) Pana Obamy nie znoszę, nie trawię i nie cierpię. Nie dlatego, że jest prezydentem USA, nie dlatego, że toczy wojny, ani tym bardziej dlatego, że jest czarny (wolno jeszcze tak pisać?). Nie znoszę go, ponieważ jest socjalistą i bezczelnym hipokrytą. Zbił ogromny kapitał polityczny na obietnicy wycofania wojsk z Iraku, "ciemny lud" mu uwierzył, a po zwycięstwie w wyborach obietnica ta zniknęła z prędkością światła (ostatnio podjął decyzję o zwiększeniu tzw. kontyngentu w Afganistanie). Mydli oczy międzynarodowej opinii publicznej nieistotnymi bzdurami typu "tarcza antyrakietowa" czy te nieszczęsne wizy, a tymczasem po cichu próbuje przeforsować w swoim kraju reformę ubezpieczeń zdrowotnych. Reformę straszną, katastrofalną, stanowiącą zamach na jeden z ostatnich na świecie bastionów prawdziwej wolności w tej dziedzinie. Zresztą inne działania Pana Prezydenta (najczęściej te, o których się w mediach nie mówi) też obserwuję z przerażeniem.

Życzyłem mu spektakularnej klęski w wyborach, mimo że Johna McCaina też nie lubię ("moim" kandydatem był od początku Ron Paul). Tymczasem po zwycięskich dla Obamy wyborach, opinia publiczna (także w Polsce) doznała wręcz orgazmu. Entuzjastyczne wypowiedzi, całe kolumny w "Wyborczej", specjalne wydania programów informacyjnych, sondy uliczne. Że Murzyn, że młody, że inteligentny, że dynamiczny, że rewolucja, że przełom, że Chata Wuja Toma, że "I had a dream"... Kubeł pomyj wylewanych na forach internetowych po dzisiejszej decyzji noblowskiego Komitetu świadczy o tym, że już tak różowo nie jest. Ale pozycja Obamy jako Nieskazitelnego Wodza na progu XXI wieku musi być nadal mocna w powszechnej świadomości. Bo skądś się ta dzisiejsza nagroda wzięła. Uzasadnienia Szanownej Komisji nawet nie czytajcie, bo jest to stek banałów i frazesów absolutnych, wśród których nie ma słowa prawdy. Mnie zaciekawiło natomiast coś innego - kto ma ostateczny głos w sprawie wyboru zwycięzcy. Rzut oka do internetu, gdzie czytamy: "Laureat Pokojowej Nagrody jest wybierany przez komitet Stortingu, norweskiego parlamentu". A kto w tym parlamencie ma aktualnie większość?! Pewnie już się domyślacie odpowiedzi ;> Tak, tak, koalicja partii lewicowych. No to jesteśmy w domu, wszystko jasne.

Socjaliści wszystkich krajów, łączcie się! I wręczajcie sobie wzajemnie tytuły, honory i odznaczenia. A ciemny lud i tak to kupi. A nie, to już było...

Szkoda tylko Alfreda Nobla. On się dziś nie przewraca w grobie - on w tym grobie wiruje...

9. października 2009, 21:41 DST, 50.479 °N, 17.960 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego

Brak komentarzy: