sobota, 1 sierpnia 2009

resurrection

Podobno nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Ale powiadają też, że natura ciągnie wilka do lasu. W moim przypadku wilk pożarł Heraklita. Potrzeba pisania i pokusa powrotu okazała się silniejsza. Planeta Słońca znowu świeci na internetowym firmamencie.

Szczerze mówiąc, gdy niecałe dwa miesiące temu ogłaszałem pauzę w blogowaniu byłem przekonany, że do przerwania wirtualnej ciszy skłoni mnie jedynie jakieś wielkie, epokowe wręcz wydarzenie. Jarosław Kaczyński przyzna się do błędu, doktor House powie komuś dobre słowo, rozpocznie się remont Zakopianki, Isiah Thomas wróci do NBA, albo skończy się "Moda na Sukces". No i można powiedzieć, że wykrakałem. Wystarczy tylko na kilka tygodni zawiesić działalność pisarską, a tu wszystkim jakby nagle odbiło. Shaq sprzedany (i to do Cavs), Michael Schumacher wraca do Formuły 1, Michael Jackson (znany też jako Sztuczny Człowiek) nie żyje, "Fruwając pod koszem" (legendarna rubryka Wyborczej) zamknięta, trzydniowy deszcz tradycyjnie zatopił pół Polski, słynna puma znowu pojawiła się na Opolszczyźnie, a politykom przychodzą do głowy takie pomysły, że pozostaje chyba tylko zapić się na śmierć litewskim piwem (aktualnie nie znam brutalniejszego sposobu na spektakularne samobójstwo).

Wracam, bo ta przerwa pomogła mi uzmysłowić sobie kilka spraw. Wśród nich to, że stworzyłem kiedyś to miejsce właśnie dlatego, że miałem już dość pisania do szuflady. Prowadzenie bloga było moim wielkim marzeniem. Marzeniem, które jest zbyt wiele warte, by przehandlować je za cenę uwolnienia się od kilku dokuczliwych, chwilowych stanów emocjonalnych. "Nie chodzi o to, kim jesteś, ale kim nie jesteś" powiedziała Joanne Murray (ksywa: J.K.Rowling) ustami Albusa Dumbledore'a...

Zresztą postaram się, żeby to jednak nie była ta sama rzeka. Będzie ostrzej, to pewne. A co jeszcze się zmieni?... Stay tuned ;]

1. sierpnia 2009, 23:37 DST, 50.479 °N, 17.960 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego

P.S. Nie będę komentować "pomysłu" Pana Prezydenta, odnośnie uczynienia 1. sierpnia świętem narodowym (dla uczczenia pamięci powstania warszawskiego) i dniem wolnym od pracy zarazem. Chyba nawet JE Lech Kaczyński nie jest aż tak naiwny (chociaż...?), żeby sądzić, że rodacy (celowo generalizuję) poświęciliby ten dzień na głębsze refleksje i chwile zadumy, zamiast wykorzystać go do skonstruowania kolejnego "długiego weekendu" i przeżycia go zgodnie z tradycją, czyli z grillem, kiełbaską i piwem. Zresztą, z całym szacunkiem dla poległych Powstańców, w patetycznym celebrowaniu militarnych klęsk i narodowych martyrologii jesteśmy mistrzami świata. A czasami aż chciałoby się wykrzyczeć: ciszej nad tą trumną...

1 komentarz:

Lila L. pisze...

Widzę, że pobyt na wsi dobrze Ci zrobił:) Bardzo się cieszę, że powróciłeś (i to z jakim zapałem!), by dalej zapełniać swoimi tekstami swój kawałek internetu i mój kawałek czasu:) Lubię Twój blog, ponieważ zawsze staram się patrzeć na fakty z wielu perspektyw, a Ty masz świeże i oryginalne spojrzenie na większość spraw.

"Odwaga to zdolność do konfrontacji z marzeniami" - to jeden z moich ulubionych cytatów, który niestety często uświadamia mi, że nie potrafię maksymalnie wykorzystywać swojego życia, że bardziej żyje dla innych, niż dla siebie, że jestem tchórzem... Z drugiej strony jestem zadowolona ze swojego życia i z siebie. I tak w ciągłej rozterce... Dlatego cieszę się, że ustawiłeś to zdanie na blogu, bo dzięki temu częściej będę myśleć o tych sprawach i może w końcu dojdę do jakiegoś wniosku:)

P.S. I bardzo dobrze, że jesteś na diecie wykluczającej barwione napoje-najwyższy czas! I chwała tej osobie, która Cię do niej skłoniła.