poniedziałek, 9 listopada 2009

one day in your life

Dopiero teraz zaczyna mi się to układać w logiczną całość. Tajemnicze sms-y, rozmowy przyciszonym głosem, jakieś nagłe poruszenie, zmieniony rozkład dnia. I nic nie wzbudziło moich podejrzeń, kompletnie nic. A przecież nie ma intryg i konspiracji doskonałych, zawsze gdzieś coś się sypnie.

Jeszcze nikt mnie nigdy tak nie zaskoczył. Płonące świeczki w ciemnym korytarzu, ręcznie robiona kartka z życzeniami, tort z latającym spodkiem... I to najcenniejsze: świadomość, że ktoś jeszcze pamięta o takiej dziwnej, wyalienowanej, tak oderwanej od rzeczywistości jednostce jak ja.

Wszystkim zaangażowanym w wydarzenia minionego weekendu ogromnie ogromnie dziękuję :))

Takie rzeczy się pamięta do końca życia.

9. listopada 2009, 13:28 CET, 50.479 °N, 17.960 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego

2 komentarze:

lelevina pisze...

no, najlepszego:)

Piotrek pisze...

dziękuję raz jeszcze :))