sobota, 30 października 2010

... eine Kultur!

"W lokalu rozstawiono trzydzieści spreparowanych dyń. Były też konkursy: w rżnięciu dyni oraz na najstraszniejszy strój. Na prawdziwym fotelu dentystycznym siedział kościotrup. Przed wejściem gości witał sarkofag trupa, a wkrótce po rozpoczęciu imprezy wniesiono w trumnie Księcia Ciemności!". To oczywiście prasowa relacja z halloweenowej zabawy. Jednak nie - jak mogłoby się wydawać - gdzieś z serca Stanów Zjednoczonych. Tak bawiono się w Polsce, i to już 9 lat temu, podczas Halloween 2001. Podkreślam lekkie zaskoczenie, bo działo się tak przy całym niesprzyjającym dla tego obrzędu klimacie w naszym umiłowanym kraju.

Zgoda, można uznawać Halloween za apoteozę komercyjnego kiczu i tandety, przejaw dekadencji współczesnej kultury czy nawet obyczaj stricte pogański. Panuje pluralizm opinii i wolność słowa. Paradoksalnie jednak, pluralizm ten często ginie w obliczu jednego z najpopularniejszych argumentów podnoszonych przeciw Halloween w publicznych i prywatnych rozmowach. Na pewno nieraz go słyszeliście; słowa w stylu: "Mamy tyle pięknych polskich tradycji i świąt, nie potrzebujemy przejmować obcych zwyczajów".

Gdyby argumentacji tego rodzaju przyjrzeć się bliżej, okazuje się, że mamy do czynienia z bzdurą piramidalną. Przecież nikt nie ma zamiaru ustanawiać w Polsce Halloween świętem państwowym czy wpisywać tej daty do kalendarza liturgicznego, tym bardziej w miejsce święta Wszystkich Świętych. Ba, przecież nawet Halloween się nie nakłada "datowo" z polskimi Zaduszkami, bo przypada - uwaga, ignoranci! - 31. października, a nie 1. listopada. Czyli nawet logistycznie to nie stanowi problemu. Młody człowiek 31. października przed południem posprząta grób dziadków, potem wskoczy w strój Freddiego Kruegera i pójdzie potańczyć do lokalu obficie udekorowanego dyniami, a 1.listopada znów zamelduje się na cmentarzu w zgodzie z tradycją. Gdzie tu kolizja? Całe to "ohydne, pogańskie święto" sprowadza się ostatecznie do dekoracji w oknach wystawowych czy szkołach, zwiększonej liczby tematycznych imprez w klubach i kinach, oraz nielicznych grupek dzieci próbujących naśladować amerykański "trick or treat". No, chyba, że ktoś uważa, iż te drobiazgi są w stanie wskrzesić na szeroką skalę kult pogański i wykrzewić w narodzie wielowiekową tradycję Zaduszek. Wówczas jednak doradzałbym mu pilną konsultację u specjalisty z zakresu psychiatrii.

Mam jednak wrażenie, że ogromna większość osób posługujących się tym uzasadnieniem, które próbuję rozstrzelać ("Mamy tyle pięknych polskich tradycji...") doskonale zdaje sobie z tego wszystkiego sprawę. A używają tego typu argumentów w zupełnie innym celu. Mając świadomość faktu, że obrzędy "zagraniczne" w żadnym stopniu nie wchodzą w konflikt z rodzimymi uroczystościami, argument taki znakomicie się nadaje do zagłuszenia tego faktu. I podkreślania, że nasza kultura jest jedyną słuszną i wspaniałą, a wszystko, co przychodzi z innych kręgów kulturowych jest niemoralne, złe, pogańskie i świadczy tylko o obyczajowym upadku tego "zgniłego Zachodu". Jak to ma się do tolerancji i wielokulturowości, z którymi na sztandarach szliśmy kilka lat temu w ramiona "jednoczącej się Europy" - nie mam pojęcia. Ale wiem, że już byli w niezbyt odległej historii tacy, co głosili "Ein Reich, ein Volk..."

Aha, jeszcze do wycierających sobie gębę argumentem chrześcijańskim. Zgoda, nikt nie przeczy, że Halloween ma pogańskie korzenie, że wywodzi się z celtyckiej nekrolatrii. Co nie zmienia faktu, że w ultrakatolickiej Irlandii dzień ten jest aktualnie wolnym od pracy świętem państwowym. Amen.

30. października 2010, 17:32 DST, 50.479 °N, 17.960 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego

1 komentarz:

Bess pisze...

Wielkanoc i wigilia też wywodzą się z tradycji pogańskiej, ale przeciwnicy Halloween udają, że o tym nie wiedzą...