wtorek, 3 listopada 2009

małpa podkłada nam świnię

"Naczelna małpa w Paryżu włożyła czapeczkę podróżną i wszystkie małpy w Ameryce natychmiast zrobiły to samo". To zaskakująco aktualne i wręcz wizjonerskie zdanie zawarł amerykański pisarz Henry David Thoreau w swoim opus magnum zatytułowanym "Walden". W tych dniach rolę czapeczki podróżnej spełnia maseczka do "ochrony" przed świńską grypą i tylko naczelna małpa zmieniła nieco miejsce zamieszkania.

Przecież to już wszystko było, to jest jakieś schizofreniczne deja vu. Najpierw był słynny SARS, a kilka lat później kolejna fala grypy ptasiej. Goniono łabędzie po bulwarze toruńskim, rozkazywano chłopom trzymać kury w zamknięciu 24/7, a tajemniczy symbol H5N1 każdy Polak znał na pamięć, nie gorzej niż swój numer buta i kołnierzyka. I co? Stało się wówczas coś strasznego? Wymarła połowa ludności? Zamknięto zakłady pracy, szkoły, urzędy? Ogłoszono stan klęski? Jeśli dobrze pamiętam, to chyba nie. Demoniczna zaraza zniknęła tak szybko, jak się pojawiła. A teraz wróciła. I tylko nazywa się inaczej, a jej symbolem nie jest złowrogi skrzydlaty roznosiciel śmierci, ale różowy kuzyn sympatycznego Prosiaczka, oraz maseczka chirurgiczna, która - jak wmówiła społeczeństwu naczelna małpa - chroni przed świńską grypą.

Akurat tak się złożyło, że wciąż walczę z pozostałościami anginy, więc wczoraj odwiedziłem lekarza, a potem udałem się do apteki. A potem do drugiej... i do trzeciej... Wszędzie wykupiono podstawowe środki przeciwgrypowe, niemal do ostatnich zapasów. No jak na Ukrainie! Ciekawe co by się wydarzyło, gdybym zapytał o te słynne maseczki. Pewnie pani farmaceutka spojrzałaby na mnie takim wzrokiem, jakbym poprosił o liście konopii indyjskiej. A najśmieszniejsze jest to, że ta maseczka zapewnia na ulicy ochronę przed chorobami wirusowymi (a taką jest grypa) mniej więcej w takim samym stopniu jak recytowanie od tyłu fragmentów "W pustyni i w puszczy", stojąc przy tym na jednej nodze.

Z doświadczenia wiemy, że takie sztucznie rozdmuchiwane przez media "sensacje" mają swoje drugie dno - chodzi o to, żeby odwrócić uwagę ludzi od jakiejś innej sprawy, o wiele bardziej dla nich niekorzystnej. Od kilku dni zastanawiałem się, o co chodzi tym razem, bo musiało być to coś naprawdę poważnego, do czego ukrycia nie wystarczy standardowe pokazanie jak się politycy w Sejmie przerzucają inwektywami. I faktycznie - dzisiaj wyszło szydło z worka. Ale musiałem naprawdę przekopać źródła informacji, żeby do tego dotrzeć. Bo na głównych stronach portali internetowych - nic, w "Faktach" TVN - cisza, dopiero w "Wiadomościach" TVP - króciutka wzmianka, gdzieś pod koniec. Prezydent Czech Vaclav Klaus podpisał traktat lizboński, co oznacza, że juz wkrótce powstanie Unia Europejska. Tak, powstanie. Bo do tej pory istniała jedynie Wspólnota Europejska, UE jako nowe super-państwo, z własnym prezydentem, rządem, wojskiem i policją powstanie dopiero teraz. Ale to są szczegóły.

Zwróćcie tylko uwagę na jedną rzecz. Gdy były unijne referenda, kluczowe szczyty, ważne decyzje, wtedy było o tym we wszystkich mediach informacji od cholery. Specjalne wydania wiadomości, pierwsze strony gazet, ba, specjalne dodatki europejskie w gazetach, akademie w szkołach, odgrywanie "Ody do radości" na rynkach miast, cuda wianki. Do głosowania w tym słynnym referendum zachęcali nas wszyscy święci, z obawy przed unijną propagandą strach było otworzyć lodówkę. A teraz? Gdy dziś zlikwidowana została ostatnia przeszkoda do powstania tej upragnionej Unii, wyczekiwanej niczym raj utracony, jest absolutna cisza. A przecież powinny być fanfary, strzelanie korków od szampana, fajerwerki jak na Nowy Rok i ogólnonarodowe deklaracje, że wszyscy jesteśmy dziś Czechami, jako wyraz uwielbienia dla prezydenta naszych południowych sąsiadów. Ostatnie dni to powinno być wsteczne odliczanie do chwili złożenia podpisu, trzymanie kciuków na zmianę, dyżury grup modlitewnych w kościołach...

A nic takiego miejsca nie miało. Szary człowiek pewnie nawet nie ma pojęcia, że dziś zapadła historyczna decycja. Dlaczego tak to wyglądało? Pewnie dlatego, żeby obywatele już za dużo o tej nowej, wspaniałej Unii nie dociekali. Ludzie zrobili swoje, zagłosowali na "tak", teraz już ludzie IM do niczego nie są potrzebni. Do dzisiejszego dnia jeszcze mogli się zbuntować, próbować coś zmienić, odwrócić bieg wydarzeń (chociaż, jak pokazuje przykład Irlandii, nawet obalenie niekorzystnego wniosku w referendum niewiele da, bo ONI zrobią drugie referendum poprzedzając je tak hałaśliwą propagandą, żeby mieć pewność, że tym razem wygrają). Teraz już nie ma odwrotu. 1. grudnia Unia Europejska powstanie, czy nam się to podoba, czy nie. Szkoda, że Vaclav Klaus - przeciwnik Traktatu, załamał się tak szybko (a ja mu przyznałem blogową nagrodę Polityka Roku 2008...), ale dobrze, że chociaż miał odwagę powiedzieć, co o tym myśli, wiedząc, że tej machiny nie da rady zatrzymać sam. Podpisując Traktat, powiedział ze smutkiem, że jest mu przeciwny, gdyż wie, że w momencie jego wejścia w życie Republika Czeska przestanie być niepodległym państwem... Gdyby jeszcze miliony Polaków miały okazję usłyszeć te słowa na żywo, zamiast idiotyzmów w rodzaju dywagacji czy warto się zaszczepić na świńską grypę i czy przypadków hahahajedenenjeden jest już w Polsce trzy, czy może aż cztery...

Tak, twierdzę, że będziemy tej decyzji ogromnie żałować. A jeśli mam rację, że ONI manipulują nami za pośrednictwem mediów tak, aby odwrócić uwagę od niekorzystnych dla nas decyzji, to oznacza, że nasza codzienna rzeczywistość przekracza wyobraźnię wszystkich autorów political fiction razem wziętych. I to nie jest "spiskowa teoria dziejów", ani popadanie w paranoję. To są tylko moje przypuszczenia, czytanie między wierszami. Wydrukujcie sobie ten tekst i wróćcie do niego za rok albo dwa - i wtedy zobaczymy, kto miał rację. W międzyczasie polecam poczytać Aldousa Huxleya albo Orwella. I z mojej strony na razie tyle na ten temat. Szkoda produkować kolejne banały tylko po to, żeby opisywać jak małpy naśladują małpę naczelną. H.D. Thoreau wiedział to już 150 lat temu. Może dlatego zbudował sobie chatkę w lesie i zamieszkał w niej, z dala od małp i ludzi.

3. listopada 2009, 20:08 CET,
50.479 °N, 17.960 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego

2 komentarze:

jabol pisze...

Precz z unią europejską i innym dziadostwem!! dopłaty ok, współpraca ok, granice ok ale po cholere tworzenie superpaństwa?!!? Ja tam nie wiem jak to ma wyglądać w założeniach (tego chyba nikt nie wie), ale jeśli będzie godziło w niepodległość to będzie źle..

Osobiście jestem przeciwnikiem wprowadzenia EURO - dlaczego w Polsce mamy mieć obcą walutę, a nie nasze polskie złote - czy nikt nie czuje się do nich przywiązany? Jak pytam czasem ludzi to przeważnie nikogo to nie obchodzi... Za zaborów też była obca waluta...

Najbardziej w tym wpisie przeraziły mnie słowa Vaclava Klausa - bez powodów by tego nie mówił. W każdym razie uważam, że błędy zawsze można naprawić. Jeśli naród polski zobaczy, że dzieje się coś nie tak - to zacznie działać. Historia pokazała, że Polak wszystko zniesie, ale braku wolności już nie. Z UE zawsze można wystąpić:) przynajmniej tak mi się wydaje..

lelevina pisze...

pamiętam dyskusję przed referendum, czy chcemy przystąpić, czy nie i ktoś zauważył, że wystąpić z UE się nie da. po prostu nikt nie przewiduje takiej możliwości. zresztą to byłoby bardzo trudne: stawiać od nowa budki na granicach? absurdalne. poza tym ludźmi rządzi siła przyzwyczajenia. gdybyśmy teraz nagle musieli wystawać w odprawie po to, żeby się napić piwa po czeskiej stronie cieszyna i pilnować tych wszystkich paszportów, wiz i reszty świstków, to nagle by się okazało, że mamy gdzieś niepodległość państwa. więc wszystko pójdzie małymi kroczkami w takim kierunku, w jakim ma iść, aż któregoś dnia okaże się, że ludzie nie wyobrażają sobie, że kiedyś mogło być inaczej. tak jak dzisiaj nie możemy sobie wyobrazić podróżowania bez samolotów i mega szybkich pociągów. ale TO będzie następowało powolutku. niedostrzegalnie. aż ludzie się przyzwyczają i uznają TO za normalny stan rzeczy. wydrukować Twój tekst i zachować? tak, ale myślę, że jeszcze nie rok i nie dwa. może dwadzieścia, trzydzieści lat. tak, żeby urosło całkiem nowe pokolenie, wyedukowane proeuropejskimi uroczystymi akademiami.
i tak mi powiało szkolnymi opowieściami ojca z czasów stalinizmu... brr;/