czwartek, 13 sierpnia 2009

więcej niż wierzyć

"Wierzysz w UFO?", "Myślisz, że istnieją kosmici?". Pewnie przed każdym z nas postawiono kiedyś takie pytania. Pytania tyle powszechne, co źle sformułowane. Właśnie nadeszła ta chwila. Na blogu pojawia się po raz pierwszy (ale z pewnością nie ostatni) temat, który sprawi, że P.T. Czytelnicy zatęsknią za tekstami o polityce ;> Kosmos i życie pozaziemskie. Teraz się dopiero będzie działo :D

Przytoczone na wstępie pytania dlatego uważam za źle postawione, gdyż każą nam one rozpatrywać istnienie istot pozaziemskich w kategoriach wiary, zrównując tą kwestię z wiarą w Boga, duchy, magię, żyły wodne czy mesmeryzm. Zrównanie to jest tymczasem kompletnie fałszywe i zmusza tym samym do postawienia innego - bardziej socjologicznego chyba - pytania: Dlaczego istnienie życia pozaziemskiego nie jest dla nas oczywiste? Więcej: dlaczego w ogóle nie dopuszczamy do siebie myśli, że nie jesteśmy sami we Wszechświecie? (My - jako społeczeństwo planety Ziemia, gdyż dla mnie istnienie życia pozaziemskiego jest właśnie oczywiste).

Gdybyśmy zapytali przypadkowych ludzi, dlaczego sądzą, że nie ma istot pozaziemskich, usłyszelibyśmy często odpowiedź, że dlatego, ponieważ ich nie widzieli. Słusznie, ale przecież również nikt nie widział prądu elektrycznego, a jednak trudno znaleźć kogoś, kto byłby przekonany, że prąd elektryczny nie istnieje. Owszem, istnienie prądu wywodzimy ze skutków jego działania, ale przecież byłoby teoretycznie możliwe, że takie same skutki wywoływałby statystycznie przypadkowy ruch naładowanych cząsteczek, a nie ujarzmione i uporządkowane ładunki. Fakt, statystycznie bardzo mało prawdopodobny, ale jednak. Zresztą, Boga też nikt nie widział, a ludzi przekonanych o Jego istnieniu liczy się w setkach milionów...

To są jednak rozważania z pogranicza absurdu i tzw. "chłopskiego rozumu". Podstawowy problem jest tymczasem inny: "wiarę" w istnienie życia pozaziemskiego stawia się na równi z wiarą w duchy, magię, przesądy, zabobony, zwierzęcy magnetyzm, leczniczą moc bioenergoterapii i homeopatii, a nawet oddziaływanie diabła na ludzkość. Nie mam pojęcia dlaczego tak jest, ale to właściwie wyjaśnia sprawę. Jesteśmy poddani presji podstawowego, rozłącznego podziału: na - nazwijmy to roboczo - "racjonalistów" i "nieracjonalistów". Psychologia zna pojęcie ukrytych teorii osobowości: ludzie oszczędzając zasoby poznawcze, posługują się w spostrzeganiu innych schematami i uproszczeniami, tworząc fikcyjne związki między cechami drugiej osoby, o której wiedzą niewiele. Jeśli wiemy o osobie X tylko to, że jest drobiazgowa, to podejrzewamy, że będzie też nudna, pozbawiona poczucia humoru, arogancka, może złośliwa. W naszym przypadku: gdy słyszymy, że ktoś "wierzy w kosmitów", to zaraz widzimy go wśród tych, którzy głoszą też, że istnieją duchy, czary, wróżenie z kart Tarota, a czarny kot przynosi pecha.

Jak wspomniałem, nie mam pojęcia dlaczego tak jest. Dla mnie to jest kompletnie nielogiczne. Przeciw istnieniu duchów, magii, czakramów, przesądów i wszelkich innych zjawisk paranormalnych, można wytoczyć mnóstwo całkiem sensownych, a czasami wręcz niezbitych, argumentów opartych o osiągnięcia współczesnej nauki, prawa fizyki, chemii i biologii. Natomiast istnienie życia pozaziemskiego nie kłóci się z żadnymi prawami fizyki, astronomii i tego wszystkiego, czym podpierają się tzw. racjonaliści. A jednak wciąż wrzuca się "wiarę w kosmitów" do jednego worka z wiarą w istnienie duchów, czarów etc. Do diabła, dlaczego???

Możliwych odpowiedzi pewnie jest mnóstwo. Ja skłaniam się do trzech wyjaśnień. Pierwsze: brak elementarnej wiedzy o zagadnieniach naukowych w szerszym społeczeństwie - tj. ludzie myślą, że na gruncie tzw. "nauki" istnienie życia pozaziemskiego jest wykluczone, podobnie jak jest z magią, duchami itd. Drugie: strach. Czyli: lepiej udawać, że coś, czego się boimy nie istnieje. Tak jak małe dzieci, które zakrywają sobie oczy i są przekonane, że ich nie widać. I trzecie, którym chciałbym się zająć szerzej: wpływ współczesnej - szeroko rozumianej - kultury.

Gdy słyszycie słowo "kosmita", jakie jest Wasze pierwsze skojarzenie? Pewnie albo śmieszny, zielony ludzik z antenkami, albo groteskowy potwór rodem z filmu "Predator" czy "Obcy", tudzież - spopularyzowany przez Archiwum X - humanoid z dużymi, czarnymi oczami. Dlaczego tak jest? Współczesna kultura przemieliła temat kosmitów i życia pozaziemskiego na wszelkie możliwe sposoby. W komiksach, w filmach, w kreskówkach, w tysiącach książek, w programach telewizyjnych, radiowych, w prasie, w codziennych rozmowach. Wszędzie! Wiemy zatem, że na Marsie mieszkają zielone ludziki, podróżujące latającymi spodkami. W filmach komediowych im śmieszniejszy jest przybysz z kosmosu tym lepiej, a w filmach sensacyjnych - im bardziej przerażający. O "Gwiezdnych Wojnach" nawet nie warto wspominać, bo tam obserwujemy nieporównywalnie szeroki wachlarz kosmicznych kreatur. Zwykle najeźdźca z kosmosu ma wrogie zamiary i dysponuje nieziemską (dosłownie!) technologią, ale czasami jest przyjazny i bezbronny, więc trzeba mu pomóc odnaleźć drogę do domu. Naprawdę ciekawe ujęcia "obcych" (np. prot z genialnego "K-PAXa", czy Anterianie z niezapomnianego "Kokonu") giną w morzu topornej tandety. Wpływ tych płytkich wyobrażeń jest na nas jednak tak duży, że słysząc słowo ALF widzimy ohydnego stwora z koszmarnego amerykańskiego sitcomu, na hasło E.T. staje nam przed oczami "bohater" filmu Spielberga, przypominajacy przerośniętego tasiemca, a wyrażenie "bliskie spotkania trzeciego stopnia" weszło już do języka codziennego.

Więc, czy można się dziwić, że po takim "praniu mózgu" ktoś, kto traktuje poważnie życie pozaziemskie jest narażony na pobłażliwe uśmieszki. Że kwestię istot pozaziemskich sprowadza się w codziennych rozmowach, a nierzadko i w dyskusjach medialnych, do istnienia zielonych ludzików i ich latających talerzy, kręgów zbożowych, bzdur o spiskach amerykańskiego rządu i wojska, mających na celu ukrycie przed opinią publiczną licznych kraks UFO na terenie USA, oraz teorii o tym, że dawno temu kosmici pomagali Egipcjanom budować piramidy, a Aztekom przekazali podstawową wiedzę naukową.

Niestety, to są podstawowe asocjacje ogromnej większości społeczeństwa na hasło "życie pozaziemskie". Zwykle wśród ludzi nie mających żadnego pojęcia o fizyce czy astronomii i sprowadzających problem do kwestii obserwacji UFO. Dlatego większość prób podjęcia poważnej dyskusji na ten temat odbija się od ściany, werbalizowanej w podobny sposób: "Daj spokój, wierzysz w te bzdury? Latające talerze, kręgi w zbożu, uprowadzenia ludzi na pokład ich pojazdów? W duchy, wróżby i astrologię też pewnie wierzysz?". Ręce (i inne części ciała) opadają. Najczęściej zanim się zdąży powiedzieć, że na przykład możliwe, że istoty pozaziemskie nigdy nie odwiedzały Układu Słonecznego i być może w ogóle nie mają ciała.

Jak już wspomniałem - nie mogę o sobie powiedzieć, że wierzę w istnienie życia pozaziemskiego, bo jest to dla mnie w pewien sposób oczywiste. A dlaczego? O tym będzie w następnych odcinkach.

Aha, tak na marginesie: ALF to nie jest pomarszczony stwór z serialu tylko w pełni naukowe pojęcie (Alien Life Form - obca forma życia), podobnie E.T. (Extra-Terrestrial - pozaziemski). A sformułowanie "bliskie spotkania 3. stopnia" też nie narodziło się w głowach amerykańskich scenarzystów, tylko pochodzi z siedmiostopniowej skali stopnia dystansu i rodzaju kontaktu z niezidentyfikowanym zjawiskiem.

13. sierpnia 2009, 21:35 DST, 50.479 °N, 17.960 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego

2 komentarze:

lelevina pisze...

o, K-PAX, tak! czytałeś książkę? ja "wierzę", że PROT był jednak kosmicznym turystą;) co do prawdziwego UFO, no cóż, w końcu naukowcy odnaleźli meteoryt z bakteriami, czy innym mikroskopijnym stroństwem. chciałoby się sparafrazować Miłosza: innego życia pozaziemskiego nie będzie... pozdrawiam

Piotrek pisze...

"K-PAX" czytałem, naturalnie, całą trylogię :) a jeśli chodzi o meteoryty z bakteriami... hmm, ja naukowcom w tej kwestii nie dowierzam, a pytanie o życie pozaziemskie jest dla mnie raczej pytaniem astrofilozoficznym niż stricte naukowym, gdyż (tak jak napisałem) nie ma naukowych przeciwwskazań dla istnienia życia pozaziemskiego. Z tym, że np. prot podkreślał, że żaden "statek kosmiczny" nigdy nie odwiedził naszego Układu Słonecznego. Więc te wszystkie UFO, które rzekomo są obserwowane to byłby humbug...

A jak ci "prawdziwi kosmici" mieliby wyglądać? Ja wierzę, chcę wierzyć, że różnorodność życia w kosmosie jest gigantycznie różnorodna, od bakterii po istoty inteligentniejsze od nas miliony razy.