niedziela, 3 maja 2009

tryptyk majowy

Na trójgłowe majowe święta przygotowałem zestaw krótkich haseł, które - odpowiednie dla danego dnia - "publikowałem" regularnie od piątku w opisach GG. Tu jest natomiast odpowiednie miejsce, aby pewne myśli rozwinąć.

1. maja -> jesteś homo faber czy homo ludens ?
Homo faber (człowiek pracy) i homo ludens (człowiek zabawy). 1. maja świętuje homo faber. Święto Pracy wprowadzili socjaliści, aby umocnić jeszcze bardziej koncepcję człowieka zbudowaną wokół pracy, jaką wykonuje. Ich celem było "wyhodowanie" takiego człowieka, który sam siebie określa poprzez swoją pracę, którego całe życie jest skoncentrowane wokół jego pracy, który się z nią w całości utożsamia. Pracuje np. od 7.00 do 15.00, potem wraca do mieszkania (zakładowego oczywiście), zaopatruje się w sklepach zakładowych, leczy się w zakładowych przychodniach, posyła dzieci do zakładowego przedszkola i wyjeżdża na wczasy do zakładowych ośrodków w popularnych kurortach. W razie kłopotów jest kasa zapomogowo-pożyczkowa (zakładowa naturalnie), a na święta - paczki ze związków zawodowych. Brzmi znajomo? Więc dziwić nie ma prawa, że tak wiele osób (nie wszyscy oczywiście!) po upadku socjalizmu nie potrafiło stanąć na własne nogi, skoro do tej pory zakład był ich całym życiem, rozwiązywał wszelkie problemy, wszystko toczyło się wokół miejsca pracy. Resztki tej mentalności pozostały zresztą do dziś. Zadajmy ludziom proste pytanie: "kim jesteś?". Homo faber odpowie: jestem lekarzem, inżynierem, nauczycielem, maszynistą etc. Homo ludens odpowie: jestem Polakiem, Grekiem, fotografem amatorem, zbieraczem znaczków, mężem, dziadkiem, wnukiem, kibicem, fanem Beatlesów, podróżnikiem, szczęśliwym człowiekiem. Homo ludens nie definiuje siebie poprzez pracę, poprzez swój zawód. Owszem, na pewno istnieje mnóstwo ludzi, którzy tak lubią swoją pracę, utożsamiają się z nią, że z dumą będą mogli powiedzieć: "jestem bibliotekarzem", "jestem policjantem". Bo to jest ich powołaniem. I to jest wspaniałe. Jednak ilu jest takich ludzi, którzy swojej pracy nie cierpią, męczą się w swoim zawodzie, nie znoszą szefa, narzekają na niską płacę, nie mogą już doczekać emerytury, ale poza pracą mają mnóstwo ciekawych pasji. A jednak wtłoczona tak głęboko mentalność pracy jako centralnego pojęcia, wokół którego obraca się całe życie, nie pozwala im odpowiedzieć na to pytanie inaczej niż: "jestem urzędnikiem...".

A Ty - kim jesteś... ?

2. maja -> wywieś flagę, dopóki jeszcze nie musisz
Dzień Flagi - ustanowiony niedawno w celu promowania szacunku dla flagi narodowej i idei celebrowania świąt poprzez dobrowolne tej flagi wywieszanie. Moje hasło odwołuje się natomiast do pomysłu posłów PiS, którzy zgłosili projekt ustawy o obowiązku wywieszania flagi narodowej podczas świąt państwowych przez wszystkich obywateli, będących właścicielami posesji mieszkalnej. W lutym popełniłem na ten temat tekst, więc nie będę się już tutaj powtarzać, zainteresowanych odsyłam do oryginału: http://planet-of-the-sun.blogspot.com/2009/02/tradycja-na-kiju-od-szczotki.html
A tym hasłem chciałem podkreślić, że być może w tych dniach mamy jedną z ostatnich szans całkowicie dobrowolnego wyrażania swojego przywiązania do tradycji i narodowych wartości. Korzystajmy z tego! Gdy ów koszmarny przepis wejdzie w życie, wywieszenie przez nas flagi będzie już odbierane jedynie jako realizowanie kolejnego nudnego przepisu prawnego, albo wręcz demonstrowanie związku z tymi bałwanami, którzy na ten pomysł wpadli. Lub - znając nonkonformizm Polaków - flagi w święta wówczas nikt nie wywiesi. Na złość władzy. I tradycję diabli wezmą...

3. maja -> Ojczyzna przez duże Oj
Kolejne smutne święto? Kolejne celebrowanie narodowej martyrologii? Podobno gdyby Konstytucja 3. maja nie została uchwalona, do rozbiorów by nie doszło, a w XIX wiek weszlibyśmy jako jedno z najsilniejszych europejskich państw. Tak twierdzą niektórzy historycy. Jednak myślenie typu "co by było, gdyby..." zostawmy badaczom przeszłości, a zastanówmy się tymczasem, czym jest dzisiaj patriotyzm. Dzisiaj, gdy nikt już nie musi ginąć za Ojczyznę, a nawet w wojsku zarabia się niezłe pieniądze, strzelając na Bliskim Wschodzie do zakapturzonych Arabów. Czy dziś patriotyzm niesie ze sobą jakieś wymogi, dyrektywy działania? Czy może wystarcza tylko wyklepanie formułki "jestem dumny, że jestem Polakiem", znajomość dwóch linijek hymnu i odzianie się w biało-czerwone barwy, gdy jakiś pseudo-ważny mecz gra nasza reprezentacja w którąś piłkę. W takim razie mamy w tym kraju miliony patriotów! Wow! Jest super! Ci, którzy sto lat temu walczyli w powstaniach z góry skazanych na niepowodzenie, szli z łopatami na czołgi i latali na drzwiach od stodoły, byliby z nas dumni! Tak? A może patriotyzm to jednak coś więcej...? Owszem, czasy się zmieniły. Już nam Niemiec nie pluje nie w twarz, więc nie trzeba w czołgu, z psem rasy owczarek niemiecki, zdobywać Berlina. Ale może to nie znaczy, że standardy się obniżyły... Że kiedyś być patriotą było trudno (bo można było dostać za to w łeb), a teraz jest łatwo, bo na każdej ulicy nie stoi już Hans z karabinem. Dziś też powinno być trudno, tylko w innej formie. Może dziś być patriotą to np. nie wstydzić się swojego pochodzenia za granicą (bo nie dadzą pracy), mówić po polsku na londyńskiej ulicy (mimo, że wyśmieją), nie wiązać narodowych wartości z moherową mentalnością, nie narzekać, że w tym kraju się nic nie da zrobić, bo Kaczory, bo Rydzyk, bo Platforma, bo komuna, bo politycy, bo złodzieje, bo kradną, bo dla Polaków owszem, ale z Polakami nigdy, bo najłatwiej wyjechać, bo się nie opłaca, bo tu się nic nie zmieni, bo Euro to będzie kompromitacja, bo po co, bo jest do dupy... Einstein powiadał, że tam gdzie wszyscy wiedzą, że czegoś się nie da zrobić, przychodzi jeden, który tego nie wie, i on to robi. Może dziś być patriotą, to właśnie nie wiedzieć. Nie wiedzieć, że się nie da i zabrać się do roboty. A nie ubierać się w piękne slogany "jestem dumny z bycia Polakiem", a jednocześnie chować się za słynnym porównaniem, że "Polska jest jak dziecko z zespołem Downa, należy ją kochać, ale cudów oczekiwać nie należy..."

3. maja 2009, 18:55 DST, 50.479 °N, 17.960 °E, trzecia planeta Układu Słonecznego

P.S. Ponieważ druga i trzecia kolejka 2. rundy hokejowych Mistrzostw Świata zlewają się ze sobą, wspólne ich podsumowanie zamieszczę w najbliższym tekście, wraz z prognozą na ćwierćfinały.

1 komentarz:

Zając pisze...

no cóż... wrócił względny spokój na IP więc mam czas i okazję się tu 'pokazać'.

pierwsza moja uwaga-koment odnosi się do tej tradycji na kiju od szczotki,(zdaje się już wcześniej to skomentowałam) co jest jakimś absurdem. żeby prawo nakazywało niby-patriotyzm!
dżizys!
jeśli ta głupota wejdzie w życie to i tak będzie martwym przepisem, bo posłowie nie przewidzieli egzekwowania kary za ewentualne nie-wypełnienie obywatelskiego obowiązku :|
zresztą, nawet gdyby kara wynosiła milion złotych to kto by ja od nas pociągnął???
albo kto by ją zapłacił?
mój tata zapewne by skończył na kopach w dupę dla biedaków zmuszonych do takiego akurat karania :/
ja jestem jedną z osób, która by tej flagi nie wywiesiła 'na złość'!
albo może bardziej, żeby pokazać, że rząd nie może się teraz nagle zmienić w autorytarny (bądź, co gorsze, totalitarny) i kontrolować co nam będzie wisieć na ścianie, albo co będzie leżeć na stole :|

i tak mnie denerwuje przeokropnie, że nie mogę (że tak to bezpośrednio ujmę) zabić, za przeproszeniem, gnoja, który mi się chce włamać do domu! nawet go psem nie mogę poszczuć!
i to nie dlatego, że tego psa nie mam, ale dlatego, że mnie owy gnój pozwie do sądu i wygra!!!
muszę pokornie czekać, aż on pierwszy dźgnie mnie nożem, albo walnie czymś tępym, co bym mogła powiedzieć, że mu do cholery, oddałam w obronie własnej!

tym właśnie sposobem, chce powiedzieć, że postanowienia rządu chyba nie idą w odpowiednią stronę :/


moja druga uwaga-koment, ta dla mnie bardziej jeszcze bulwersująca, odnosi się do 'naszego' patriotyzmu.
oczywiście, nie jestem zbulwersowana, czy też zła na Ciebie, Piotrku.
skądże :)
mam na myśli, że to temat dość teraz powszechny, albo raczej - sporny. jest taki dlatego, że zarzuca się nam (młodym pokoleniom) kompletny brak patriotyzmu.
myślę, że i Ciebie to trochę boli.
że się wstydzimy pochodzenia,
że chcemy stąd uciekać w siną dal,
że nie walczymy,
że nie próbujemy niczego zmienić...

najpierw wysunę argument na obronę patriotyzmu młodych!
czyli nas!
w podpunkcie 3. wymieniłeś skrupulatnie grzechy Polaków!
no właśnie! POLAKÓW.

ja np. nie wstydzę się Polski, wstydzę się Polaków.
nie wypieram się pochodzenia, wypieram się rodaków.
nie wstydzę się narodowych wartości, wstydzę się Rydzyka, PiSu i PO i Palikota i Giertycha i całej reszty tych dewiantów.

tak samo jak nie wolno nam osądzać postępowania ludzi z czasów wojny (gdy wypierali się własnych dzieci, pochodzenia i robili czasem o wiele gorsze rzeczy) tak samo nie możemy się teraz przyrównywać do patriotów sprzed 100 lat.

dzisiaj nie da się być patriotą w taki sposób jak wtedy.
i nie dlatego, że nie ma takiej potrzeby, tylko dlatego, że to jest inny świat.

nie wiem czy jestem patriotką, ale nie pamiętam abym kiedyś obraziła swoją ojczyznę. za to najeżdżam jak się da na rodaków!
bo wielu z nich jest konowałami. przykro mi to stwierdzić, ale niestety Polacy gdy nie są w opłakanej sytuacji (typu wojna) gdzie w pojedynkę nikt nie ma szans, to robią sobie większe świństwa i świństewka niż alkaida czy wszyscy terroryści razem wzięci - całemu światu.

nie wiem czy dobrze to ujmuję, co chce wylać. nie wiem czy ktoś podłapie o co mi chodzi.

My, Polacy, mamy okropną mentalność. niestety, nie bez powodu mówi się żeby za granicą nie ufać Polakom. bo Polak rzadko może liczyć w opałach na pomoc od swoich.(pamiętać proszę, że mówię o większości, nie przeczę,że są dobrzy ludzie, bo są) i tak było zawsze. sto lat temu, dwieście i trzysta też!
czy ktoś pamięta jak wyglądało nasze państwo w 17 wieku? było picie, obżarstwo i rozpusta, a na dokładkę liberum veto - blokujące rozwój.

z konstytucją czy bez, Rzeczpospolita była wówczas bliżej skraju niż jest dziś.
i to nie przez państwa ościenne, ale przez rozbestwienie narodu.

dźganie się dzisiaj ostrogami nie zrobi z nas patriotów.

możemy się silić i pocić, ale patriotami będziemy wciąż takimi samymi, bo kontekst sytuacyjny odgrywa tu swoją życiową rolę.

dla jasności powiem tak:
w moim przekonaniu patriotą jest ktoś kto:
rozmawiając z cudzoziemcami powie jakie piękne mamy góry,
że mamy najpyszniejszy chleb w Europie,
że trawę mamy najzieleńszą a krowy dają najprawdziwsze, białe, pełnowapniowe mleko,
że najwięcej witaminy mają polskie dziewczyny,
że u nas tanio i swojsko,
że choć nie ma autostrad, lotnisk, stadionów to mamy tyyyylu wspaniałych sportowców i specjalistów!
bo przecież Adam! bo Boruc! bo Jędrzejczak! bo Kubica! bo Papież! bo Korzeniowski! bo Bartoszewicz! bo Sobieski! bo pani doktor z Polski jako pierwsza przeszczepiła ludzką twarz! bo Polscy studenci, którzy włamali się do Amerykańskich komputerów NASA! bo jak jest bieda to polska gospodyni zrobi pyszny obiad za 3 złote!

jest tyle rzeczy, którymi możemy się chwalić, że nie trzeba się wstydzić polskiej ziemi!

za granicą nasłuchałam się od rodowitych Irlandczyków, że polskie dziewczyny są najpiękniejsze i nawet nie muszą się malować. że pracujemy za dziesięciu a mówimy i radzimy sobie w każdym kraju do jakiego się udamy.
ale najwspanialsze było usłyszeć pochlebstwa o polskiej ziemi!
wielu ludzi z innych krajów uwielbiało przychodzić i rozmawiać ze mną o Karkowie, o Oświęcimiu, o naszych górach, o morzu i mazurach, nawet o festiwalu w Opolu! słyszałam to od Niemców, Anglików, Irlandczyków i Włochów!
jeden z moich ulubionych pisarzy, Jonathan Carroll w większości swoich powieści stawia Kraków na równi z Wiedniem! pisze o tym jak uwielbia tu przyjeżdżać, i to nie tylko do Krakowa, i nie tylko ze względu na miasto!

i czuję się patriotką!
choć nie wywieszam flagi,
choć nie chodzę do kościoła w święta państwowe,
choć nie zawsze głosuję gdy mogę i nie zawsze staram się coś zmienić! bo Polaków nie da się zmienić, a Polska jest zbyt piękna, żeby ją zmieniać!
i TO dla mnie jest patriotyzm. umiejętność docenienia swojej ziemi, tęsknota za nią, gdy jest daleko. chwalenie jej atutów gdzie i kiedy się da.
i ja na prawdę czuję się patriotką, bo uwielbiam Polskę, kocham ten kraj, ale narodu nie znoszę.
w politykę się mieszać nie będę. może kiedyś coś się zmieni, może ktoś coś zmieni.
fajnie by było.
ale czy polityka będzie taka czy inna to przecież góry nam zostaną te same! plaża będzie tak samo piaszczysta, krowy dojne, łąki zielone, poezja lotna a gospodynie gościnne ;)

proszę o wybaczenie za to że mój komentarz jest być może dłuższy od postu, ale takie tematy odblokowują u mnie pewną klapkę i nagle się leje i leje...

(jeszcze mam milion rzeczy, które bym tu chętnie zostawiła, ale to na później :))

ps.
bym zapomniała, zwracam się tak do patriotów jak i nie-patriotów:
mówmy po polsku!
mamy tak bogaty język, że nie potrzebujemy żadnych zapożyczeń!
'Polacy nie gęsi...'